[Narin]

Wtrącę się do dyskusji, bo zdobyłam już niejakie doświadczenie w farbowaniu ziołami
Mój naturalny kolor to jasny blond. Ponad 10 lat temu farbowałam włosy chną (wtedy były tylko 3 odcienie - chna, rubina i basma). Zalewałam, zgodnie z instrukcją, zioła gorącą wodą i po przestygnięciu nakładałam. Włosy miałam wtedy zdrowe ale niestety kolor złaził po kilku myciach, zostawiając nieładny żółty odcień.
Potem pojawiły się henny Venita, odcienie do wyboru do koloru. Koszmarnie zniszczyłam sobie nimi włosy - stały się łamliwe i mocno przesuszone, poza tym skóra głowy po farbowaniu była podrażniona. Na długie lata zraziłam się do farb ziołowych, ale teraz wiem, że winna była dodawana do ziół chemia.

Teraz używam henny podobno 100% naturalnej, francuskiej. Trzeba przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyła.
Po pierwsze: nie wysusza(!). Moje wiecznie zelektryzowane włosy nabrały miękkości i delikatności, łatwiej je utrzymać w ryzach.
Po drugie: bardzo sympatycznie się nakłada. Tworzy się z niej aksamitna pasta, bez żadnych grudek. Pastę przyrządzam według polecanej receptury - mieszam z sokiem z cytryny, zostawiam na noc a na drugi dzień dodaję ciepłej (nie gorącej, jak kiedyś) wody.
Po trzecie: wychodzi piękny kolor, który wcale się szybko nie zmywa, mimo że myję włosy co drugi dzień.

Jaki z tego morał? To co naturalne jest najlepsze. Lepiej unikać gotowych past i henny w różnych odcieniach, bo te są nafaszerowane chemią. Lepiej poeksperymentować i znaleźć dla siebie odpowiednią mieszankę naturalnych ziół. Hennę można zmieszać z indygo w różnych proporcjach, można też dodać do niej herbaty, sproszkowanej papryki albo curry i w ten sposób nadać włosom czerwonych albo złocistych refleksów.
Mi osobiście najbardziej odpowiada kolor uzyskany czystą henną