Ja niedawno skończyłam kurację Atredermem.
Zaczynałam 0,025%, a skończyłam na 0,05%. Silniejszej dawki mi nie zalecono, ponieważ ta ostatnia strasznie wysuszyła mi skórę, odpadała dosłownie płatami
a więc odstawiłam, bo sama lekarka stwierdziła, że mam "ładnie zaleczone". Właśnie, ładnie zaleczone. Dobre stwierdzenie. Plecy, ramiona i dekolt wyszone na wiór, pryszcze rzeczywiście się "pochowały".
Minął tydzień po odstawieniu. Byłam szczęśliwa, że już mam gładkie ciało (bo poprawa jest ogromna, tak 70% trądziku zniknęło)... z tym, że teraz powyskakiwał mi inny rodzaj wyprysków... i jestem znowu zdołowana.
Wtedy miałam typowy trądzik pospolity, na ciele była przewaga krost z treścią ropną, czyli stanów zapalnych. Teraz z kolei powyskakiwało mi może z 5-6 pryszczy, ale hormonalnych, czyli takich bolących, które nie są do wyciśnięcia i pozbawione treści ropnej. Myślę, że wiecie, o jakie chodzi. To są te same, co wyskakują przed okresem, takie różowe, bolą bardzo, a potem same znikają po kilku dniach. Chyba dokładniej już nie umiem wytłumaczyć. Martwię się, bo nie wiem, czemu akurat takie mi teraz się pojawiają.
Wszystko jest bardzo dziwne, trądzik jakby zmienił swoją postać.
Zobaczymy, czy pojawi się ich więcej.