U mnie w pracy ostatnio wynikła dyskusja nt. kosmetyków, tzn. tego, ile można na nie wydać. Jedna z osób dziwiła się, bo widziała, jak ktoś płacił w drogerii 300 zł za zakupy. A dodam, że wszystko działo się w małym mieście, gdzie nie ma Sephor, Douglasów itd. Nieśmiało zapytałam, czy ta osoba nie kupowała przypadkiem perfum, które jak wiadomo bywają drogie. Pozostali uczestnicy rozmowy niemalże oburzyli się i stwierdzili, że tylko milionerzy albo wariaci mogliby zostawić tyle pieniędzy w drogerii i że przecież nikogo w naszym mieście na to nie stać. Więcej się już nie odzywałam.
Mój małż też czasem narzeka na moje zakupy kosmetyczne. On jest z tych, którzy uważają, że jak ktoś ma jedną parę butów, jedną torebkę i jedną pomadkę, to już w zasadzie wystarczy. Nową można kupić, jak się poprzednia zużyje
I też zdarzają mu się czasem uwagi, typu: po co za coś tak dużo płacić, skoro tańszy puder czy pomadka dałyby podobny efekt. Wtedy piorunuję go wzrokiem i siedzi cicho
Ale żeby była równowaga, miewa dni, kiedy chwali moje zakupy. I zawsze łazi ze mną do perfumerii.
Też mam opory przed wydawaniem na ciuchy takich kwot, jakie wydaję na kosmetyki. Może dlatego (a przynajmniej tak to sobie racjonalizuję), że puder jednak starczy na dłużej niż ciuch. Niestety nawet droższe i - wydawałoby się - lepszej jakości ubrania ekstremalnie szybko przestają się dziś nadawać do noszenia.
Tak jak dzastinaaaaa wolę chyba inwestować w dodatki. Porządnych t-shirtów dawno przestałam szukać, bo zwykle jak materiał jest ok, to nadruk do
Z kolei spodnie muszę brać takie, jakie na mnie w miarę pasują, tzn. nie odstają w talii. A że noszę głównie jeansy i podobają mi się tylko takie, które są jednolicie ciemne i nie mają żadnych dziur, przetarć, frędzelków czy aplikacji, to wybór mam niezbyt duży.
Ostatnio kupiłam sobie jedne "przecierane" jeansy i nawet są ok, ale więcej par nie chcę.
Kosmetyki łatwiej się kupuje, nie trzeba się martwić że tyłek w coś nie wejdzie, a jednocześnie w pasie będzie powiewać.