Dot.: DZIECI KOMUNY-wspomnienia z dzieciństwa
czytajac wasze posty przeniosłam się w czasy trudne,ale szczęśliwe.
przypomniałam sobie wysiłek rodziców,żeby coś kupić,a potem wymienic się z rodziną.pamiętam przychodnie śmierdzące lizolem,spluwaczki na korytarzach,zakaz dłuższych odwiedzin w szpitalu.pamiętam sanatorium w rabce,pieczątki na ubrankach,tłok w pociągu-staliśmy w warsie.wsiadanie przez okno ,żeby zdobyć miejsce siedzące,śmierdzące OGÓRKI-autobusy.lody BAMBINO na plazy sprzedawane ze skrzynki.wode mineralną+sok z SATURATORA.czekolada własnej roboty,oraz cukier palony na IRYSKI-cukierki
na koniec słynne sklepy na książeczkę G
(ksiązeczka górnika)choć mieszkałam na śląsku,ale moj ojciec był budowlańcem i tylko mozna było popatrzeć i pozazdrościć na pralki w sklepie.moja ciotka przyjechała z nad morza,żeby córka kupić dwie pralki od swojej kuzynki na G.opłacało jej się kupić,dać kuzynce drobna kwote za przysługę i przewieśc pociągiem do domu 700 km.
NIE WIEM JAK WAM,ALE MNIE ZAPACH WANILII KOJARZY SIĘ Z NALEŚNIKAMI I RACUCHAMI Z DZIECIŃSTWA.
zapomniałam dodać.kiedy przeprowadziliśmy się z nad morza na sląsk za mieszkaniem(czasy komuny)w kazdym pokoju był jeden wzrór tapety papierowej tylko w różnych kolorach.nie rozumiałam dlaczego ,ale chyba to miała być równość klas robotniczych.śmiać mi się chciało kiedy 20 lat po pierwszej przeprowadzce w trakcie remontu uchował się kawałek tej słynnej tapety.oczywiście zachowałam na pamiątkę.
|