[pandefi]

Dziewczyny, mam nadzieję, że mi pomożecie.

We wtorek miałam robiony peeling kwasem migdałowym u kosmetyczki. Pierwszy taki peeling miałam w sierpniu- trzeciego dnia po zabiegu zeszła mi skóra z nosa i ogólnie efekt był super. Kosmetyczka dała mi próbkę peelingu, który miałam wykonać trzy-cztery dni po zabiegu - jak go robiłam to miałam już unormowana skórę.
Drugi raz był właśnie teraz, przebieg całego zabiegu raczej taki sam, nie zauważyłam żadnej różnicy, kwas trzymany 3 minuty. Po zabiegu skóra fajna, mięciutka.
Dzień po... akurat Wigilia, zauważyłam, ze skóra jest strasznie szorstka, ale myślę- będzie schodzić, to jest szorstka. Przeraziłam się drugiego dnia po zabiegu, bo jak sie przyjrzałam, to skóra na twarzy nie tylko jest strasznie szorstka, a jest pokryta CAŁA drobną 'kaszką' - dosłownie grudka przy grudce. Naiwnie pomyślałam, że może zbiera mi sie powietrze pod skórą i że się przesuszy i złuszczy. TEN stan trwa już kilka dni, nie widzę żadnej poprawy. W zasadzie czuję się oszpecona, bo przed zabiegiem miałam niedoskonałości na czole, ale ogólnie miałam gładką cerę, a teraz wyglądam jakbym zmagała się z potężnym trądzikiem. Skóra w dotyku jest nie do zniesienia, jakbym dotykała jaszczurki. W dodatku grudki widać gołym okiem- to nie są przesuszone płaty skóry, tylko grudki, ale skąd?
Czy któraś z Was słyszała o takich skutkach? Kiedy mogę spodziewać sie poprawy? Rozumiem, że takie zabiegi niosą podrażnienie, ale podrażnienie to raczej zaczerwieniona, piekąca skóra a nie milion syfków, czyż nie? Poza tym pierwszy zabieg był bez zarzutów.
Jestem załamana, mam nadzieję, że któraś z Was się z tym zmierzyła i zapewni mnie, że niebawem to minie...