Przychodzę z pierwszymi wrażeniami po użyciu (jednokrotnym) żelu myjącego Avalon Organics.
Opakowanie praktyczne, z pompką wydobywającą odpowiednią ilość produktu. Żel średniej gęstości, nie do końca przezroczysty (może to być wina tego, że to była pierwsza pompka, a żelu użyłam bezpośrednio po jego przetransportowaniu do domu).
Na temat wartości myjącej produktu na razie nie mogę wiele powiedzieć, ale na pewno: nie podrażnia, nie wysusza, jest zupełnie neutralny dla oczu. Pozostawia twarz w na tyle dobrym stanie, że po jego użyciu nie muszę biec nakładać toniki (i w tym punkcie jest podobny do mojego ulubieńca z tkmaxxa). Na twarzy nie pozostawia tłustej, ani lepiącej się warstwy (przy czym ja do spłukania twarzy używam sporej ilości wody). Płatek, którym przecierałam twarz tonikiem po umyciu był zupełnie czysty.
I przechodzimy do najważniejszej cechy żelu (w moim wrażeniu po pierwszym użyciu): ZAPACH. Dość intensywna cytryna bez grama sztuczności. Pod tym względem jest to dla mnie produkt idealny - uwielbiam owocowe, naturalne zapachy kosmetyków myjących (np żeli pod prysznic). A orzeźwienie jest takie, że pomimo iż kwadrans wcześniej wróciłam do domu po 12h (w tym godzinie drogi powrotnej w upale) i marzyłam jedynie o wannie i łóżku to po umyciu twarzy byłam w stanie normalnie funkcjonować.
Pierwsze wrażenie jednym słowem (dla tych, które zostały znudzone moim przydługim wywodem): fjufju...
