Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Rozwód kościelny
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-05-14, 09:44   #22
Klarissa
Zakorzenienie
 
Avatar Klarissa
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 16 431
Smile Dot.: Rozwód kościelny

Cytat:
Napisane przez NIKaP-n Pokaż wiadomość
A tu nie do końca się zgodzę Klarissko kochana
Składając obietnicę "aż do śmierci" nikt z nas nie sądzi, że kiedyś się może wszystko w tym związku zmienić. Że kiedyś dojdzie do tego, że ta druga osoba (a także i my) możemy tak bardzo się zmienić, zmienić swoje zachowanie poglądy. To, co dobrowolnie przysięgamy- jest naszą nadzieją. I oczywiście wiarą. Bo wierzymy, że tak właśnie będzie.
Niestety, życie weryfikuje nawet najbardziej skrajne i entuzjastyczne poglądy, a ja życzę wszystkim, aby przysięgi mogły być na całe życie.

Gdyby nie wiara (jako wiara w Boga) i wiara w trwałość sakramentu małżeństwa etc... to nikt by nie stawał przed ołtarzem, bo o to w tym biega, żeby nie rzucać słów na wiatr. Sądzę, że każdy myśli wtedy: tylko On, na Zawsze On (Ona).
Czasem, chociaż się bardzo chce, nie sposób dotrwać razem do końca życia. Nie wystarczą chęci z jednej strony, kompromisy i ogromne chęci muszą być z dwóch stron. O tym wie każda z nas, która ma za sobą jakikolwiek "poważny" związek. A co, jeśli ta druga strona nagle zakochuje się w kimś innym, zmienia wiarę, odnajduje sens życia w czymś, co nam zupełnie nie pasuje?

Mimo najszczerszych chęci i serca pełnego miłości "aż po grób" nie jesteśmy w stanie wziąć do końca odpowiedzialności za własną przysięgę...
No bo czy można uszczęśliwiać drugą stronę na siłę?
Rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, ale ja to widzę trochę inaczej:

Wraz z mężem obiecywaliśmy coś sobie dobrowolnie, nikt nas nie zmuszał. Mieliśmy świadomość tego, że możemy się zmienić w ciągu naszego życia (np. w okresie ciąży ) ale zobligowaliśmy siebie wzajemnie do tego, że nawet w sytuacji zmian będziemy się starać do siebie wzajemnie dostosowywać, jednym słowem, że będziemy się troszczyć o to, żeby nasz związek się nie rozpadł z jakiegokolwiek powodu. I ja zamierzam się tego trzymać.

Jeśli jednak by się stało tak jak piszesz - to znaczy, że mój mąż zmieniłby zdanie i chciał się rozstać to nie starałabym się wtedy o stwierdzenie nieważności sakramentu Sakrament był wzięty ważnie i świadomie przez nas oboje. I z tego trzeba sobie zdawać sprawę - że jest tylko 1 szansa. Oczywiście nie chodzi mi teraz o przypadki gdzie małżeństwo faktycznie nie było ważnie zawarte, tylko o takie właśnie jak u autorki wątku. Nawet jeśli partner nas skrzywdził to moim zdaniem należy się pogodzić z porażką - tylko to zostaje. Co innego, gdyby od początku nas ktoś oszukał.

Wydaje mi się, że jeśli ktoś myśli, że może sobie zawierać śluby, składać przysięgi a potem na podstawie kłamstw je "unieważniać" to nie jest do małżeństwa zbytnio dojrzały - ani kościelnego, ani cywilnego ani nawet w sekcie Moon

Cytat:
Co do autorki postu, nie sądzę, aby wiara miała tu jakiekolwiek znaczenie... Raczej chodzi o to modne właśnie ostatnio słowo -lans
Umówiliśmy się? wow, umówcie się lepiej z eks na kawę, bo widzę, że wiele Was jeszcze łączy
To swoją drogą
__________________
Mam dwoje okruszków - jeden większy, a drugi całkiem malutki
Klarissa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując