Dot.: Jak pocieszyć po stracie bliskiej osoby?
Takie pocieszenie zaserwowałam mu jak go do domu odwoziłam... On był taki przerażony, pukał nerwowo o cos, jeszcze ta cisza w samochodzie... Gdy zatrzymałam się na światłach odwróciłam się do niego i powiedziałam "nie martw się, wszystko będzie dobrze, zobaczysz". I może nie był by to taki nie takt z mojej strony, gdyby nie to, ze 2 godziny później dostałam telefon od niego...
Na dodatek on należy to facetów typu, "nie chce cię denerwować/martwić, sam sobie ze wszystkim poradzę". Nie żartuje. Raz, gdy wyjechał do babci (mieszkamy w zachodniopomorskim, on do babci pojechał do Zakopanego), trafił do szpitala. O jego pobycie tam dowiedziałam się 2 tygodnie później jak wrócił i to nie od niego, a od jego siostry, przypadkiem bo myślała, że wiem. Gdy poszłam "wyjaśnić" to (czyt. zrobić mega awanturę) usłyszałam od niego " Ale po co miałem ci mówić? Mi nic poważnego się nie stało, jestem cały, a ty nie potrzebnie byś się denerwowała, bo byś nawet do mnie przyjechać nie mogła i znając ciebie nie spałabyś po nocach i po co?" i wiem, że będzie chciał mnie na siłę teraz odsunąć od tej sytuacji, żebym sie "nie martwiła" o niego, bo on sobie sam poradzi...
|