Uśpienie psa...kiedy ten moment? - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Hobby > Zwierzęta domowe - wiZOOż

Notka

Zwierzęta domowe - wiZOOż Forum dla miłośników zwierząt domowych. Szukasz porady w temacie psów, kotów, żółwi, chomików itp.? Forum wiZOOż to miejsce dla ciebie.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-07-22, 21:45   #31
Angel_00
Zakorzenienie
 
Avatar Angel_00
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 5 272
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

to minie trzymaj się bo wiem jak to ciężko pamiętaj jakim kochanym psiakiem była, i pomyśl sobie że już się nie męczy
__________________




Angel_00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-09-02, 20:35   #32
rybka19883
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 1
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

x

Edytowane przez rybka19883
Czas edycji: 2011-06-19 o 14:44
rybka19883 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-09-02, 21:07   #33
Veredise
Zakorzenienie
 
Avatar Veredise
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 3 493
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Wiem doskonale co przeżywasz, bo niecały miesiąc temu odszedł mój piesek - też miał 13 lat i był ze mną przez ponad połowę życia. Straszny żal, nawet teraz jak to piszę to mam oczy mokre. Ale wiesz, z czasem jest lepiej, brakuje go ciągle, ale pamięta się lepiej te dobre chwile niż te złe na końcu. I radość, którą nam dał jest nieporównywalnie większa w stosunku do tego żalu, więc tak to sobie tłumaczę. I fakt, pusto, nikt nie merda, nikt nie wita... Tak pusto, że moi rodzice i ja nie wytrzymaliśmy i przygarnęliśmy szczeniaczka. Urwanie głowy z nim jest, więc nie ma czasu na rozpaczanie, co oczywiście nie znaczy, że o tamtym zapomnieliśmy. Tamten był jedyny w swoim rodzaju i zawsze będziemy go pamiętać. Czasem nawet łapię się na tym, że myślę: "szkoda, że ta mała nie pozna swojego "starszego brata" "
Trzymaj się. Niestety tak to jest, że jak się kocha to się i cierpi. Jedynym sposobem, żeby nie cierpieć byłoby nie kochać, ale co wtedy to wszystko warte. Straciliście domownika i przyjaciela, ale 13 lat spędzonych z nim nikt Wam nie odbierze.
__________________
- Ah elle aime bien ça les stratagemes!
- Oui...
- En fait, elle est un peu lache. Je crois que c'est pour ça que j'ai du mal a saisir son regard.




Veredise jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-09-03, 22:31   #34
Liraeth
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Katowice/CK
Wiadomości: 1 477
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Ehh... powiem Ci, że jestem w podobnej sytuacji... moja Kessi ma 14 lat, problemy ze stawami, przerzuty raka a niedwano w te upały miała mikrowylew i teraz opada jej jedna powieka. do tego jest głucha i prawie ślepa. Też zaczyna jej się zdarzać załatwiać w domu -myślę że ona tego po prostu nie czuje.
Co prawda chodzi jeszcze samodzielnie, ale z trudem. Ostatnio dostała takie tabletki od weterynarza i trochę lepiej jest z tym chodzeniem, ale szczerze to nie wiem ile jeszcze pożyje... nawet ciężko mi o tym mówić, bo praktycznie dorastałam z nią Na razie nie widać żeby cierpiała, bo mimo że niema siły to humor ma dobry, nawet bawić się chce, ale gdyby cierpiała...
Też uważam tak jak większość dziewczyn, że jeżeli widzisz że pies cierpi i nie możesz mu pomóc to niestety nie można pozwolić by się męczył, chociaż to ciężkie dla nas, bo przecież kochamy swoje zwierzaczki... wiem jedno, że jak Kessi będzie cierpieć i nie będzie mogła chodzić to sama ją zaprowadzę do weterynarza, chociaż pewnie serce mi pęknie. a czemu tak mówię? Znajomy miał psa, za nic nie chciał go uśpić, bardzo go kochał, ale on już tez nie jadł, nie wstawał, nie załatwiał się nawet samodzielnie. Patrząc na to jak podpina go do kroplówek, wciska mu jedzenie, "załatwia się za niego"... po prostu uważam że to było już niepotrzebne. upokarzające nawet dla tego biednego pieska.
Nie wiem czy mój wywód ma sens, ale chciałabym go podsumować tak: do póki jest nadzieja trzeba pomagać i wspierać, ale nie powinniśmy utrzymywać zwierzaka za wszelką cenę przy życiu wtedy gdy cierpi tylko dla naszego komfortu psychicznego. mam nadzieję, że moja wypowiedź nikogo nie urazi, jeśli tak to przepraszam.
Liraeth jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-09-29, 14:03   #35
baddie
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Pierwszy raz jestem na forum dziś.Tak czytam co piszecie o pieskach swoich, prawda jest taka , ze pies uczy nas miłości, odpowiedzialności za druga istotę, przyjaźni bezwarunkowej,nieskrepowa nej radości.Moje serducho bo tak nazywam swojego psa dziś konczy 17 lat...zawsze myslałam, ze bedzie żył krócej i teraz cieszę sie kazdym dniem, w którym jest ze mną.Mimo iz tera juz nie ma mowy zeby iść z nim na całodniowy spacer, pobiegać, poskakać to nie wyobrazam sobie jak go nie bedzie.On sie tak strasznie do mnie przywiązał, ze jak nie spie w domu to pół nocy chodzi i mnie szuka...a widzi juz słabo , czasem stanie w kącie i tak stoi, nie wie gdzie jest, starość jest straszna, ale to nam tylko uzmysławia, ze nas wszystkich to czeka.Moj pies jest jedyny w swoim rodzaju, jak miał jedenascie lat to podupadł na zdrowiu, czesto miała skurcze łap,nie mogł chodzic , miał tez inne dolegliwości,w obawie, ze odejdzie kupilismy drugiego psa, który ma juz 6 lat!I zyja sobie psinki obok siebie tak2 lata temu na sylwestra miał mikrowylew, to co wtedy przezyłam było straszne, wyglądał jka warzywo, sikał pod siebie, dostał okropnego oczopląśu, nie mogł ustac na nogach, głowa mu latała jedna stronę, widok straszny!!!Myslałam, ze to juz koniec...tak sie strasznie bałam, ale wyszedł z tego, lekarz powiedział, ze zostanie mu taka przechylona głowa, a on trzyma ja prosciutko tylko czasem jak podskoczy to straci rownowage.Nawet w piłke mi nie da pograc, bo zabiera i sie chce bawić...teraz sika w domu i to kilka razy dziennie, ciezko sie na to nie wkurzac,wiec poszukałam pieluch dla psa w necie i tak tu trafiłam.Ciesze sie ze jest ze mna, ale dobija mnie mysl ze kazdy dzien zbliza mnie do jego odejscia...(( Jedno jest pewne, nikt mi nie zabierze tych wszystkich pięknych lat, kiedy wychodzilismy rano nad rzeke a wracalismy dopiero wieczorem...
baddie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-05, 12:58   #36
baddie
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Cytat:
Napisane przez baddie Pokaż wiadomość
Pierwszy raz jestem na forum dziś.Tak czytam co piszecie o pieskach swoich, prawda jest taka , ze pies uczy nas miłości, odpowiedzialności za druga istotę, przyjaźni bezwarunkowej,nieskrepowa nej radości.Moje serducho bo tak nazywam swojego psa dziś konczy 17 lat...zawsze myslałam, ze bedzie żył krócej i teraz cieszę sie kazdym dniem, w którym jest ze mną.Mimo iz tera juz nie ma mowy zeby iść z nim na całodniowy spacer, pobiegać, poskakać to nie wyobrazam sobie jak go nie bedzie.On sie tak strasznie do mnie przywiązał, ze jak nie spie w domu to pół nocy chodzi i mnie szuka...a widzi juz słabo , czasem stanie w kącie i tak stoi, nie wie gdzie jest, starość jest straszna, ale to nam tylko uzmysławia, ze nas wszystkich to czeka.Moj pies jest jedyny w swoim rodzaju, jak miał jedenascie lat to podupadł na zdrowiu, czesto miała skurcze łap,nie mogł chodzic , miał tez inne dolegliwości,w obawie, ze odejdzie kupilismy drugiego psa, który ma juz 6 lat!I zyja sobie psinki obok siebie tak2 lata temu na sylwestra miał mikrowylew, to co wtedy przezyłam było straszne, wyglądał jka warzywo, sikał pod siebie, dostał okropnego oczopląśu, nie mogł ustac na nogach, głowa mu latała jedna stronę, widok straszny!!!Myslałam, ze to juz koniec...tak sie strasznie bałam, ale wyszedł z tego, lekarz powiedział, ze zostanie mu taka przechylona głowa, a on trzyma ja prosciutko tylko czasem jak podskoczy to straci rownowage.Nawet w piłke mi nie da pograc, bo zabiera i sie chce bawić...teraz sika w domu i to kilka razy dziennie, ciezko sie na to nie wkurzac,wiec poszukałam pieluch dla psa w necie i tak tu trafiłam.Ciesze sie ze jest ze mna, ale dobija mnie mysl ze kazdy dzien zbliza mnie do jego odejscia...(( Jedno jest pewne, nikt mi nie zabierze tych wszystkich pięknych lat, kiedy wychodzilismy rano nad rzeke a wracalismy dopiero wieczorem...
Nie moge w to uwierzyć ze kilka dni temu napisałam taka szczęsliwa tego posta, dziś już mojego serca ze mną nie ma...29-ego miał urodziny a 3ego musiałam go uspać...w sobote siostra poszła z nim do weterynarza, a w niedziele było po wszystkim, nie moge znależć sobie miejsca, jest mi smutno, pusto beznadziejnie, 3 dzien placze, wiem , ze lepiej nie mogło sie zdarzyć, była piekna słoneczna niedziela, wziełam go biednego na słoneczko przed lecznicą, zeby poczuł ostatnie promienie...podrapałam go ostatni raz za uszkiem, wycałowałam, poprzytulałam, sama nie wiem jak to zrobiłam, ze byłam taka opanowana, nawet 24 h sie nie meczył, to dobrze, ale tak bardzo mi brakuje go!!!Zawsze myslałąm, ze jakas choroba na starosc potrwa troche, ze bedzie czas zeby sie przyzywczaic do tej mysli, ze odejdzie, a to wszystko stało sie tak szybko...moj najwierniejszy przyjaciel, zawsze był ze mna, 17 lat...ciesze sie , ze odszedł w ramionach ukochanej osoby, ze długo nie cierpiał, ale czy tam gdzie jest jest mu lepiej bez swojej Pani?Czasem widze, jak sobie biega po pieknej zielonej łace, taki szczesliwy, bez bólu, zdrowyi radosny...mam nadzieje, ze tak właśnie jest...
mam nadzieje, ze rozumiecie, jak bardzo to przezywam, jak bardzo to boli, ale teraz nie moge myślec o sobie, tylko o nim, ze jest mu lepiej.I czasem całkiem dobrze sie trzymam, by po chwili wybuchnąc płaczem z bezsilności, gniewu, złości, ze nie moge nic zrobic, nie moge cofnąć czasu, zapomnieć, i ze nigdy juz go nie przytule...ale kochać bede na zawsze...
baddie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-01-06, 17:42   #37
mm1968
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 4
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Chociaż minęło 2 miesiące jak uśpiłam swojego kochanego pieska boksera. Miał 10lat. Długo walczyliśmy o jego zdrowie ale nowotwór nam go odebrał, ostatnie 2 tygodnie jego życia znosiliśmy go na podwórko,bo w domu nie chciał zrobić siku , na podwórku musiałam go trzymać żeby zrobił siku bo nie miał siły stać.Nie chciał jeść karmiłam go ,tylko dużo pił. Nie chodził wcale tylko leżał na swoim tapczanie.Widać jak cierpiał .A ja nie mogłam pozwolić aby tak cierpiał i podjęłam decyzję o uśpieniu, choć była bardzo trudna . To był mój najwierniejszy przyjaciel .Takiego już nigdy nie będę miała.
mm1968 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-05-15, 11:33   #38
malaDarunia
Wtajemniczenie
 
Avatar malaDarunia
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Swarzędz
Wiadomości: 2 415
Send a message via Skype™ to malaDarunia
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

mój pies pogryzł dziś moją siostrę.
kolejny raz pogryzł członka rodziny. bez powodu.

mam rottweilera...

mam dość tego psa.

ma 12 lat i mu tak odbija, że szok. im starszy, tym głupszy.

nie wiem co mam z nim zrobić. był na tresurze w renomowanym ośrodku- nic nie dało. powiedziano nam, że raz na jakiś czas w miocie pojawia się taki pies, z którym nic nie da się zrobić i na takiego trafiliśmy.

od małego był agresywny. nie można go puścić luzem, bez kagańca, w kagańcu też nie, bo się rzuca na inne psy i ludzi.
mam stracha, kiedy idę z nim na spacer i z naprzeciwka idzie inny pies, bo wiem, że zaraz będzie się rzucał.
jest grzeczny i kochany dopóki nie widzi na swej drodze innego psa bądź podejrzanego człowieka. tyle tylko dało szkolenie: idzie przy nodze, potrafi wykonywać różne komendy do tego czasu, w którym nie zauważy innego psa.

pies słucha tylko mojego ojca. jest to jedyna osoba, która może podejść do psa i zamieszać mu w misce kiedy ten je. oo i jeszcze dziadek może swobodnie chodzić po domu ( z tych "obcych" których na co dzien u nas w domu nie ma)
tylko jego |jeszcze| nie pogryzł z mojej rodziny +połowy klatki (pies ugryzł kilka postronnych osób, bo mój "mądry" tata kilka razy szedł z psem bez kagańca i nie zachował ostrożności...- brak mi słów na tą głupotę!)

nie wiem czy psu odwala już na starość, czy może ślepnie, że nie poznaje swoich.

kiedy wychodzę z domu i chce zamykać drzwi, pies rzuca się na nie. gdyby ich nie było, pewnie rzuciłby się na mnie. nie wiem... może nie chce sam siedzieć w domu i dlatego tak robi.

kiedy ktoś do nas przychodzi, psa trzeba zamykać w innym pokoju, żeby nie pogryzł... kiedy są goście, pies jest w innym pokoju. czasem ojciec wpuszcza go do pokoju i pies wtedy leży. jak ktoś chce wstać od stołu czy coś to trzeba go zamknąć, bo boimy się ze zaatakuje.

powiem szczerze, że po dzisiejszej akcji myślimy z mamą i siostrą żeby go uśpić. po każdym pogryzieniu tak myślimy, ale nic w tej sprawie nie ruszyło...
powinnyśmy zrobić to już dawno. gdyby policja dowiedziała się ile razy ten pies zrobił komuś krzywdę dostalibyśmy taki nakaz z góry na 100%, jednak zawsze wszystko było załatwiane ugodowo z sąsiadami czy znajomymi... czuje że to błąd
ojciec nie chce słyszeć o uśpieniu psa. cały czas twierdzi, że to jest nasza wina. że go ZAPEWNE bijemy i przeganiamy (co nie jest prawdą...) i dlatego nas nie słucha.

mam już dość tego psa... naprawdę. mówię to z czystym sumieniem.
wiem, że jeśli go nie uśpimy to komuś stanie się kiedyś coś gorszego.

do ojca żadne argumenty nie przemawiają. to jego "synuś", wiec jak mogę myśleć o tym żeby go uśmiercić O to chodzi że kur... mogę, bo się boję tego gada, boję się że znowu mnie ugryzie i tyle.
myślę o tym, żeby zrobić to za plecami ojca. bo ktoś musi się tym zająć.
__________________
Kobiety są niewolnicami tylko tych, którzy potrafią je mocno trzymać i dogadzać ich kaprysom.
(Bolesław Prus)
malaDarunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-16, 00:11   #39
alga1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 38
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

małaDarunia powiem Ci, że jesteście w trudnej sytuacji. Pies ma już 12 lat, jest więc z Wami bardzo długo. Twój tata jest pewnie bardzo do niego przywiązany i nie widzi problemu, bo według niego jemu pies nie zagraża.
Ja w życiu nie wytrzymałabym z takim stworzeniem tyle czasu i nie wiem jak to możliwe, że twój tata na to pozwolił. Przecież to ogromne ryzyko, tyle się słyszy o tych groźnych pogryzieniach, nawet śmiertelnych... Tym bardziej, że psiak jest rasy uznawanej za jedną z najgroźniejszych. Twój tata nie zdaje sobie sprawy co może się wydarzyć, tym bardziej, że psy rzeczywiście na starość głupieją i stają się czasem zupełnie nieprzewidywalne (wiem po swoim i wielu innych).

Ja zalecałabym poważną i konsekwentną rozmowę, wyjaśnijcie ojcu, że boicie się psa i nie akceptujecie go w domu. Może pokazać mu kilka przypadków, kiedy to groźny pies pogryzł swojego pana. Jestem pewna, że nawet Twój tata nie może się czuć bezpieczny przy takim psie. Może jednak da się przekonać, można zaproponować, że oddacie go do schroniska (chociaż tam zapewne zostałby od razu uśpiony, bo jest bardzo groźny), wtedy będzie mu może łatwiej. Albo może oddać komuś, kto takiego psa potrzebuje, np do pilnowania podwórka.. No nie wiem, to na prawdę trudna sytuacja, ale myślę, że dla Twojego taty rodzina i jej bezpieczeństwo powinny być ważniejsze niż śmiertelnie groźne zwierzę w domu. Trzymam kciuki!

Edytowane przez alga1
Czas edycji: 2011-05-16 o 00:12
alga1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-16, 02:19   #40
201604190949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 7 274
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Oddanie tego psa 'do pilnowania podwórka' to najgorsza rzecz jaką można zrobić.
Tu potrzebny jest behawiorysta. Nie szkolenie 'daj łapę' tylko potężna praca z psem i rodziną. Jeśli Twój tata tak bardzo kocha psa to nie będzie chyba robił problemu z wyłożeniem kasy?
Tylko pamiętaj, to nie może być ktoś z ogłoszenia, pierwszy lepszy człowiek. Musisz poszukać informacji, opinii i znaleźć kogoś dobrego.
Z tego psa mogą być jeszcze... ludzie Tylko Twój ojciec musi przestać przymykać oczy na problem. Pokaż mu, że ten pies najprawdopodobniej się boi. On nie umie żyć w naszym, ludzkim świecie, nie rozumie naszego postępowania, tego co się dzieje. Trzeba mu pomóc bo jest nieszczęśliwy.

Gdyby ktoś uśpił mojego zwierzaka za moimi plecami to nie chciałabym mieć z nim nic do czynienia. Kiedykolwiek. Nie ważne czy mama czy mąż czy dziecko.
Jeśli chcesz jeszcze kiedyś rozmawiać z tatą, który jak widać jest zakochany w swoim psie, to nie rób tego pod żadnym pozorem.

Edytowane przez 201604190949
Czas edycji: 2011-05-16 o 02:21
201604190949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 21:05   #41
wicher89
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 1
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Witam, dziś właśnie byłem uśpić mojego kochanego jamnika szorstkowłosego. Suczka Zuzia, miała 15 lat, od jakiegoś czasu stan jej się pogorszył dramatycznie, przestała jeść i pić, ograniczała chodzenie miała napuchnięte tylne łapki, a na brzuchu miała sama rany, nawet już nie szczekała od jakiegoś czasu, nie piszczała. Na dwór wynosiliśmy ją rękami. Pewnego dnia nie mogła się sama położyć co ją kładliśmy to wstawała i nosek opuszczała powoli. Nie reagowała nawet na Z każdym dniem było coraz gorzej, ostatnie 2 tygodnie były jak i dla niej jak i dla nas- rodziny trudno. Przywiązaliśmy się do naszej Zuzi teraz jest smutek i są łzy ale z drugiej strony ciesze się że miałem takiego wspaniałego, mądrego psa, nie mogłem patrzeć jak się męczyła.. Weterynarz powiedział że miała guzy i nie ma szans na wyleczenie. Przy takich guzach stan psa zmienił się gwałtownie z każdym dniem. Dobrze że już się nie męczy, jeszcze to do mnie nie dotarło ale wkrótce pojawi się tesknota. http://a3.sphotos.ak.fbcdn.net/hphot..._8041995_n.jpg
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg 247245_2046890700273_1484606662_2212883_8041995_n.jpg (62,2 KB, 27 załadowań)
wicher89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-12-20, 13:49   #42
bascari
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 1
Unhappy Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Witajcie, piszę na tym forum pierwszy raz, a więc wszystkich serdecznie witam.
Mam wielki problem z moja sunią, a dokładnie nie wiem co mam zrobić. Moja sunia ma ok 15 lat, nie wiem dokładnie, ponieważ przygarnęłam ją z ulicy, choruje na zwyrodnienia stawów tylnych łapek, i ma guzki gruczołów mlekowych. Wszystko zaczęło się dokładnie tydzień temu. Kiedy wychodziłam do pracy Basia (sunia) leżała na podwórku na boku próbując się w jakikolwiek sposób podnieść ale niestety nie mogła, wyglądało to strasznie. Z miejsca zabrałam ją do weterynarza, podano jej leki przeciwzapalne i bólowe, i pobrano krew do badania. Wieczorem sunia poczuła się lepiej. Tzn. wstała sama, załatwiła się, napiła wody i zjadła. Była bardzo słaba ale w porównaniu do poranka to jej stan był super. Z dnia na dzień czuła się, minimalnie, lepiej. Nawet sama chciała schodzić ze schodków przed domem. Wyniki morfologii i biochemii były ok. Dostała antybiotyk do domu. Niestety wczoraj wieczorem jej stan straszliwie się pogorszył. W ogóle się nie ruszała, nie chała pić ani jeść. Rano dzisiaj pojechałam do weta. Pani doktor znowu jej dała zastrzyki. Więc się trochę lepiej poczuła i coś zjadła. Ale ja obawiam się, że historia będzie się powtarzać. Klika dni dobrze i znowu... a ja nie mogę jej tak cały czas wozić do lekarza, po pierwsze waży 30 kilo i nie mam siły już jej dźwigać, a po drugie pracuję i ona jest teraz sama. A po trzecie nie chciałabym, żeby psina cierpiała, a wiem że ja wszystko boli bo się nie daje dotykać i jej oczka są tak strasznie smutne. Co wy zrobilibyście w takiej sytuacji?? Proszę doradźcie mi coś?? ;(
bascari jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-21, 23:10   #43
lunatique
Rozeznanie
 
Avatar lunatique
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 531
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Cytat:
Napisane przez bascari Pokaż wiadomość
Witajcie, piszę na tym forum pierwszy raz, a więc wszystkich serdecznie witam.
Mam wielki problem z moja sunią, a dokładnie nie wiem co mam zrobić. Moja sunia ma ok 15 lat, nie wiem dokładnie, ponieważ przygarnęłam ją z ulicy, choruje na zwyrodnienia stawów tylnych łapek, i ma guzki gruczołów mlekowych. Wszystko zaczęło się dokładnie tydzień temu. Kiedy wychodziłam do pracy Basia (sunia) leżała na podwórku na boku próbując się w jakikolwiek sposób podnieść ale niestety nie mogła, wyglądało to strasznie. Z miejsca zabrałam ją do weterynarza, podano jej leki przeciwzapalne i bólowe, i pobrano krew do badania. Wieczorem sunia poczuła się lepiej. Tzn. wstała sama, załatwiła się, napiła wody i zjadła. Była bardzo słaba ale w porównaniu do poranka to jej stan był super. Z dnia na dzień czuła się, minimalnie, lepiej. Nawet sama chciała schodzić ze schodków przed domem. Wyniki morfologii i biochemii były ok. Dostała antybiotyk do domu. Niestety wczoraj wieczorem jej stan straszliwie się pogorszył. W ogóle się nie ruszała, nie chała pić ani jeść. Rano dzisiaj pojechałam do weta. Pani doktor znowu jej dała zastrzyki. Więc się trochę lepiej poczuła i coś zjadła. Ale ja obawiam się, że historia będzie się powtarzać. Klika dni dobrze i znowu... a ja nie mogę jej tak cały czas wozić do lekarza, po pierwsze waży 30 kilo i nie mam siły już jej dźwigać, a po drugie pracuję i ona jest teraz sama. A po trzecie nie chciałabym, żeby psina cierpiała, a wiem że ja wszystko boli bo się nie daje dotykać i jej oczka są tak strasznie smutne. Co wy zrobilibyście w takiej sytuacji?? Proszę doradźcie mi coś?? ;(
Zapytaj weta co on radzi, co byłoby najlepsze dla Twojego psa. Powinien powiedzieć Ci czy jest szansa na wyleczenie psa, w końcu oglądał i pacjenta i wyniki badań...
__________________
Nie mlaskać oczyma!
/S. J. Lec/
lunatique jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-26, 16:46   #44
Angel_00
Zakorzenienie
 
Avatar Angel_00
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 5 272
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

U mnie jest lepiej ale nadal po takim czasie potrafię płakać jak małe dziecko często mi się śni a wtedy to już w ogóle chodzę rozbita. czas leczy ale nie zapomina się o kochanym zwierzaku ale tak jak pisałam wcześniej z czasem jest lepiej, trochę łatwiej.
__________________





Edytowane przez Angel_00
Czas edycji: 2011-12-26 o 16:48
Angel_00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-01, 13:59   #45
kasioola81
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 47
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Dla mnie sprawa jest jasna. Jeśli zwierze jest wiekowe, leczenie to tylko podtrzymywanie przy życiu, a ono same nie może cieszyć się z życia. To właśnie jest TEN moment. Wiadomo, że to potwornie trudna decyzja, ale skoro go tak kochamy to nie powinniśmy kazać mu cierpieć. I moim zdaniem to jest największy dowód miłości wobec naszych braci mniejszych. To naturalna kolej rzeczy, wszyscy umieramy i powinniśmy się z tym oswajać mimo że to takie straszne.
kasioola81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-01, 19:14   #46
Riwiera
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 19
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Cześc,

w piątek pożegnałam swojego przyjaciela, dałam mu rok życia. Kręgosłup, w styczniu zeszłego roku przestał chodzić-psotawiałam go na łapy- rehabilitacja, leki, rehabilitacja było super aż do świąt w tym roku- powtórka, przszły chłody i znowu nie mógł się podnieść, tylko płakał cały czas, cały dzień i całą noc. Płakałam z nim. We wtroek podjeliśmy z lekarzem decyzję o podejmowaniu decyzji... w piątek uśpiłam go, jednak walczyl do końca, jego serce nie chjciało się poddać, ciągle dokładnie dawek morbitalu przyprawiało mnie o coraz głośniejszy płacz.... od piątku płaczę, obieram ziemniaki płaczę, sprzątam, płączę... maluje oczy i zaraz zmywa bo płaczę. Zrobiłam wszystko co mogłam. Mój przyjaciel był ze mną blisko 18 lat. Dostałam go gdy miałam 7. Całe życie spedziliśmy razem. Ostatnią noc przed śmiercią nafaszerowałam go psimi ziółkami na uspokojenie i tak do rana przespaliśmy razem... strasznie mi ciężko. Nie wiem keidy to minie....
Riwiera jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-01, 19:32   #47
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Bardzo Ci współczuje postaraj się wspominać go z okresu, kiedy biegał i był szczęśliwym psiakiem, na pewno dałaś mu ciepły dom i mnóstwo miłości o którym marzy każdy psiak. Daj sobie czas, w końcu nauczysz się z tym żyć, a On już biega szczęśliwy za tęczowym mostem.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-01, 20:57   #48
Riwiera
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 19
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

to był taki psi dziwak chodził warczał obrażał sięale kochałam go strasznie. Dzis przypomniało mi sie, że jak zamykałam drzwi od pokoju to opierał się i nos przyklejał do szybki niuchał co sie tam dzieje, że nie może wejść zawsze miałam uślimtaną szybkę na dole teraz go nie ma, nie mam co ze sobą zrobić,m nie muszę pamięać by kupić karmę, by nalać wody i wypuścić na dwór. Mimo, że go nie ma ciągle podrywam się ,żeby mu pomóc wstać,bo wydaje mi sie, że drapie pazurami i nie może wstać sam. starość przyszła szybko nagle pamięam jak wmawiałam sobie,że jeszcze nie jest stary i pewnie po prostu chce sobie podrzemać w ciągu dnia, kiedy uświadomiłam sobie, że nie słyszy to płakać mi się chciało-wołałam wołałam a on w oddali biegał i nie wiedział z której storny go wołam... kręcił szukał w kółko- potem biegał tylko na zamkniętym obszarze, że gdzieś nie zapodział się i nie trafił pod koła od aut. dbałam o niego, kochałam, kąpałam, karmiłam a on pilnował, żeby mnie nie opuszczać nawet na chwile i zawsze kręcił się obok. brakuje mi go.

---------- Dopisano o 21:57 ---------- Poprzedni post napisano o 21:50 ----------

najbardziej zawsze irytowali mnie ludzie, ludzie ktorzy nigdy nie mieli psów- kiedy przestał chodzić w styczniu-lecyzłam, jeżdziłąm po całym śląsku i wiedziałam ze nic go nie boli więc nadal lecxzyłam. A ludzie bez krzty zrozumienia zaczepiali i mówili ze mam uśpić....tak o idz i uspij. ... ot zabij przyjaciela bez spróbowania czy możesz mu pomoć-pomogłam-dałam rok życia kiedy zaczeło bolec i nic nie znosiło bólu-poddałam się. Ale pies był sobą, nadł złym staruszkiem, który został przez inncyh skreślony rok temu- zył bo byłam w stanie dać mu najlepszą opiekę. jednak takie komentarze zapadają w pamięć- jak prosto ludziom zabrać całą nadzieje...no cóż-uroki życia w bloku. dla kogoś znoszenia 8 kg psa ze schdów to już są katusze i należy psa uśpić.... obyście nie spotkali takich ludzi życzę zdrowia dla waszych psiaków walczcie o nie do końca bo warto. będziecie wiedzieć kiedy nadejdzie moment nie zadawajcie pytań na forum kiedy - tylko pogadajcie z psem on powie wam czy nadal chce życ.... mój kiedy jechałam z nim do kliniki leżał spokojnie i tak samo odszedł spokojnie - polewany tylko moimi łzami.
Riwiera jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-31, 10:57   #49
kkcka
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 1
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

witam, 3 dni temu podjęłam decyzję o uśpieniu mojej 18 letniej jamniczki. im więcej minut od tej chwili upływa tym czuję się gorzej i coraz bardziej zastanawiam się czy nie było to za wcześnie. może powinnam jeszcze poczekać? sunia w zasadzie wegetowała - tylko spała, czasem podeszła do kogoś z domowników, ale już się nie przytulała, nie słyszała, mało jadła - była już przeraźliwie chuda, załatwiała się już wyłącznie w koszyk ( a w zasadzie w wanienkę wyłożoną kocykiem), czasem traciła orientacje i nie wiedziała gdzie iść, czasem w środku nocy przeraźliwie piszczała. gdy była młoda nigdy nie narobiła w domu więc to że załatwiała swoje potrzeby pod siebie chyba ją bardzo zawstydzało bo widziałam kilka razy jak próbowała to sama "posprzątać". w sobotę gdy cały dzień wymiotowała mąż zawiózł ją do kliniki twierdząc że ja ją już tylko męczę. a ja chyba miałam jakieś zaćmienie bo nie zaprotestowałam, nawet na chwilkę odetchnęłam z ulgą... a teraz strasznie cierpię... nie mogę sobie wybaczyć.... czuje że ją zawiodłam....
kkcka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-01-31, 11:11   #50
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Wydaje mi się, że podjeliście najlepszą decyzje, sunia już tylko się meczyła, w końcu sama by odeszła, ale mógłby towarzyszyć temu przeogromny ból i męka, tak zasnęła w spokoju, bez bólu. Bardzo wam współczuje, pomyśl, że ona już nie cierpi i biega szczęśliwa za tęczowym mostem.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-31, 15:19   #51
Anitast
Zakorzenienie
 
Avatar Anitast
 
Zarejestrowany: 2011-10
Lokalizacja: Italia
Wiadomości: 3 027
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Witam , w sumie to jestem kociara , ale zanim nia zostalam mielismy w domu rodzinnym w Polsce psa w typie owczarek niemiecki.
Na poczatku nic nie wskazywalo na to ze jest chory,bo jak byl maly to jak kazdy szczeniak bawil sie biegal,rosl jak powinien ,dopiero pozniej wyszlo na jaw ze psiak ma genetyczna wade tylnich lap, juz nie pamietam jak to fachowo sie nazywa bo to bedzie juz 10 lat jak odszedl ,z wiekiem stan pogarszal sie mimo zabiegu operacyjnego,ktory mial pomoc w chodzeniu( nie bylo mowy o calkowitym wyzdrowieniu) chodzil jakby ciagnal tylnie lapki za soba przygarbiony, nie mogl biegac potem szybko sie pogarszalo gdy juz nawet nie mial sily wychodzic po schodach,rodzice z ciezkim sercem podjeli decyzje o uspieniu bo widac bylo ze sie naprawde meczy,wielki bol, zal i smutek bo pies mial dopiero 11 lat ...
Anitast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-14, 09:27   #52
joannasieminska
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 1
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Witajcie mam sunie która ma prawie 16 lat jej choroba zaczęła się od guzków na piersiach,okazało się że jest to rak i jedyne co można to tak jak w przypadku koleżanki która już pisała wykonać operacje ale nie zdecydowaliśmy się na to gdyż wiedzieliśmy że to nie jest już wiek odpowiedni. Znaleźliśmy super weterynarza który pomagał jej dając antybiotyki, ale w pewnym momencie dostała strasznych przerzutów na łapce i pod paszkami,jest to okropne aż mięso jej wyszło i cały czas krwawiło,co również zostawiało strasznie nie przyjemny odór w mieszkaniu.
Teraz sunia leży i już nie je nie miała tak bo wcześniej czasami wstała i piła ,więc chcemy jej pomóc ale najgorsze jest to jak to zrobić,wiem że jej pomożemy ale mam uczucie jak byśmy chcieli ją zabić ..........

Edytowane przez joannasieminska
Czas edycji: 2012-02-14 o 09:31
joannasieminska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-04-05, 00:56   #53
Sonia_23
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 2
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Trochę o życiu i umieraniu- historia prawdziwa. Niespecjalnie lubię pisać na forach, od kilku tygodni łamałam się z napisaniem postu, dzisiaj jednak podjęłam decyzję. Nadrzędnym i chyba jedynym celem tego listu jest fakt, że może będzie on dla kogoś pomocny. Bardzo przywiązuję się do zwierzaków, za moim kotkiem, tragicznie zmarłym przepłakałam cztery lata. Do tej pory, gdy wspominam tamte traumatyczne chwile, gdy zupełnie nieświadoma niczego weszłam do pokoju i zobaczyłam.... koszmar. Leżał z nienaturalnie wygiętą głową do tyłu, z lekko zrotowaną do środka, w kałuży krwi i kału. Nie wydawał żadnych dźwięków, tylko w panice i bezradności zataczał koła wokół własnej osi. Nigdy nie zapomnę jego oczu, gdy mnie zobaczył. Ujrzałam w nich trochę nadziei i "radości", że już jestem przy nim. Był wieczór 23 grudnia. Pierwsze pytanie: co robić? Po wykonaniu kilkunastu telefonów jeden weterynarz zgodził się mnie przyjąć. Ułożyłam kota na twardej desce i zawiozłam do weterynarza, który miał swoją klinikę w domu. Wpadłam do niego roztrzęsiona, załamana, wciąż jeszcze totalnie zaskoczona całą sytuacją. Nie wiedziałam, co robić, jak robić, dlatego zdałam się na opinię „specjalisty”, który okazał się być zwykłym sku***, bo zamiast powiedzieć "nie ma szans", "nic mu nie pomoże, trzeba uśpić"- podał kotu adrenalinę stwierdzając „jak przeżyje do jutra, to będzie żył ”. W konsekwencji spędziłam całą noc patrząc na agonię mojego malutkiego Tajgusia, co było jak dotąd najobrzydliwszym i najbardziej bolącym doświadczeniem w moim życiu. „Żył” dzięki adrenalinie, nie miał już świadomości, wbijał we mnie pazury, wciąż taki nienaturalnie wygięty, oczy miał już bez wyrazu, jakby bez duszy a ja go tylko tuliłam, płakałam i modliłam się o jakieś rozwiązanie. Odszedł koło 9 rano, zasnęłam wycieńczona przy jego zwłokach. Zakopałam go dopiero pod wieczór, dopiero wtedy dotarło do mnie, że przecież on już nie żyje. To był ponury, wietrzny i ulewny dzień. Przed grobem wsadziłam świeczkę i ta świeczka mimo przeciwności pogody….. wypaliła się cała, czego nigdy nie zapomnę. Nie pogodzę się z jego odejściem, chodź bardzo bym chciała. Zbyt wiele strasznych rzeczy wtedy zobaczyłam, za bardzo mnie to dotknęło, zabolało, by móc o tym po prostu zapomnieć. Ale teraz trochę o moich psach i tu pierwsza przestroga- nie kupujcie więcej niż jednego psa…. Najstarszy- Misio, czternastoletni owczarek, trzyma się w tej chwili najlepiej z całej trójki. Młodszy od niego cztery lata Twister ma dyskopatię i dysplazję stawów biodrowych, natomiast Songo, dwunastoletni pies , ze zdiagnozowanym cztery miesiące temu nowotworem złośliwym o przerażającej nazwie kostniako-mięsak czuje się coraz gorzej i właśnie o nim chcę napisać kilka słów. Mama kupiła go z litości, w jednej z poznańskich hodowli, leżał tam ostatni, nikt go nie chciał wziąć, bo jak na szczeniaka, nie miał dobrej wagi, nie pachniał mlekiem, śmierdział „lekarstwami”, miał matową sierść. Okazało się, że był karmiony pszenicą (!), skutkiem czego od urodzenia choruje na reumatyzm. Niedożywionego, obolałego szczeniaczka przywiozła do Szczecina i gdy go zobaczyłam, wiedziałam, że to będzie mój pies. Przyjaźni jaką do siebie czujemy nie będę opisywać, bo kogo to obchodzi :) Opiszę swoje doświadczenia z leczeniem i opieką nad nim, które wymagają potężnej siły psychicznej, fizycznej oraz wielu pieniędzy. Pewnego dnia zaczął kuleć na lewą, przednią łapkę. Rozbiło mnie to i moją mamę także, bo dopiero co wydałyśmy kupę kasy na zastrzyki dla Twistera. Ale co, trzeba jechać. Weterynarz zrobił prześwietlenie łapki, podał diagnozę po obejrzeniu zdjęcia, dodając, że „ubytki w kościach są na tyle mocne i zaawansowane, że to na milion procent nowotwór i na milion procent ma już przerzuty do płuc”. Podał alternatywy leczenia- czyli jedno wielkie gówno. Albo psu ucinamy łapę i jeździmy do Warszawy na naświetlanie, albo podajemy sterydy i czekamy na jego śmierć. W przypadku Songa pomysł z ucinaniem łapy bardzo nam się nie podobał, w końcu ledwo trzyma się na czterech a poza tym, po ucięciu musielibyśmy podjąć kolejne kroki, czyli stosować chemię, której w Szczecinie nie ma. Czyli jednym słowem nadzieja zgasła, trzeba teraz zapewnić mu należytą opiekę i czekać nie wiadomo jak długo na ten dzień. Teraz już wiem, że najlepszym rozwiązaniem dla niego byłoby ucięcie łapy, nawet gdy nie zastosowałybyśmy leczenia samego nowotworu. Bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego cztery miesiące temu, być może na moje działanie wpłynął weterynarz i jego sugestie, że ten pies sobie nie poradzi z trzema łapkami... Łapa zaczęła mu puchnąć i bardzo szybko przestał chodzić, więc ucięcie łapy niczego by nie zmieniło, poza odciążeniem psa od bólu. Songuś leży już cztery miesiące w domu, na materacu, w ciepłym pokoju. Codziennie jest kilka razy przewracany z boku na bok, smarowany kremami w miejscach, gdzie się osikuje ( robi w pampersy ), aby uniknąć odparzeń, które niestety bardzo szybko się pojawiają, ogoliłyśmy mu pupę, aby łatwiej było go wycierać z kału, robimy mu delikatne masaże ( w końcu i tak mu nie zaszkodzą a przyniosą ulgę) itd. Muszę przyznać, z czego jestem bardzo dumna, że zapewniamy z mamą mojemu psu dobrą opiekę. Trzeba pamiętać, że pies posiłki musi spożywać w mniejszych ilościach, ale częściej, trzeba go myć i dbać o jego skórę, sterydy organizm lepiej przyjmuje rano niż wieczorem, lekarstwa wzmagają pragnienie, więc miskę z wodą należy kłaść blisko, nie wolno przy psie płakać, tylko mówić pozytywnym głosem, nad czym dość ciężko jest zapanować i wiele, wiele różnych innych czynności i zachowań, które ułatwiają psu egzystencję w ciężkiej chorobie. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe artykuły i fora o psach, o usypianiu, próbując dowiedzieć się jak wygląda ten proces i najważniejsze: kiedy uznać, że nadszedł już czas. Myśl uśpienia przeraża mnie chyba tylko dlatego, że to ja będę musiała zdecydować o czasie i miejscu jego śmierci. Już miesiąc temu spotykałam się z pytaniami „dlaczego go nie uśpicie, przecież on się męczy”, jak słyszę, określenie „on się męczy”, to mam ochotę swojemu rozmówcy strzelić w pysk. Mękę przechodził mój kot, to, że psa boli łapa ( i musi go boleć niewyobrażalnie mocno) i że nie może wstać i że robi pod siebie to nie są powody do uśmiercania go! Dlaczego tak uważam? Bardzo mnie zabolało, gdy bliska mi osoba zaczęła mi wmawiać, że pastwię się nad swoim zwierzakiem i wolę patrzeć na jego cierpienie niż mu „ulżyć”. Wtedy zaczęłam dość intensywnie o tym myśleć. Następnego dnia była piękna pogoda, śpiewały ptaki, było ciepło, wyniosłam Songa na materacu, przyniosłam mu szyszkę ( bardzo lubi je gryźć), usiadłam przy nim i tak siedzieliśmy kilka godzin. To był interesujący dzień, miał okazję obszczekać kota sąsiadki, pogryźć gałązki, pooglądać „pasące” się przy nim gołębie, pobawić się ze mną. Gdyby nie opuchnięta łapa, zachowywał się i wyglądał jak zdrowy, szczęśliwy pies. Wtedy pomyślałam sobie „ co by było gdybym posłuchała ludzi? Nie miałby wtedy okazji przeżyć dzisiejszego dnia”. Moim zdaniem o uśpieniu psa muszą zadecydować dwa czynniki, których u Songa jeszcze nie zaobserwowałam. Przede wszystkim- apetyt. Póki jest, to znaczy, że jest dobrze. Po drugie- widoczny, dominujący wszystko ból. Widać, że boli go łapa, nie przeszkadza mu to jednak w szczekaniu i warczeniu na inne psy, gdy te wchodzą do pokoju, często się „uśmiecha”, nie jest smutny, powiedziałabym nawet, że o wiele częściej jest wesoły. Wyje gdy zgłodnieje, gdy nasika do pampersa, czy zrobi kupę, tak nas zawiadamia gdy czegoś mu trzeba. Już nie mruczy, gdy drapię go za uchem, ale przymyka oczy i "odlatuje", bardzo chce wszędzie za mną iść i wtedy tylko piszczy, bo wie, że nie może tego zrobić. Moim zdaniem okrucieństwem jest uśpić psa, który wciąż jeszcze ma siłę i chęci by żyć, nawet, gdy fizyczność tak bardzo go ogranicza. Gdy jego stan się pogorszy a pogarsza się z dnia na dzień, wiem, że będę musiała go uśpić ( choć żywię nadzieję, że umrze przy nas, we śnie), ale póki co odwlekam sprawę i cieszę się każdym kolejnym dniem. Tym, którzy przeczytali ten post gratuluję wytrwałości
Sonia_23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-04-09, 13:17   #54
mandarynkka86
Rozeznanie
 
Avatar mandarynkka86
 
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Małopolska
Wiadomości: 798
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Jejku wow, przyczytalam...
Cieżko mi się odnieśc do tego,co napisałaś, bo z jednej strony czujesz , że pies chce żyć, z drugiej strony wiesz, że cierpi i cierpieć będzie coraz bardziej.
Nie wiem jaką ja podjęłabym decyzję, bo nawet na samą myśl o tym to ryczę jak wariatka. Chcialoby sie rzec; Kto dal nam prawo do odbierania życia? Ale chcialoby sie też rzec ; Jesli mogę, to może uwolnię go/ją od bólu i cierpienia, no bo jak nie ja , to kto....
Okropny dylemat i jak czytam takie tematy to zawsze lzy mi leca , bo wiem ze kiedys moje psiaki tez odejdą i nie mogę sie z tym pogodzić w absolutnie zaden sposob.
Kiedy moja sunia pierwsza zginela tragicznie, pomyslalam sobie ze NIGDY wiecej nie chcę mieć psa. Nie dlatego , ze ich nie kocham, ale dlatego ze nie chce znowu kiedyś przezywac jego smierci. Dopiero po dlugim czasie mąz uświadomil mi , że trzeba dać milosc innemu psiakowi, bo gdzie znalazlby lepszą "mamusię" jak nie mnie
Ze kilka/kilkanascie miesiący zalu, zaloby nigdy nie odbierze mi radości, jaką mi dawaly przez te kilka/kilkanaście lat. Ze warto mieć pieska chocby dla tych pięknych nawet czasem krotkich chwil radości, której nie da nam zaden cczlowiek....
Zawsze tak mi powtarzal i mam znowu dwa pieski, sa jeszcze doscmlode ale nigdy nie wiadomo, co moze się wydarzyć.

I ilekroć o tym myśle to MODLĘ się, żeby obie sunie umarly śmiercia naturalną najlepeij przez sen. Nie chcę podejmowac tej decyzji..
Wszystkim Wam współczuję..i życzę duzo sily zarówno w walce o życie Waszych pupili, jak i dużo odwagi, kiedy jest ona potrzebna przy tej jakze strasznej decyzji...
__________________
mandarynkka86 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-04-12, 11:24   #55
Sonia_23
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 2
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Niestety wczoraj pochowaliśmy mojego Songusia. Zdecydowaliśmy się na amputację łapki, nie przeżył operacji. Przy zakładaniu ostatnich szwów jego serce nie wytrzymało. Pięknie by wyglądał bez tej łapki, myślę, że potrafiłby się odnaleźć w nowej sytuacji. Znów padał deszcz i wiał wiatr a świeczka przy jego grobie cała się wypaliła. Pocieszający jest ten fakt, teraz rozpaczam tylko z tęsknoty, więc ból jest zdecydowanie mniejszy, ale i tak czuję się potwornie. Żadne słowa nie są w stanie tego opisać.
Sonia_23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-05-11, 11:29   #56
mikonada
Zakorzenienie
 
Avatar mikonada
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: CK
Wiadomości: 3 958
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

.

Edytowane przez mikonada
Czas edycji: 2016-03-24 o 14:06
mikonada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-09, 11:40   #57
Maxnajlepszyprzyjaciel
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 1
Dot.: Uśpienie psa...kiedy ten moment?

Witam mam 23 lata i do wczoraj myslałem ze jestem twardy a dzis płacze jak dziecko wczoraj uśpiłem mojego 11 letniego najlepszego przyjaciela jamnika szorstkowłosego maxa , miałem go od podstawówki od piątej klasy był najlepszym psem na całym świecie niezwykle mądry i z charakterem kochający i kochany. pies zachorował pół roku temu na serce prawdobodobnie chorował wczesniej ale bez objawów leczyliśmy go pół roku ale od kilku dni sytuacja strasznie sie pogorszyła pies nie reagował na leczenie nie spał nie jad ciezko dychał i nie chodził stwierdzilismy ze ani mu ani nam nie jest łatwo z tą chorobą a zwłaszcza ze pies się męczył wet przyjechał do domu cała akcja trwała chwile ale zapadnie mi w pamięci do konca życia. piesek umarł mi na rękach byłem z nim do ostatniej chwili choć wet powiedział po zastrzyku żebym go zostawić ale dzięki mojemu psu pozegnalismy sie ponieważ po zastrzyku dostał na 5 sekund energi i gdy ja chciałem oddejsc on wstał i jakby wiedział ze to juz jest koniec głaskałem go do ostatniego tchu napisałem tu chyba z myślą o sobie że moze będzie mi lepiej. Dziekuje Max za wszystkie spędzone chwile a was pozdrawiam i jesli juz podejmujecie taką decyzje o ełtanazji psa to bądzcie pewni ze zrobiliście wszytko by żył bo ja mam wyrzuty sumienia chociaż z drugiej strony wiem ze on nie ma mi nic za złe bo całe zycie spedzone z nami był szczęsliwy
Maxnajlepszyprzyjaciel jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Zwierzęta domowe - wiZOOż


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 22:17.