Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Odeszla ode mnie, a wciąż szuka kontaktu..
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-07-26, 12:02   #1
luckystrike82
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: r-rz
Wiadomości: 12

Odeszla ode mnie, a wciąż szuka kontaktu..


Witam

Jestem prawdziwym debiutantem na tego typu forach ( w ogole na jakichkolwiek forach).
Chyba potrzebuje sie wygadac, moze potrzebuje rady, moze spojrzenia kobiecym okiem...

do rzeczy

Trzy tygodnie temu kobieta z która zylem przez ostatnie 7 lat ode mnie odeszla, byla to jej decyzja, aczkolwiek od ponad 1.5 roku tez bylem nieszczesliwy.

na poczatku, jak to zwykle bywa, bylo cudownie... zaczelismy od przyjazni, dlugo nie widziala we mnie faceta ale przyjaciela. Bylismy szczesliwi ( mielismy po 21/22lata) , szybko zamieszkalismy razem... oboje mielismy prace,oboje jeszcze studiowalismy zaocznie.wszystko bylo w porzadku, zakochalem sie po uszy, ona z reszta tez..Po roku zmienilem prace, zacazalem bardzo dobrze zarabiac, wrecz kosmicznie dobrze, mielismy plany na przyszlosc chociaz moze nie do konca sprecyzowane. zaczelismy jezdzic po swiecie, zmienilismy mieszkanie, generalnie czuc bylo ze inni nam zazdroszcza szczescia w milosci i sukcesow finansowych... Wygladalo bajecznie...
Lecz chyba nie do konca...
bylem wtedy mlodym gosciem, bez doswiadczenia jak postepowac z kobietami... Dusza towarzystwa, bardzo rozrywkowy , bardzo lubiany w towarzystwie... Lubialem wypic...czasem za duzo wypic... mojej kobiecie zaczelo to w pewnym momencie przeszkadzac... bagatelizowalem... nie widzialem problemu...przeciez kazdą banie jej wynagrodze...
Miala pretensje ze na imprezach czesto zapominam o niej, ze inni widza tylko mnie a ona jest gdzies z boku ( nie do konca tak bylo bo ona jest bardzo kontaktowa i baaaardzo lubiana)... przestalismy z czasem wychodzic na imprezy razem...potem juz wcale, do tego jej przyjaciolki gdzies wyjechaly, zaczely sobie zycie ukladac itd... chyba zostala wtedy sama, ze mna, z facetem ktory chociaz bardzo by chcial nie bylby w stanie zastapic przyjaciolki, zrozumiec poradzic w pewnych sprawach. tak tez bylo, tylko ze ona zarzucila mi ze ja bagatelizuje jej problemy, zamknela sie troche w sobie. Kiedys jej powiedzialem zeby sie otworzyla na nowych ludzi zeby znalazla przyjaciolke albo jakies hobby...Oswiadczylem sie, na co ona bardzo czekala...Pozniej zaczalem czuc z jej strony presje co do daty slubu...olalem - moj wielki blad bylem chyba nie dojrzaly, wielki blad ze nie dazylem do rychlego slubu... nie wiem na co czekalem...

Nadal lubialem wypic... ( 4 rok razem)
No i wtedy karta sie odwrocila...chociaz wtedy bylem z niej dumny
zaczela interesowac sie aerobik, chodzila na zajecia, bardzo sie w to wkrecila, bylo ok, znalazla swoje hobby , pasje. Poznala nowych ludzi... i sie wkrecila na maxa...
Bankieciki, imprezy do rana ( tylko dla klubowiczow-niby. totalna bzdura jak sie okazalo potem) zamkniete grono...Ludzie ktorych nie mialem szansy poznac...robiacy na niej wrazenie...Nowa przyjaciolka ktora zasypala ja swoimi mega problemami...( nawet jej nie zostalem tak normalnie przedstawiony) Zaczela sie moja chorobliwa zazdrosc...podejrzenia , szpiegowanie itd...
Ona sobie stworzyla taki alternatywny swiat do ktorego ja nie mialem wstepu-tragedia... nie docieraly moje argumenty..Zaczela sie ozieblosc sexualna...ja zaczalem pic coraz wiecej...Ona cala uwage poswiecila problemom swojej przyjaciolki ktora zaczela miec mega problemy natury zwiazkowo-ciazowo, w ogole olala problem jaki sie tworzyl u nas.Telefon przyspawala sobie do reki, non stop smsy, itd...
Ufff ale sie rozpisalem....soryyy
jade dalej
oboje mielismy chyba tego dosc, i nagle ona wyszla z incjatywa odpoczniecia od siebie, zamieszkania osobno...aby sie ogarnac, NIE ZRYWAMY ZARECZYN
Ja bardzo ciezko znosze to rozstanie, upijam sie, robie glupstwa, lamentuje , namawiam ja na powrot...wszystkie bledy...
trwalo to 40 dni,
wtedy wydazyla sie tragedia w mojej rodzinie...smierc bliskiej osoby
Tego dnia ona byla ze mna, zostala, wrocila....
wtedy bylem szczesliwy ze ona jest ze mna w tych trudnych chwilach...bardzo mnie wspierala...
Chcialem z nia porozmawiac, o tym co wyniknelo z naszego roztania...itd ustalic cos... nie chciala... nie wracalem potem juz do tego... przestalem byc zazdrosny, zaczalem jej dawac wiecej swobody...ona zaczela to wykorzystywac...itd itd itd... nie kochalismy sie przez nastepne pol roku...Dostawalem szalu, ona bagatelizowala pilem... nie wiedzialem jak z nia o tym rozmawiac bo zawsze konczylo sie to awantura...piłem. w koncu poszlismy do lozka...raz, drug potem trzeci...ale kurcze to nie bylo to...Czulem sie jakbym piescil lalke z drewna...raz nawet wstalem i wyszedlem z lozka...
Napilem sie zas, jak codziennie.
w koncu ona postawila warunek picie albo ona
Przestalem pic w ogole, do dzisiaj nie pije... nic sie z jej strony nie zmienilo, a obiecywala mi cale swoje zycie...

Zaczalem ja podejrzewac ze kogos ma, wszystko by na to wskazywalo...brak sexu, czeste wyjcia, smsy, kody w telefonach, drobne klamstwa, wiem ze bardzo sie podobala jednemu kolesiowi z jej nowego grona...malolatowi w sumie (ktory mogl wykorzystac moment gdy ona czula sie zaniedbana przeze mnie). zapytalem ja w koncu wprost co sie dzieje...
zawsze wale prawde prosto w oczy, czy kogos zaboli czy nie.tego tez wymagam od innych... Ona wrecz przeciwnie, wymyslala drobne klamstewka zeby nie robic mi przykrosci, takie gierki, co mnie meg wkurzalo bo zawsze sie potrafilem zorientowac.
zapytalem masz kogos czy ja Cie po prostu nie pociagam

rozplakala sie...bylem pewien odpowiedzi....
a tu chlast w pysk-nie pociagasz mnie...nie mam nikogo, nigdy cie nie zdradzilam . kocham Cie, ale nie jak mezczyzne...;(((

szczerze-nie wiem co bym wolal uslyszec....

oznajmila mi ze odchodzi...znalazla mieszkanie itd.... bez klutni, bez zlosci
tak po prostu...
zanioslem jej walizki...kupilem kwiaty na porzegnanie...
i tyle kurde jak flaki z olejem..

Kocham ja, wiec chce dac jej odejsc, kazdy ma prawo do szczescia... nie mozna zmuszac do milosci...

O co moze jej chodzic....?
od pierwszego dnia rozstania, ona szuka ze mna kontaktu, przyjezdza wyprowadzic psa gdy mnie nie ma ( pracuje do 18) czeka na mnie, dzwoni, smsuje, caluje sie ze mna na powitanie i porzegnanie...
Moze zostawila otwarta furtke... wie ze ja kocham i ze sie zmieniam( dla siebie) Moze nie spodziewala sie ze tak dobrze sobie poradze ( nie pije, zaczalem uprawiac sport, nie zameczam jej, nie jestem natretny..)...
Moze nie potrafi sie radykalnie odciac ode mnie, bo sie martwi ze zrobi mi krzywde...
rozmawialem z nia o tym, ona doskonale sobie zdaje z tego sprawe, ze tak byc nie powinno, ze mi daje nadzieje,,, ... ze wroci...a ja sam nie wiem czy chcialbym , musialaby nad soba popracowac...zrozumiec o co chodzi w zyciu...wtedy bylibysmy szczesliwi...Czego ona tak naprawde chce????


Ufff przepraszam...ze tyle napisalem (chociaz to i tak nie wszystko...) moze ktoras z forumowiczek podzieli sie swoim kobiecym punktem widzenia...
czy ten zwiazek ma jeszcze szanse...?
dziekuje i pozdrawiam
nieLuckyStrike

Edytowane przez luckystrike82
Czas edycji: 2010-07-27 o 08:30
luckystrike82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując