No nie wiem, niektóre babska osiągają chyba satysfakcję seksualną rozdziewiczając kosmetyki.
Ja dziś sobie kupiłam 5 tuszy (2 wersje Collosal, ostatni Lovely, Rimmel Scandaleyes superczarny i Maybelline Falsies piórkowy), szare cienie w kremie Rimmel, 2 eyelinery (Manhattan w pisaku i Eveline w kałamarzu), kajal Maybelline czarny i wpadł jeszcze brokatowy lakier SH za 15 zeta... i parę drobiazgów :P
I już 140 zł nie moje :O a i tak 2 rzeczy odłożyłam z powrotem na półkę (cienki liner Rimmel - wolę grube
nie wiem po co brałam i biały cień Maybelline Tattoo - też nie wiem po co mi biały a baz pod cienie mam ze 3).
Tusze sprawdzałam przed wrzuceniem do koszyka i nieobfajdane wrzucałam, Maybelline to nawet znalazłam zakurzone na samym dole
wszystko trzeba obejrzeć pod światło i najlepiej pod UV :P
Najbardziej mnie rozwaliły 2 gadające sobie ciumry i blokujące wszystkim dojście do półek - to centrum handlowe, kawiarni, KFC i zwykłych puf do siedzenia mają pełno to nie, trzeba było klachać i otwierać z nudów wszystko co znajdzie się pod ręką bo trzeba się czymś pobawić
Inna rzecz to laska otwierająca każdy jeden taki sam eyeliner Eveline - pewnie się spodziewała że w którymś zamiast tuszu znajdzie rozum...
stanęłam za nią jak cień i patrzyłam na ręce to skończyła macanie i polazła, dobrze że ja wzięłam swój eyeliner zanim podeszła ale kto wie, na pewno krówek jest na świecie więcej
u mnie ekspedientki też otwierają tusze, widziałam jedną z fioletowym Max Factor - musiała go otworzyć żeby powiedzieć klientce że on rozczesuje i pogrubia, bez otwierania pewnie nie skleciłaby zdania
moim zdaniem jeśli nie drogeria to producenci powinni zapieczętowywać kosmetyki, tak jak to widziałam dziś u Revlona - od razu widać czym bydło fajdało a co zostawiło w spokoju