[shanianin]

Moja mama ostatnio powiedziała mi, że gdzieś tam wyczytała, że "sposobem amerykańskich nastolatków na zdrową cerę bez trądziku jest smarowanie twarzy pastą do zębów na noc". Ja zacząłem się śmiać, uznając to za kolejną bzdurę, ale jakiś czas później przeczytałem w jakimś czasopiśmie, że w składzie pasty do zębów jest jakiś składnik (ale jaki to nie pamiętam), który jest skuteczny w walce z trądzikiem i zaburzeniami gruczołów łojowych. No i kurde przestało to być dla mnie takie absurdalne... Próbowałem już tylu rzeczy w walce o ładną cerę, że mogę nawet iść spać w paście do zębów Ale właśnie - jak myślicie, Beatko i Drogie Wizażanki, czy to może mieć faktycznie jakiś sens i czy nie ma zagrożenia, że na drugi dzień obudzę się ze skórą odpadającą płatami?