Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Rozwód kościelny
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-05-14, 10:13   #23
NIKaP-n
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 4 023
Dot.: Rozwód kościelny

Cytat:
Napisane przez Klarissa Pokaż wiadomość
Rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, ale ja to widzę trochę inaczej:

Wraz z mężem obiecywaliśmy coś sobie dobrowolnie, nikt nas nie zmuszał. Mieliśmy świadomość tego, że możemy się zmienić w ciągu naszego życia (np. w okresie ciąży ) ale zobligowaliśmy siebie wzajemnie do tego, że nawet w sytuacji zmian będziemy się starać do siebie wzajemnie dostosowywać, jednym słowem, że będziemy się troszczyć o to, żeby nasz związek się nie rozpadł z jakiegokolwiek powodu. I ja zamierzam się tego trzymać.


O to mi właśnie chodzi, że człowiek jest elastyczny do jakiejś możliwości. Nie wie- dopóki życie nie postawi go w danej sytuacji, jak bardzo jest sie w stanie dostosować do zmian. Co innego- okres ciąży, choroby, starzenie się, trudne i łatwe sytuacje życiowe.
Co innego, gdy nagle ta druga strona informuje Cię, że np. nie chce dziecka. Że inaczej wyobrażała sobie życie... etc.
Dopóki "problemem" jest ewolucja i wszelkie zmiany zachodzące w człowieku- ale jest też z obu stron chęć do docierania się tak, aby być razem, na tym właśnie polega sztuka życia z drugim człowiekiem i tworzenia związku.


Jeśli jednak by się stało tak jak piszesz - to znaczy, że mój mąż zmieniłby zdanie i chciał się rozstać to nie starałabym się wtedy o stwierdzenie nieważności sakramentu Sakrament był wzięty ważnie i świadomie przez nas oboje. I z tego trzeba sobie zdawać sprawę - że jest tylko 1 szansa. Oczywiście nie chodzi mi teraz o przypadki gdzie małżeństwo faktycznie nie było ważnie zawarte, tylko o takie właśnie jak u autorki wątku. Nawet jeśli partner nas skrzywdził to moim zdaniem należy się pogodzić z porażką - tylko to zostaje. Co innego, gdyby od początku nas ktoś oszukał.

Jeśli jednak dochodzi do tego, że jedna strona - z jakiegokolwiek powodu- przestaje chcieć... to zostaje nam właśnie porażka. Choć może to złe słowo, bo czasem ta początkowa porażka może wyjść nam naprawdę "na zdrowie".
Taki stan nie upoważnia nas jednak do brnięcia w jakieś unieważnienia, skreślenia, zniesienia, jakkolwiek by tego nie nazwać. Zawarcie sakramentu małżeństwa jest świadomą decyzją i nie wyobrażam sobie korzystać z opcji w. w. dlatego, że się nam nie udało... Na dzień ślubu- byłam w pełni świadoma, zakochana, jedyna i najszczęśliwsza. Dlaczego mam teraz udawać, że było inaczej? Kogo okłamywać? To, że mojemu mężowi się odwidziała (np) miłość życia i chęć tworzenia czegoś wspólnie- nie musi byc przeciez moją winą.
Ale ma się to nijak do unieważnień...

Wydaje mi się, że jeśli ktoś myśli, że może sobie zawierać śluby, składać przysięgi a potem na podstawie kłamstw je "unieważniać" to nie jest do małżeństwa zbytnio dojrzały - ani kościelnego, ani cywilnego ani nawet w sekcie Moon
No takie zawieranie małżęństwa może mieć sens co najwyżej ekonomiczno- prawny (obywatelstwo etc). ale zupełnie nie mieści sie w kanonie religii


To swoją drogą
Oczywiście zupełnie inna sprawą jest, gdy ktoś nam tak bliski okazuje sie kims zupełnie innym. Gdy wychodzi na jaw coś ukrywanego, świadomie kreowanej intrygi itd, ale to już temat na "modę na sukces"

Edytowane przez NIKaP-n
Czas edycji: 2010-05-14 o 10:15
NIKaP-n jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując