[rozwielitka]

podbijam wątek, bo jestem maniakalną zbieraczką farbek do ust.

Na pierwszy ogień poszedł benetint- piękny buraczkowy kolor, bardzo rzadka konsystencja, różany zapach.
Potem nabyłam na allegro dwie sztuki hi-tech bourjois, różowy i czerwony- odrobinę gęściejsze niż benefit, pachną kwiatem neroli. Wygodny aplikator, chyba lepszy od benetintowego pędzelka.
Dziś upolowałam lip tint max factora w odcieniu 04 berry, pachnie słodko i zapach może drażnić, ma też słodki smak. Bardzo wygodna forma pisaczka, idealnie można zaznaczyć kontur ust. Testuje trwałość, na razie posiłek usta przetrwały nienaruszone.
Leci do mnie z ebaya bourjois so delicate w odcieniu 57, mocna czerwień chyba. Nie mogę się doczekać

w tej formie kosmetyku uwielbiam trwałość, brak klejenia, świecenia- po prostu idealne zlewanie się z odcieniem ust, lekkie podkręcanie natury w subtelny sposób. Świetna jest też dowolność w stopniowaniu efektu, od lekko zaznaczonego koloru po dramatyczne usta.

Nie umiem wybrać swojego ulubieńca, zmieniam lip tinty i pewnie będę poszerzać kolekcję.