czytałam tu o tym wszystkim związanym z instruktorami
rzeczywiście czasem zdarzy się trafić jednej na milion, że instruktor <może> się zakocha
Ja w sobotę z moim instruktorem (tzn - już byłym instruktorem) byłam na piwie, na jednym, dwóch się nie skończyło - mecz oglądaliśmy razem z pubie, śmiał się ze mnie, że powinnam urodzić się chłopcem, ale potem stwierdził, że by tego nie przeżył. Potem, trochę się sytuacja wymknęła spod kontroli... Dopiero w poniedziałek zadzwonił do mnie, pogadać, dzisiaj się widzieliśmy...
Wyjaśniliśmy sobie wszystko, ale uznaliśmy, że soboty nie żałujemy, niedługo znów jesteśmy umówieni i sama nie wiem, jakie on ma do mnie podejście - ani, jakie ja do niego -czasem wydaje mi się, że to kumpel , z którym się fajnie rozmawia i ogląda mecze, a jednak czasem , że coś między nami jest. Znamy się zaledwie trzy miesiące, więc co ja mogę właściwie o nim wiedzieć - nooo... to taka moja sytuacja z instruktorem, chociaż to już przeszłość gdy mnie uczył jeździć