U mnie panują koralowe różowości, bo w tym kolorze mi najlepiej
Obfotografowałam swoją kolekcję (chętnie bym ją obcięła do 10 produktów, bo część jest słaba) i załączam zdjęcie.
Lubię:
- balsamy: Dior Lip Glow oraz YR Bio Nourishing Lip Balm
- pomadki:
*Shiseido Perfect Rouge PK 249 - piękny żywy koral,
*Tom Ford Lip Color Shine 08 Frolic - bardzo subtelny koral, z konsystencji raczej balsam, niż pomadka, mocno nabłyszczający
*IsaDora Jelly Kiss w odcieniu Bare Bliss - piękny odcień nude z nutą różu, najładniejszy, jaki znalazłam, niestety irytują wyczuwalne drobiny,
*MAC, Girl about town - piękna fuksja, cudownie kremowa. Pomadki MAC bywają bardzo różne, ta jest jakościowo świetna,
*Maybelline Colorsensational 120 Citrus Slide - żelowa transparentna pomadka, seria chyba niedostępna w Polsce a szkoda; bardzo fajny tint, nie wysusza, kolor można budować aż do intensywnej fuksji, świetnie owocowo pachnie.
- błyszczyki/pomadki w płynie:
* NYX, Soft Matte Lip Cream Antwerp - piękny intensywny koralowy mat, cudowna konsystencja i trwałość,
*Charlotte Tilbury Sweet Stiletto - lakier do ust, bardzo trwały, ładny neutralny zgaszony róż, świetny dla każdego typu urody,
*Maybelline, Colorsensational Shine Gloss 420 Glorious Grapefruit - niezły drogeryjny błyszczyk, najładniejszy subtelny koral, jaki udało mi się znaleźć na rossmannowych półkach,
*MAC, Kiss&Don't Tell - limitka, śliczny żywy różowy koral
- kredki:
*Astor Soft Sensation Lipcolor Butter - genialne kredki, świetna pigmentacja, rewelacyjna trwałość, dobre nawilżenie, spokojnie te mogłyby stać w którejś marce selektywnej. Odcień Feeling Feline to przepiękny intensywny koralowy róż,
*Sisley Phyto-Lip Twist 1 - kolor nude, trochę za blady z domieszką różu, bardzo ładnie się prezentuje i daje przyjemny efekt na ustach, niestety zatrzęsienie brokatu powoduje, że wraz ze ścieraniem kredki,
brokat jest na całej twarzy :/
Do największych niewypałów w swojej kolekcji zaliczam sławny balsam By Terry w wersji z aplikatorem. Od zapachu można się udusić, na ustach wyglądał średnio, nawilżał kiepsko, dodałam do niego Benetintu, więc jest trochę żywszy, ale dla mnie to wywalone w błoto pieniądze. Innym potworkiem, którego szybko się pozbyłam była matowa kredka NARS w odcieniu Dolce Vita. Wysuszała na wiór - usta po nałożeniu wyglądały, jakby ktoś wyssał z nich resztki wilgoci, jak usta 90-letniej staruszki, do tego mniej twarzowego koloru jeszcze w życiu nie widziałam - taka rozbielona cegła (oczywiście na swatchach w internecie jawił mi się inaczej, jakiś herbaciany róż sobie wymyśliłam
).