[Bdebdusia]

Witam was dziewczyny. Pocieszające w tym okropieństwie jest to, że nie tylko mnie to dopadlo. U mnie zaczęło się od kilku latających tu i tam robalków, ale na początku nie wiedziałam co to i to olewałam, tzn. co jakiś czas traktowałam je kapciem. A dopiero jak zorientowałam się że to mole i poczytałam w necie o nich to normalnie strach mnie obleciał. Dzisiaj zrobiłam generalny porządek w szafkach z jedzeniem, ale tam nic nie znalazłam. Jak głupia wpatrywałam się w mąkę i kaszę czy nie rusza się przypadkiem. Ale zero mola. Na wszelki wypadek przepakowałam wszystko do słoików i mega mocno zakręciłam. Swoją drogą to ciekawe jak sie potem dostane do cukru np. Przeczytałam na jakiejś stronie, że spożywczaki często wybierają najdalej odsunięte pomieszczenie od tego w którym jest jedzenie i tam lepią te swoje kokony i znoszą jaja na łączeniu sufitu ze ścianą. I po przepatrzeniu wszystkich ścian dokonałam obrzydliwego odkrycia! Znalazłam takie coś w 3 miejscach w salonie!!! I normalnie brzydzę się tego ruszyć. Spsikałam to rajdem na razie, ale boję się że wylezą z tego jakieś larwy. Zostawię to zadanie mojemu mężowi. Myślałam o odkurzaczu ale czytałam na jakimś forum, że dziewczyna nie mogła znaleźć gniazda, a lęgły się właśnie tam (w odkurzaczu!) I teraz mam pytanie, jak myślicie czy to paskudztwo moglo już zapaskudzić mi żarcie? W szafce nic nie było (na razie i nigdy ma nadzieje). A kokony zaraz sprzątnie mąż, póki nic z tego nie wylazło. Fuuu. Kupię jeszcze jutro płytki globol, podobno są super działające na nasze kochane moliki