Muszę się wyżalić
Czasami to jednak jestem głupia. Załatwiłam się maksymalnie. Dzisiaj mamy spotkać się ze znajomymi. Chciałam być piękna, żeby zaprzeczyć twierdzeniom, że mama w domu to kobieta zaniedbana
I wczoraj nałożyłam wcześniej w zasadzie nietestowane serum z mącznicy JMO i to dość grubą warstwą. Moje próbki serum z wit.C się skończyło. Dzisiaj nie zerknęłam w lusterko wskoczyłam pod prysznic i umyłam twarz mydełkiem miętowym Phenome. Nie chciało mi się wychodzić po mój krem do mycia. I co? Twarz płonie! Szczególnie jeden policzek! Są też miejsca szorstkie. I najlepsze pod okiem mam opuchnięte
Nałożyłam lekki krem z róży hauschki, powinien to ukoić, ale minęła godzina i nic. Mam wrażenie jakbym była po mikrodermabrazji. Mam nadzieję, że nasz znajomy będzie musiał zostać dłużej w pracy i do spotkania nie dojdzie.
A skoro już marudzę ponarzekam sobie na olej z pestek brokułu. Nie potrafię tego używać. Nałożone jako olej na noc, nie działa. Mam wrażenie, że wręcz wysusza. Nie wiem, czy to możliwe
Zdecydowanie lepszy efekt mam po oleju ze słodkich migdałów. Nałożone na końcówki tłuści maksymalnie. Co za dzień.
A teraz z innej beczki
Próbowałyście podkładu Living Nature? Nie wiem co robić. Wczoraj miałam odcień fawn i nie wygladał źle, choć mógłby być ciutkę jaśniejszy. Tylko odrobinę. Jak tylko słonko na mnie spojrzy będzie idealny. Sam podkład dobrze leżał, choć jest trochę... suchy (?) Dzisiaj chyba nie potestuję, a szkoda.