Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Pamiętniki Maliny na diecie. Czyli przedziwna historia o utracie kilogramów.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2011-04-10, 21:16   #1
palina_malina
Rozeznanie
 
Avatar palina_malina
 
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: Leeds, UK
Wiadomości: 580
Post

Pamiętniki Maliny na diecie. Czyli przedziwna historia o utracie kilogramów.


Rozdział I
Postanowienie i trochę historii z życia
10 kwietnia 2011


- Od czego by tu zacząć?? - pomyślała Malina i przejrzała kilka wątków na forum "Szał ciał". Nic ciekawego nie przychodziło jej do głowy, wszystko już było opisane, wszystko poruszone. Rzuciła okiem na wydrukowany kilka dni temu trzykartkowy grafik zajęć z klubu fitness. Była narazie na jednych zajęciach, ale grafik to już chyba zna na pamięć. Ale to nie nowość. Malina nigdy nie była szczupła, w najlepszym wypadku z lekką nadwagą. Diety zaczynały się i kończyły, kilogramy odchodziły i wracały, życie toczyło się swoim torem. Co jakiś czas przychodził przełom, ale skoro piszę, że co jakiś czas to pewnie domyślacie się, że ich też było kilka. Odchudzanie Maliny zaczęło się jeszcze w Gimnazjum i to był największy błąd jaki mogła popełnić. Młody organizm cały czas się rozwijał, potrzebował substancji odżywczych żeby prawidłowo funkcjonować, ale tak trudno jest dziewczynce, która jako jedyna w klasie ma problem z nadwagą. Najłatwiej było zrezygnować z kolacji i (o zgrozo!) ze śniadań. Wieczorami zdarzało jej się nawet zrobić kilka serii brzuszków. Ale niestety czasy internatu minęły, a kilogramy wróciły. W liceum popełniła kolejny grzech ciężki przeciwko swojemu metabolizmowi, zwał się on niewinnie - dieta kopenhaska. Przeprowadzana trzykrotnie. Za każdym razem ubytek conajmniej 4kg w 2 tygodnie. Każdy zna podstawy liczenia myśli sobie teraz - "łał, schudła ponad 12 kilo!". No i niestety, muszę was rozczarować. Schudła 4kg - przytyła 5kg, schudła 5 - przytyła 6 i tak dalej... Niedobra kopenhaska, niedobra! W liceum jednak nastąpił jeden z bardziej pozytywnych zrywów, bo mianowicie nasza Malinka chodziła na aerobik. Ale jak chodziła, co drugi dzień a nawet codziennie. Przez całe 2 miesiące (i tu słyszymy gromki śmiech zwolenniczek fitnessu), ale to jest naprawdę wielki sukces jak na tak młodą, a przede wszystkim leniwą osobę( Panie od fitnessu niech już się nie śmieją, wystarczy) . Niestety czas ćwiczeń również minął. I przystał czas grzechu najcięższego, a była nim RedSlimTea, czarcia nalewka, której działanie Malina odczuwa do dziś. Miała przyspieszyć metabolizm i tak też czyniła, na krótką metę... Na długą niestety na tyle go rozleniwiła, że do tej pory funkcjonuje nieprawidłowo. Później były tylko same wzloty i upadki. Czy teraz będzie inaczej? Malina zdecydowała się na pisanie bloga głównie dlatego, że nie miała z kim podzielić się swoim postanowieniem. TŻ był daleko i nie mógł jej wspierać, zresztą głupio jej było przed nim, że po powrocie od niego przytyła aż 3 kilo. Ale tak jakoś wyszło. Praca magisterska, trzeba przecież siedzieć i pisać, mniej ruchu i wogóle... Dobra, dobra, my już wszyscy wiemy, że to nie "mniej ruchu", a ptasie mleczko w mocnomlecznej czekoladzie odłożyło się w talii. Musiała to zrzucić koniecznie przed świętami. Decyzja już podjęta. Koleżanka do fitnessu zwerbowana (razem raźniej przecież). No i karnet prawie kupiony. Prawie? No cóż... były pewne komplikacje.
- Ale jutro na pewno kupię! - postanowiła Malina nieodwołalnie. A tymczasem wzięła jedną ze swoich żółtych karteczek post it i zaczęła opracowywać strategię.
- Hmmm... - westchnęła... - Trzeba coś o tym co będę robić na diecie, - rozpoczęła bardzo odkrywczo... - ale tak żeby się nie zanudzili, bo nikt nie będzie chciał przeczytać. Może - Moje postanowienia? Nie, brzmi jak noworoczne. Zastanówmy się, dlaczego poprzednie diety się nie powiodły? Bo lubię słodycze? Też... ale tak serio? Bo były złe - pomyślała Malina, po czym przypomniała jej się relacja na YT z wykolejenia pociągu i musiała ją zobaczyć jeszcze raz - Dlaczego pociąg się wykoleił? Bo szyny były nierówne i tak jak wspominałam w poprzednim wejściu szyny były złe, a podwozie... a podwozie... a podwozie... a podwozie też było złe. Uwielbiam to! Ale wracamy już do diety i przynajmniej z uśmiechem - Malina chwyciła swoje pióro i żółtą karteczkę i zaczęła pisać:

,, Czego nie robimy na diecie:
1. Nie jemy słodycz
y - napisawszy to zastanowiła się chwilę - żadnych słodyczy.
2. Nie bierzemy tabletek wspomagających odchudzanie.
3. Nie pijemy alkoholu
- Malina sama nie wiedziała, że to pisze, ale w jej głowie już snuła się wizja zakupu wina bezalkoholowego, aby jednak choć trochę uczcić środowy egzamin, który będzie ostatnim w jej studenckiej karierze. Wilk syty i owca cała.
4. Nie pijemy herbatek odchudzających. Brrrr... - wzdrgnęła się na samą myśl.
5. Nie jeździmy windą. Zaraz, zaraz... czy ja chcę się torturować? No dobra, szóste piętro to nie tortura, niech zostanie.
6. Nie..." - Malina utknęła, nie wiedziała co dalej pisać - Wena się skończyła. Może przyjdzie jutro, a tymczasem trzeba coś zjeść - pomyślała. Odchodząc od biurka jeszcze raz rzuciła okiem na żółtą karteczkę.
- Będzie dobrze - pomyślała i wyszła do kuchni. W lodówce znalazła mleko sojowe, do którego stara się przekonać od jakiegoś tygodnia i nieźle jej idzie. Owsianka na mleku sojowym smakuje równie wybornie co na tym od krówki.
- Co by tu z nim jeszcze pokombinować - powiedziała sama do siebie i wpadł jej do głowy dość niecodzienny pomysł - a może naleśniki?
Naleśniki dobra rzecz. Malina lubi... ale postanowiła je podrasować nie tylko mlekiem sojowym, miała pod ręką mąkę razową, o wiele zdrowszą od tej białej i znacznie bardziej sycącą jak się później okazało. O ironio, nawet jajo miała od kury wolnobiegającej, bo babcia podzieliła się prezentem od sąsiadki.
- Zdrowsze już nie mogą być. Jeszcze może sól morska by się przydała, ale nie bądźmy drobiazgowi - pomyślała.
Naleśników wyszło pięć. Dwa zjadła z jogurtem, jednego spaliła, a dwa zostały na jutro. Smakowały inaczej, ale dwa wystarczyły żeby się najeść, zwykłych zjadła by cztery, może nawet pięć na większym głodzie. A jak można spalić naleśnika? Można... wystarczy o nim zapomnieć i wziąść się za pisanie bloga o odchudzaniu...
palina_malina jest offline Zgłoś do moderatora