Już jestem, przepraszam, chwilę mnie tu nie było
Miałam ciekawe "starcie" z szefem
Ostatnio byłam w pracy w środę a wypowiedzenie planowałam złożyć w czwartek. Niestety w środę się rozchorowałam już będąc w pracy i musiałam się zwolnić. Zanim jednak to zrobiłam, chciałam pogadać jeszcze osobiście o tym wypowiedzeniu, żeby już niepotrzebnie nie przedłużać sprawy. Powiedziałam szczerze i spokojnie na czym polega problem. Wbrew pozorom rozmowa była całkiem miła. Szef poprosił, żebym się jeszcze zastanowiła
Następnie byłam tego samego dnia u lekarza... Dostałam zwolnienie aż do piątku, a więc do końca tygodnia. Martwiłam się, że nie będę miała jak dostarczyć wypowiedzenia osobiście (szef mi wskazał dwie drogi: osobiście i pocztą
). Żeby było ciekawiej, okazało się, że w przyszłym tygodniu go w ogóle nie ma
Zadzwoniłam więc w czwartek, żeby coś ustalić ale było dość ciężko, odpowiedzi bardzo niekonkretne. Poczytałam w internecie, że można mailowo wysłać wypowiedzenie i tak też je wysłałam.
W wyniku tego odbyła się jeszcze rozmowa telefoniczna. Okazało się, że w razie gdybym się namyśliła i zatęskniła to nawet mogę wrócić bo mają taki system, także drzwi zawsze otwarte
W każdym razie nie było źle, nawet miła rozmowa, bez żadnych pretensji czy wyrzutów
Pracuję - tak jak planowałam - do 3.01
Prawdę mówiąc już sama perspektywa jakichś zmian (na lepsze mam nadzieję
), sprawiła, że mi lżej. Mój (prawie już) były szef to w gruncie rzeczy miły człowiek. Szkoda, że w tej firmie taki chaos panuje i że "szefostwo" ze strony zagranicznej to takie buraki (najchętniej by widzieli pracowników jako niewolników pracujących bez przerwy, we wszystkie święta, nawet odrabiających urlopy i L4 itd), bo ludzie w biurze byli naprawdę w porządku.
Także u mnie tak to wygląda
Pracy kolejnej jeszcze nie mam, co może niektórych dziwić... Ale niedługo rozpocznę poszukiwania
Wstępne rozeznanie już robiłam