Dot.: Złośliwe uwagi pod kierunkiem studentów studiujących zarządzanie, europeistykę
Ja już jestem chwilę po studiach, ale dokładnie pamiętam jak to było, jak w ostatniej klasie LO wybieraliśmy kierunki. I jakoś tak śmiesznie wyszło, że nie zawsze ten, z którego wówczas się wyśmiewano, jest teraz obiektem żartów. Przykładowo: moja koleżanka, poszła na wspomnianą pedagogikę przedszkolną i wczesnoszkolną - śmiali się, z niej, że będzie tyłki dzieciom podcierać. A ona swoje studia naprawdę uwielbiała, nadaje się do tego jak nikt, już na studiach miałam masę praktyki, bo się zgłaszała gdzie tylko mogła pracować z dziećmi i praktycznie po obronie poszła do pracy. Co więcej urodziła dziecko i świetnie sobie radzi.
Inny przykład - koleżanka po prawie - niby przyszłościowy kierunek, robi jako stażystka w towarzystwie ubezpieczeniowym, bo wyniki na studiach miała takie se, nic ją nie interesowało, do niczego się nie przykładała.
Moim zdaniem liczy się pomysł na siebie, a nie to, co się ma na legitymacji napisane. Ja skończyłam właśnie tę wyśmiewaną europeistykę i prawo i zgadzam się, że europeistyka sama w sobie to żadna rewelacja, ale jak się ma pomysł na siebie, to te studia też można ciekawie wykorzystać na ścieżce kariery (zresztą jak każde) - mój pomysł to było zostać specjalistą od prawa UE i międzynarodowego, a na prawie wbrew pozorom wcale dużo przedmiotów z tego nie ma. Poza tym o politykach unijnych nie uczy się w ogóle, że już nie wspomnę o takich kwestiach jak kulturowe aspekty integracji europejskiej, a to wszystko ma wpływ na kształt prawa. Bo wiedzieć co mówi przepis to jedno, a wiedzieć do tego dlaczego taki przepis został w ogóle przyjęte, to drugie.
__________________
- Ah elle aime bien ça les stratagemes!
- Oui...
- En fait, elle est un peu lache. Je crois que c'est pour ça que j'ai du mal a saisir son regard.
|