Jak utrzymać to co sie osiągnęło czyli "dieta" po diecie :)

[Paula4101]

Witajcie,
Czy są tu osoby, które już swój cel wagowy osiągnęły i teraz chcą to utrzymać? Jaki macie plan? co jecie i jak i co ćwiczycie? Waga wam stoi w miejscu czy są skoki?
Ja od stycznia do końca sierpnia schudłam z 77kg do 57 (175 cm). Diety jako takiej nie miałam po prostu uważałam na to co jem, odstawiłam wszelkie przetworzone jedzenie, białe węgle, cukier. No i ćwiczyłam codziennie, dzień w dzień. Zaczynałam od Chodakowskiej (Skalpel) i Jillian potem doszły inne bardziej zaawansowane treningi i od marca wciągnęłam się w bieganie. Niestety chyba moje ciało zaczyna odczuwać moją aktywność fizyczną bo zaczynają się kontuzje stopy, odczuwam tez kolana. Zresztą osiągnęłam swój cel (nawet schudłam więcej niż chciałam) ale problem pojawia się teraz co zrobić żeby to utrzymać? Z dieta nie ma problemów bo tak jak pisałam to raczej mój styl żywienia wprowadzony na stałe. Ale co z ćwiczeniami? Zaczęłam chodzić na basen żeby odciążyć stawy (2 razy w tyg. pływam solidnie 45 minut) do tego dorzucam 3 razy w tyg. ćwiczenia np. Jillian No More Trouble Zones czy Killer Chodakowskiej. I się zastanawiam czy to wystarczy dla podtrzymania wagi? Nie umiem już zrezygnować z ćwiczeń bo stały się częścią mojego dnia ale z drugiej strony moje ciało chyba jest już zmęczone wysiłkiem. Jak wygląda wasze życie po diecie? Liczycie kalorie? Ile ćwiczycie i co?

[papryczzka]

myślę, że dobrym pomysłem jest pływanie zamiast ćwiczeń, które Cię już męczą. Może ćwicz dalej ale np. 4 razy w tyg? jeśli nie wracasz do starych złych nawyków żywieniowych to przypuszczam że nie będzie skoku wagi

powodzenia, bo wiem jakie to trudne

[gwiazdka93]

Rok temu schudłam 10 kg pod okiem dietetyka, ćwicząc codziennie (30 min interwałów na bieżni), licząc kalorie. Od roku nie liczę kalorii, zwiększyłam nieco ilość i kaloryczność jedzenia, niewiele ćwiczę specjalnie (na początku utrzymania ćwiczyłam na bieżni po 30 min 3 razy w tyg), staram się jak najwięcej ruszać (spacery, rowery). Waga ciągle taka sama

[meganem]

ruch to podstawa. Podziwiam, że weszło ci to w nawyk. ja jakoś nigdy nie mogłam utrzymać systematyczności. Zawsze jakaś wymówka się znalazła

[Paula4101]

Napisane przez meganem

ruch to podstawa. Podziwiam, że weszło ci to w nawyk. ja jakoś nigdy nie mogłam utrzymać systematyczności. Zawsze jakaś wymówka się znalazła

Weszło mi to w nawyk bo bardzo szybko zobaczyłam efekty ćwiczeń to mnie napędza i sprawia że chce się to ciągnąć dalej. Dla mnie ćwiczenia są juz tak oczywiste jak mycie zębów. Ale ma to tez swoje minusy...jak każde uzależnienie. Myśl o kontuzji sprawia że wpadasz w panikę bo co będzie jak przestaniesz ćwiczyć? Wszystko nad czym pracowałam wylewajac dosłownie litry potu przepadnie. Moje ciało jest zmęczone dlatego szukam porad jak to ogarnąć żeby zachować to nad czym tyle mcy pracowałam.

[paulinag24]

Podłączam się do wątku. Też schudłam bardzo dużo 20 kg. Też odczuwam zmęczenie codziennymi ćwiczeniami, zjechałam z 80 do 60 kg. Teraz mimo ćwiczeń ważę coś ok 65 kg. Wg BMI mam lekka nadwagę,(tzn na granicy wagi prawidłowej). Jednak moje ciało jest ładniejsze i wygląda lepiej niż miałam te 60 kg. Po spodniach nie widzę już żadnej różnicy. Też zastanawiam się co zrobić,żeby nie przytyć i ograniczyć ćwiczenia...

[meganem]

Napisane przez paulinag24

Podłączam się do wątku. Też schudłam bardzo dużo 20 kg. Też odczuwam zmęczenie codziennymi ćwiczeniami, zjechałam z 80 do 60 kg. Teraz mimo ćwiczeń ważę coś ok 65 kg. Wg BMI mam lekka nadwagę,(tzn na granicy wagi prawidłowej). Jednak moje ciało jest ładniejsze i wygląda lepiej niż miałam te 60 kg. Po spodniach nie widzę już żadnej różnicy. Też zastanawiam się co zrobić,żeby nie przytyć i ograniczyć ćwiczenia...

Gratulacje rezultatu Spróbuj znaleźć przyjemność w sporcie. Może rower, pływanie, albo zumba?

[akot80]

Napisane przez meganem

ruch to podstawa. Podziwiam, że weszło ci to w nawyk. ja jakoś nigdy nie mogłam utrzymać systematyczności. Zawsze jakaś wymówka się znalazła

Dieta to podstawa. A ćwiczenia z Chodakowską nie jednej zniszczyły już kolana i stawy. Ja bym na razie zostawiła tylko pływanie i dietę. I to, moim zdaniem, wystarczy.

[Paula4101]

Napisane przez paulinag24

Podłączam się do wątku. Też schudłam bardzo dużo 20 kg. Też odczuwam zmęczenie codziennymi ćwiczeniami, zjechałam z 80 do 60 kg. Teraz mimo ćwiczeń ważę coś ok 65 kg. Wg BMI mam lekka nadwagę,(tzn na granicy wagi prawidłowej). Jednak moje ciało jest ładniejsze i wygląda lepiej niż miałam te 60 kg. Po spodniach nie widzę już żadnej różnicy. Też zastanawiam się co zrobić,żeby nie przytyć i ograniczyć ćwiczenia...

Moje gratulacje

A jak schudłaś? miałaś jakąś konkretna dietę, niskokaloryczną np. 1000 kalorii czy coś innego. I ile i co ćwiczyłaś? Wyobrażam sobie, ze jesteś zmęczona codziennymi ćwiczeniami bo mam identycznie. Niestety większa część ćwiczeń czy bieganie, rower obciąża np. kolana. Wcześniej czy później to nieuniknione niestety. I nie ma tu znaczenia czy to Chodakowska czy Mel B czy Jillian. W dużej mierze wszystkie te ćwiczenia są podobne bo żadna z nich ameryki nie odkryła. Przez ten czas przerobiłam naprawdę masę programów i każde wcześniej czy później obciążają kolana. Także już nie czepiajcie się tak tej Chodakowskiej. A trening Jillian NMTZ to dopiero obciąża kolana (masa przysiadów z obciążeniem).

Paulinag24 a ile teraz jesz? liczysz kalorie? Jak wygląda sytuacja u Ciebie?

[mareczek123]

Dieta po diecie, nie może być inna, niż ta którą stosowaliśmy. Już przed rozpoczęciem diety musimy ją tak dobrać, by móc stosować przez resztę życia / ewentualnie odrobinę zmieniać. Wszelkie diety 1000 kalorii są bezsensowne. Po zakończeniu diety efekt jojo murowany. Najlepiej jeść mniej i więcej się ruszać. W 90% przypadków to wystarczy.

[paulinag24]

No u mnie to było wręcz odwrotnie. Ja przed odchudzaniem to właściwie nic nie jadłam. Raz dziennie przeważnie obiad. Chyba miałam tak rozregulowany metabolizm,że tyłam od samej wody, którą zawsze piłam w dużych ilościach. Teraz kalorii nie liczę,ale jem rano śniadanie-przeważnie musli, potem drugie zwykle pieczywo i owoc lub warzywo. Obiad normalnie i na tym kończę. Kolacji jakoś nie potrafię zjeść,więc jem ją rzadko. Słodyczy staram się unikać, zwłaszcza że w sumie niezbyt lubię kupne. Wolę swoje ciasta,najchętniej z kremami,ale nie lubię sama piec , więc je rzadko jem. Też ćwiczę z Chodakowską lub z Tomkiem,mi stawy na szczęście nie dają się we znaki, często też rower. Ostatnio jak muszę iść do sklepu, to zamiast rowerem,a mam tak z 800 metrów to biegam. Własnie dziś zaliczyłam długi spacer tak ok 10 km dość szybkim krokiem,więc stwierdziłam,że dziś odpuszczam ćwiczenia,ale już mnie nosi i mam wyrzuty,że źle robię.

[Wenress]

Ja z przymusu nagle musiałam przestać ćwiczyć - utrzymałam wagę dzięki rozsądnemu odżywianiu (zdrowe, wartościowe produkty, żadnego przejadania się ani głodzenia, trochę słodkości ) i zamianie autobusu na nogi Bardzo dużo chodzę, może to lekka obsesja ale za każdym razem jak nie chce mi się w domu np wstać żeby coś przynieść, wyrzucić papierek, iść po schodach do piwnicy itp - mówię sobie, że zawsze to jakiś ruch, i idę lepiej tak niż tylko siedzieć a przez cały dzień nawet jest to trochę dodatkowego chodzenia. No i po mieście, tam gdzie da się dojść w rozsądnym czasie to idę.
Teraz mam mocno pod górkę (problemy z hormonami, do tego zachcianki dużo gorsze niż normalnie przed @ i żeby nie oszaleć po prostu sobie pozwalam na więcej, mam gorsze problemy niż ewentualne lekkie przytycie) i też jakoś idzie, jem mniej ale pilnuję, żeby to były naprawdę odżywcze produkty (warzywa, owoce, jaja, ryby, mięso, orzechy, większość z tego jem codziennie), póki co jestem tylko 1kg na plusie a miałam naprawdę ciężkie chwile, w najgorszym stresie zeżarłam słój 450g masła orzechowego w 2 dni, do tego oczywiście normalnie resztę posiłków masakra, ale nie ma co panikować, tyje się tygodniami a nie przez kilka dni Odpocznij od ćwiczeń, przez tydzień nic nie utyjesz a złapiesz oddech!

[paulinag24]

Miałam tydzień odpoczynku we wakacje. Wtedy chodziłam po górach. Jednak nie wytrzymałam. Musiałam poćwiczyć i dziś. Mniej intensywnie,ale zawsze coś. Chyba muszę trochę też zmienić dietę. Mam męża,który lubi dobrze zjeść.Słodyczy też nie unika,a chudzielec taki,że szok. Koniecznie mięso,najlepiej wieprzowina i dużo sosu. Ryb nie jada prawie wcale,dziecko też nie lubi. Na moim stole pojawiają się średnio raz w tygodniu.Jestem trochę leniwa,bo po pracy nie chce gotować mi się dwóch obiadów. W sumie trochę mnie ta obsesja nad własną wagą przerasta...

[Paula4101]

Paulinag24 to mamy podobnie. Twoje posty to jakby moje myśli . Tez mam wrażenie że powinnam non stop się ruszać, coś robić. Jak nie ćwiczę codziennie to wyrzuty sumienia. Zaczynam się tego bać bo to jest obsesją. Nie umiem wysiedziec na miejscu. W domu się krzatam ii non stop coś robię (ale przy dziecku tez mam co robić). Teraz nawet do pracy chodzę piechotą (25 minut w jedna stronę dość szybkim marszem) bo wydaje mi się ze tym samochodem to lenistwo. Ale powiem Ci ze ten basen to jednak dobry pomysł, czuje się zrelaksowana a jednocześnie pływające non stop 45 minut czuje prace mięśni bez przeciążenia. Dziś idę 2 raz w tym tygodniu i w sobotę 3. Nie umiałam bym zrezygnować z ćwiczeń. Pamiętam jak byłam w tym roku na wyjeździe wakacjyjnym przez 9dni to obiecałam sobie ze odpoczne, że to będzie czas na regenerację. I co? Ćwiczyć z Ewka nie miałam jak bo w pokoju hotelowym nie było tyle miejsca ale codziennie rano biegałam 7-9km. To już jest nałóg.

[meganem]

Napisane przez akot80

Dieta to podstawa. A ćwiczenia z Chodakowską nie jednej zniszczyły już kolana i stawy. Ja bym na razie zostawiła tylko pływanie i dietę. I to, moim zdaniem, wystarczy.

Nie słyszałam, żeby komuś treningi z Ewą zniszczyły kolana czy stawy, ale wiele razy słyszałam, że Chodakowska mówiła, że nie wszystkie ćwiczenia są dla każdego. Jak się nieodpowiednio ćwiczy to na własne ryzyko

[helenkabe]

zacznij traktowac diete jako styl życia. kaŻDA dieta w zamierzeniu ma swoj deadline i wszystkie zazwyczaj na niego czekamy

[paulinag24]

Napisane przez Paula4101

Paulinag24 to mamy podobnie. Twoje posty to jakby moje myśli . Tez mam wrażenie że powinnam non stop się ruszać, coś robić. Jak nie ćwiczę codziennie to wyrzuty sumienia. Zaczynam się tego bać bo to jest obsesją. Nie umiem wysiedziec na miejscu. W domu się krzatam ii non stop coś robię (ale przy dziecku tez mam co robić). Teraz nawet do pracy chodzę piechotą (25 minut w jedna stronę dość szybkim marszem) bo wydaje mi się ze tym samochodem to lenistwo. Ale powiem Ci ze ten basen to jednak dobry pomysł, czuje się zrelaksowana a jednocześnie pływające non stop 45 minut czuje prace mięśni bez przeciążenia. Dziś idę 2 raz w tym tygodniu i w sobotę 3. Nie umiałam bym zrezygnować z ćwiczeń. Pamiętam jak byłam w tym roku na wyjeździe wakacjyjnym przez 9dni to obiecałam sobie ze odpoczne, że to będzie czas na regenerację. I co? Ćwiczyć z Ewka nie miałam jak bo w pokoju hotelowym nie było tyle miejsca ale codziennie rano biegałam 7-9km. To już jest nałóg.

Też o tym pomyślałam. Ja na szczęście dojeżdżam do pracy 17 km,ale też już mi przyszło do głowy,żeby jeździć rowerem. Jednak córka,która ze mną jeździ skutecznie wybiła mi to z głowy.

[Paula4101]

Napisane przez paulinag24

Też o tym pomyślałam. Ja na szczęście dojeżdżam do pracy 17 km,ale też już mi przyszło do głowy,żeby jeździć rowerem. Jednak córka,która ze mną jeździ skutecznie wybiła mi to z głowy.

Ja na szczęście przedszkole córki mam pod domem wiec mogę sobie pozwolić na spacer do i z pracy, bo nie musze koniecznie jechać samochodem na drugi koniec miasta żeby ją zabrać. Póki nie ma koszmarnej pogody i jest w miarę widno rano to korzystam i chodzę piechotą. W sumie dobrze się przejść kiedy w pracy siedzi się przez 8 godzin na tyłku. Ja dziś mam basen i już nie mogę się doczekać.

paulinag24 Liczysz teraz kalorie? Ja niestety tak, ale oduczam się tego chociaż idzie ciężko bo kalkulator mam w jednym palcu

[paulinag24]

Ja kalorii nie liczę. Tak jak wspomniałam,ja dopiero jak zaczęłam jeść to waga zaczęła lecieć w dół. Na szczęście nie znam tabeli kaloryczności dokładnie, a może to i dobrze. Jednak jak zjem coś słodkiego czy coś więcej ,to mam takie wyrzuty sumienia jakbym popełniła przestępstwo. Pracuję z dziećmi,więc zdarzają się jakieś imieniny czy urodziny,gdzie jestem częstowana. Ostatnio wyjęłam z torby 20 cukierków i ich nie zjadłam,więc się kontroluję. Ja niestety na basen jeżdżę rzadko,choć żałuję. Mieszkam na wsi i do najbliższego jest ok 40 km,więc po prostu mi się nie chce.

[Paula4101]

Paulinag24 to dobrze że nie znasz tabeli kalorycznych bo to wciąga. U mnie w pracy też często a to ktoś ma urodziny a to imieniny wiec okazji masa ale się trzymam. Tez kurcze mam wyrzuty sumienia jak zjem coś ponad program w danym dniu. Ale to chyba nie jest już normalnie. Staram się nie przekraczac 1800 kalorii i staram się już nie liczyć tak kalorii. Tylko ja mam tendencje do zawyzania kaloryczności przez co może wychodzić więcej kalorii niż w rzeczywistości

[paulinag24]

Wiem,że to wciąga. A ja lubię liczby i liczyć.Dlatego nie zaglądam do tabel. Choć jak ostatnio jak w sklepie stałam nad jakimś sokiem i się zastanawiałam czy go kupić, bo przeczytałam ilość kalorii to też stwierdziłam,że idiotyzm. Fakt faktem kalorii nie liczę, ale uważam co jem. Też wydaje mi się,że tych 1800 raczej nie przekraczam.

[Paula4101]

A zapytam jeszcze Ciebie czy masz nawyk planowania co zjesz w danym dniu? Bo pisałaś ze masz wyrzuty sumienia jak zjesz coś "ekstra" wiec jakiś tam plan masz? Mi to tez zostało, często spisuje sobie co mam zaplanowane do jedzenia na dany dzień i tez mnie denerwuje jak wpadnie np jakąś dodatkowa porcja czekolady po obiedzie (bo wtedy mam największą ochotę na słodkie).

[meganem]

planowanie to dobra droga, tylko nie każdemu wychodzi. W moim przypadku to nie działa, jak już mnie najdzie to nie spocznę dopóki nie skonsumuję

[Paula4101]

Napisane przez meganem

planowanie to dobra droga, tylko nie każdemu wychodzi. W moim przypadku to nie działa, jak już mnie najdzie to nie spocznę dopóki nie skonsumuję

planowanie niby jest ok ale jak pojawiają się wyrzuty sumienia z powodu czegoś nieplanowanego i wpada się przez to w.. nazwijmy to panikę to nie jest to dobre

[paulinag24]

Dokładnie. Właśnie moi otworzyli czekoladę i się wściekam,bo częstują i to też mnie denerwuje. Teoretycznie planuję co zjem w danym dniu i przeważnie to wychodzi. Przynajmniej w tygodniu,bo w weekendy, to różnie. Czasami spontanicznie wyskoczymy gdzieś na obiad.

[meganem]

Napisane przez paulinag24

Dokładnie. Właśnie moi otworzyli czekoladę i się wściekam,bo częstują i to też mnie denerwuje. Teoretycznie planuję co zjem w danym dniu i przeważnie to wychodzi. Przynajmniej w tygodniu,bo w weekendy, to różnie. Czasami spontanicznie wyskoczymy gdzieś na obiad.

Nie obrażając nikogo, masz wrednych domowników Nie daj się wyprowadzić z równowagi.

[dacn]

Napisane przez meganem

Nie obrażając nikogo, masz wrednych domowników Nie daj się wyprowadzić z równowagi.

Bez przesady, oni nie są na diecie i jeść czekoladę mogą, nawet przy osobie co czekolady nie chce jeść.

[paulinag24]

No,żeby się na tej czekoladzie u nich skończyło. To i dobrze,by było. Mąż to słodycze kilogramami pochłania,córka mam nadzieję,że za nim geny odziedziczyła i też będzie miała dobrą przemianę materii. Ta czekolada średnio mnie kusi,gorzej jak jest ciasto.

[dacn]

Napisane przez paulinag24

No,żeby się na tej czekoladzie u nich skończyło. To i dobrze,by było. Mąż to słodycze kilogramami pochłania,córka mam nadzieję,że za nim geny odziedziczyła i też będzie miała dobrą przemianę materii. Ta czekolada średnio mnie kusi,gorzej jak jest ciasto.

Trudno. Zycie składa się z samych wyborów. Ja też piekę ciasta dla rodziny co weekend, których nawet nie kosztuję.

[krystyna77]

czasami trzeba sobie czegoś odmówić, aby móc coś zyskać.