tzn że miałam ochotę zjeść co nie mogę przez pierwsze tygodnie dość często, praktycznie co dziennie. Natomiast nie było to jakieś trudne do opanowania. Potem już praktycznie wcale. Zresztą są słodycze, które w małych ilościach można jeść na takiej diecie - ksylitol (cukier z brzozy) czy syrop z agawy mają jeśli się nie przesadzi niewielki ładunek więc można robić różne słodycze w wersji dla indeksowców.
Trzy sprawy
- u mnie były dodatkowe motywacje do utrzymywania takiej diety (problemy z wagą, włosy, paznokcie, układ pokarmowy lepiej pracuje, mam więcej energii; czy gdyby cera była jedynym profitem dałabym radę? wątpię
)
- zmiana podejścia do jedzenia: jest masa przyjemności na tym świecie, nie trzeba mieć słodyczy, żeby czuć się zaspokojonym itd. i motywacja (nie tylko w kwestii diety) to nie jest tylko "chcę tego nie jeść", to trochę za mało. Motywacja z prawdziwego zdarza to ciągłe podejmowanie decyzji. jedzenie może być czymś, co ma służyć zdrowiu i zaspokojaniu potrzeb. potrzeb, niekoniecznie zachcianek
- po dłuższym czasie organizm się reguluje i przynajmniej ja nie mam ochoty na "zakazane" pokarmy; dużo zależy pewnie od upodobań kulinarnych, ale mi przy odrobinie kombinatorstwa takie jedzenie bardzo smakuje i nie czuję, że sobie odmawiam, bo zdrowie, uroda, profilaktyka chorób są po prostu ważniejsze niż trochę cukru, mleka czy mąki...
Z tym wysypem to ja ciągle miałam wysyp, gorzej nie było.
Znaczna poprawa po czterech miesiącach. Taka, że trądziku praktycznie nie ma po pół roku.
No i jeszcze nie wiem na ile to ma wpływ, ale zażywałam tabletki z wiesiołka, piję sok aloesowy, zioła (trzy tygodnie i trzy przerwy) - ogólnie wzmacniam odporność