rok temu rozjaśniałam włosy rozjaśniaczem joanny 5-6 tonów i wyszedł żółty, ale nie martwiłam się tym bo przy codziennym myciu dodawałam do wody kroplę fioletu. Kolor miałam bardzo ładny. Od tamtego czasu miałam naruralne średnioblond odrosty, ale prawie nie rzucały się oczy.
Nagle coś mi odbiło i niedawno zafarbowałam włosy na ciemny blond farbą syossa
http://www.syoss.pl/index.php?id=130 kolor wyszedł niemal inentycznie, ale tam gdzie były odrosty wyszedł trochę rudawo. Nie narzekałam na kolor , lecz po 2 tyg miałam go dość i pragnęłam wrócić do jasnego blondu. Kupiłam farbę mroźny perłowy blond
http://www.syoss.pl/index.php?id=126 i wyszedł trochę jaśniejszy (tylko trochę), a odrosty były jeszcze bardziej rude ;(
Włosy mam bardzo zniszczone.. farby i prostownica jednak robią swoje .. ;/
Teraz za jakiś miesiąc planuję znów rozjaśnić włosy i moje pytanie :
czym lepiej : farbą (jeśli tak to jaką) , czy rozjaśniaczem ? i czy nie wyjdą jeszcze bardziej rude ..
Jeśli chodzi o rozjaśniacz to mam upatrzony z joanny 4-5 ton
proszę o odpowiedź