Skończyła mi się emulsja Lirene, więc ruszyłam do aptek, popatrzeć, co mają.
W niemieckich aptekach głównie LRP, Avene. Lierac. Antheliosów nie znoszę, Lieraca nie znam (w sensie, nie wiem, jak dobre mają filtry, nie patrzyłam na składy), więc wzięłam Avene do cery normalnej/mieszanej. Filtr nakłada się fajnie, przez pierwszą godzinę też jest fajnie, ale potem zaczynają powstawać białe plamy, okropnie wchodzi w bruzdy wokół ust, widać tam dwie białe krechy. Oddałam go więc do apteki, bo Avene daje taką możliwość.
W zamian kupiłam
Vichy Capital Soleil do tłustej cery. Jest lepiej, ale to chyba dalej nie to
Też włazi w bruzdy, trzeba go bardzo starannie rozcierać, bo ma skłonność osadzania się w rozszerzonych porach. Nie przetłuszcza mocno.
Generalnie dla mnie problemy z filtrami są jak do tej pory dwa:
1. Ilość którą trzeba nałożyć. Bo owszem, jak położę tyle co zwykłego kremu, to jest fajnie. Ale jak trzeba dosmarować trzy razy tyle, to niestety nie ma szans, żeby nie było widać bielenia czy żeby cera była matowa (zwłaszcza tłusta cera, która z definicji nigdy nie jest matowa).
2. Współpraca z pudrem matującym - celowo nie piszę, że z makijażem, bo to jest już w ogóle u mnie niewykonalne.
Filtr jako tako leży na skórze, oczywiście świecąc się ponad dopuszczalne normy. Problem zaczyna się, jak muszę go zmatowić. Puder podkreśla bielenie, w niektórych miejscach się warzy lub razem z filtrem osiada białymi kropkami w porach. Jak próbuję rozetrzeć taki zważony placek, to całość się wałkuje i w zasadzie to chyba ścieram całą warstwę filtra.
Poza tym żaden z moich filtrów nie chce dobrze się rozprowadzać na serum żelowym, wałkuje się wtedy, robią się okruchy ciasta. A sam filtr to dla mnie nie jest pielęgnacja