[201611090925]

O, zobaczymy tego jeszcze dużo w ramach obecnej akcji na najbardziej zwydziwianą mieszankę spożywczą tygodnia. Zaczynają się wakacje, będzie komu wymyślać.
Dla mnie to przede wszystkim marnotrawstwo jedzenia i dowód na brak zrozumienia, na czym polega odżywianie włosów, które owocuje właśnie taką spożywczą interpretacją, jakby włosy to faktycznie zjadały. Przecież te wszystkie soki, ketchupy to głównie woda i cukier. Ile z tego zostaje na włosie. Nie mówiąc już o tym, że jednorazowa próba z wykorzystaniem x innych kosmetyków nie daje żadnej informacji o stabilności efektów. (Właściwie marzy mi się akcja Jedzenie do brzucha!, która dekonstruowałaby to wszystko. Trafiłam kiedyś na takie wpisy na którymś (którychś?) z zagranicznych blogów o włosach - jeden pokazujący pod mikroskopem jak bardzo rozchylają się łuski pod wpływem różnych mniej lub bardziej agresywnych szamponów (tzn. detergentów w nich zawartych), drugi, też mikroskopowy, pokazujący albo zmywalność różnych silikonów, albo skuteczność mycia wodą / odżywką / szamponem, nie pamiętam tak z głowy. Fajnie byłoby zrobić coś podobnego.)
Przygnębia mnie bardziej niż powinno. Wszystko wróciło do punktu wyjścia sprzed paru lat i ta akcja tylko bardziej to cofnie. Z drugiej strony ileż można pisać o włosach. Kto miał się ogarnąć, ten się ogarnął, reszta mieli w kółko te same stereotypy (mój ostatni hicior: "nie mam niskoporowatych włosów, ale potrafię sobie wyobrazić jak się zachowują").


Ale nie o tym. Dziewczyny. Znacie może jakąś wcierkę podobną do Saponicsu (nie Jantar)? Żeby miała mydlnicę, cukrowa baza też mile widziana, ale bez trującego bluszczu (pokrzywy? albo po prostu mniej ziół)? Mam po niej świetne włosy (mocno odbite, wygładzone i nawilżone, zero puchu), ale ze skórą głowy i palcami wyczynia mi niestworzone rzeczy


Kto przeszedł łysienie plackowate, temu niestraszne siwe włosy Ja swoje lubię. Mam jednego bh już za brodę.