Truskawkowa ja długo farbowałam włosy na blond - a właściwie niszczyłam je rozjaśniaczem. Od pół roku stopniowo u fryzjera przyciemniałam włosy i obecnie mam już włosy koloru brązowego. Kolor uzyskany za pomocą farby L'oreala Casting. Chyba przy niej zostanę, bo ostatnio farbowałam 4 lutego i teraz powtórzę farbowanie dopiero w połowie maja. Więc wątpię, żeby farba siała aż takie spustoszenie. A niestety bez farby się nie widzę jakoś...
Ja też niestety mam coś z genetyką, hormonami. Dermatolodzy bagatelizują mój problem, chociaż moja mama ma łysienie plackowate
Ja w podobnych miejscach tracę włosy i muszę jakoś poważnie się za to zabrać. Tylko wiesz, trochę mnie państwowa służba zdrowia odstrasza, a na prywatnego lekarza, badania hormonalne i leki muszę mieć grubszą gotówkę. Może na własną rękę warto zbadać jakieś hormony i iść z tymi wynikami już?
Na razie próbuję ratować się sama
Bo generalnie jakoś zaniedbałam włosy ostatnio, więc to pogłębiło problem. Do tej pory włosy mi praktycznie ZAUWAŻALNIE nie wypadały. Mimo zniszczenia rozjaśniaczem trzymały się głowy. A od paru tygodni katastrofa...
Dzisiaj zauważyłam, że włosy jakoś drastycznie nie wypadają mi przy myciu, przy ich rozczesywaniu, a przy zwykłym przeczesywaniu w ciągu dnia!!! Pewnie się łamią, stąd problem. To wypadania zrzucam też na barki przesilenia wiosennego!
Powiem Ci co mam i stosuję (ale to od niedawna ten atak dopiero):
- olejek rycynowy, pokrzywowy
- nafta kosmetyczna z olejkiem
- oliwka Hipp
- Seboradin
- Radical (mgiełka)
- maseczki Kallosa mleczna i z łożysk
- WAX
- jedwab
SLS mi nie straszne, chociaż czasem z tego włosy oczyszczam szamponem dla dzieci Hipp. Stosuję zamiennie coś z silikonami i coś bez. Myję głowę szamponami Barwy: tataro - chmielowy, pokrzywowy oraz Gliss Kurem lub Pantente Pro V.
Stosowałam też przez trzy tygodnie ampułki Joanny - raz te wzmacniające z rzepą, a raz te z apteczki babuni. Robię maseczki z żółtka, miodu, rycyny.
Jestem na bieżąco z wątkami na fryzjerce. W biochemię też się bawię - proteiny roślinne, kwas l-mlekowy, keratyna.
To wszystko jest jednak za mało. Włosy na pewno się jeszcze nie przejadły, bo staram się rozsądnie to wszystko dawkować.
Zależy mi na tym, żeby włosy zaczęły powoli odrastać. Coś jeszcze w tej materii byś mi mogła polecić? Chyba tylko tej rzepy i cebuli jeszcze nie próbowałam
A co do wnętrza... Zaczęłam tym Vitapilem. Teraz kończę dopiero miesięczną kurację i zastanawiam się co dalej. Wiem, że efekty to dopiero może po 3 miesiącach. Ale Vitapil drogi, a poza tym widzę, że są inne skuteczne preparaty.
Zastanawiam się teraz nad Bellisą i chyba kupie na dalszą część kuracji. Coś do tego dodać, by wzmocnić ich działanie? Gdzieś mi się przewinęły nazwy tauryna i biotyny? Ale co, jak, z czym? Byłabym wdzięczna za jakieś porady odnośnie tej kwestii
Aaa i jestem już w klubie pijaczek pokrzywy