[kalincia]

Napisane przez dora209

Jego mama tez sporo pieniedzy laduje w ten dom, przepisany jest na niego ale ona wyklada duzo kasy, chce nam umeblowac cała góre ze swoich pieniedzy. Ja zle bym sie czula w tym domu nie wkladajac nic od siebie. No wiec widze teraz ze chyba dobrze mysle. Jestem uparta na to mieszkanie. Poinformuje narzeczonego ze albo kupimy przed slubem mieszkanie w miescie albo nie wracam do polski. Wiem,że bede w tym konsekwenta.

Mówiłam, że nie szukasz kompromisu.

---------- Dopisano o 21:10 ---------- Poprzedni post napisano o 21:08 ----------

Napisane przez dora209

Ty nie szukasz kompromisu. Ty chcesz, żeby on zrezygnował ze swojej wizji przyszłości i zgodził się na twoją.

Jaki zresztą kompromis jest tu możliwy.





Masz dużo racji, może to prawda z tym kompromisem. Ale mimo wszystko jestem w stanie dla niego przeprowadzic sie do małego miasteczka i kazdy weekend spedzac w tym domku na wsi, to jest dla mnie po częsci kompromis. Ja mu mowiłam ze problem polega na tym że ja moge mieszkac w kazdym innym miejscu niz tam, naprawde byle zaproponował coś innego, a on nie chce nigdzie indziej niż w tym domku...

Ma prawo nie chcieć. Tak jak ty - chcieć.
Czy rozumiesz, że to oznacza rozstanie, chyba że on ustąpi/ty ustąpisz?
Jesteś na to gotowa, czy uważasz, że on ma ustąpić i już?