nie piję nie palę a idę na studia

[agnesevelyn3]

Mam nadzieję, że mój pierwszy post umieściłam we właściwym dziale

Piszę, bo nie mam z kim o tym pogadać. Może ktoś wesprze radą?

Zaczynam pierwszy rok studiów we Wrocławiu i jestem lekko przerażona. Wszyscy dookoła mówią tylko o imprezach, na których będą pić do białego rano i co chwile ktoś wychodzi na szluga. Lubię imprezy w małym gronie znajomych, na pewno nie w klubach, z odrobiną alkoholu, a nie piciem na umór. No i nie palę. I teraz się zastanawiam chodzić i męczyć się na nocnych integracjach w klubach, na wałach czy Wyspie Słodowej? Czy jest inna alternatywa dla znalezienia sobie znajomych takich jak ja? A może ja jestem jakaś nienormalna albo wyolbrzymiam problem?

[polna_rozyczka]

Napisane przez agnesevelyn3

Mam nadzieję, że mój pierwszy post umieściłam we właściwym dziale

Piszę, bo nie mam z kim o tym pogadać. Może ktoś wesprze radą?

Zaczynam pierwszy rok studiów we Wrocławiu i jestem lekko przerażona. Wszyscy dookoła mówią tylko o imprezach, na których będą pić do białego rano i co chwile ktoś wychodzi na szluga. Lubię imprezy w małym gronie znajomych, na pewno nie w klubach, z odrobiną alkoholu, a nie piciem na umór. No i nie palę. I teraz się zastanawiam chodzić i męczyć się na nocnych integracjach w klubach, na wałach czy Wyspie Słodowej? Czy jest inna alternatywa dla znalezienia sobie znajomych takich jak ja? A może ja jestem jakaś nienormalna albo wyolbrzymiam problem?

Ale WSZYSCY o tym mówią, czyli Twoi znajomi, z którymi się wybierasz? Nie przejmuj się, oni chyba trochę przesadzają. A to, że nie palisz i nie pijesz, nie skreśla Ciebie na samym początku . Ja przez pierwsze 3 lata studiów nie piłam w ogóle, wszyscy przychodzili na imprezy z piwem, wódką, a ja z kartonem soku i jakoś się dogadaliśmy. Poza tym, jeśli ludzie skreślają kogoś za to, że nie pali i nie pije, to są nienormalni. Dasz radę, bądź sobą.

[viva91]

Rok temu powstał identyczny wątek
Nie pamiętam jaki miał tytuł, bo chętnie bym go tu załączyła.

W skrócie: wydaje Ci się, że wszyscy są tacy imprezowi i skłonni do nadmiernego picia Zobaczysz, że spotkasz osoby podobne do Ciebie

[maacieek]

Nie pijam dużo (chyba), palić nie palę. Co robię gdy nie mam ochoty na nocne imprezy do porzygu? Odmawiam, ewentualnie wybieram się gdzie piję sobie sok czy jakieś piwo na spokojnie. Nie uważam się za nienormalnego bo niby dlaczego? Ot asertywność. Zapewne od oglądania amerykańskich filmów masz obraz studentów pijących na umór, uwierz że tak nie jest. Kto ma pić ten będzie nawet i w trakcie zajęć czy coś.
Głowa do góry, wyjść możesz pić z nimi nie musisz wódki. Ważne żeby się nie zamykać na innych.

[201604181004]

Jezu gdzie ty studiujesz? Nie mialas egzaminiw wstepnych z picia i palenia? Wtf? To jakas prywatna uczelnia?

[rambo_mila]

Napisane przez agnesevelyn3

Mam nadzieję, że mój pierwszy post umieściłam we właściwym dziale

Piszę, bo nie mam z kim o tym pogadać. Może ktoś wesprze radą?

Zaczynam pierwszy rok studiów we Wrocławiu i jestem lekko przerażona. Wszyscy dookoła mówią tylko o imprezach, na których będą pić do białego rano i co chwile ktoś wychodzi na szluga. Lubię imprezy w małym gronie znajomych, na pewno nie w klubach, z odrobiną alkoholu, a nie piciem na umór. No i nie palę. I teraz się zastanawiam chodzić i męczyć się na nocnych integracjach w klubach, na wałach czy Wyspie Słodowej? Czy jest inna alternatywa dla znalezienia sobie znajomych takich jak ja? A może ja jestem jakaś nienormalna albo wyolbrzymiam problem?

Za dużo filmów się naoglądałaś, dziewczyno.
Wydaje mi się, że człowiek zaczynający studia (a tu już człowiek dorosły, który zdał egzamin DOJRZAŁOŚCI jako taki) powinien mieć inne problemy a nie zastanawiać się nad takimi głupotami. Sorry, ale tak właśnie myślę. Niepotrzebnie nakręcasz się pierdołami, a jeszcze tych studiów nie zaczęłaś. Zobaczysz, co będzie w trakcie roku akademickiego i sama sobie odpowiesz na pytania, które postawiłaś wyżej.

[casus_belli]

Koledzy prezentują typowy syndrom psa zerwanego z łańcucha
A poza tym, gdzieś niedawno już pisałam, z epickich imprez wychodzi tyle, że czasami kilka miesięcy ciężko się na piwo zebrać. Pijący do porzygu są i będą, ale takie zachowania imponują raczej co "dojrzalszym" gimnazjalistom. Na studiach większość jest już jakby dorosła.

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

JA to mysle, ze powinnas zrezygnowac ze studiów albo zaczac pić. Innej opcji niestety nie widze. Wszyscy studenci sa tacy sami, to przeciez tak wąska grupa spoleczna ze to nic dziwnego.

[casus_belli]

Najgorzej jest na pierwszym roku na wstępie do menelstwa. Raz trzeźwa przyjdziesz i zapomnij o zaliczeniu Później jeszcze tylko podstawy nieobyczajnego prowadzenia się i wiedza o łacinie podwórkowej i w zasadzie dyplom w kieszeni

[olek75]

Ee tam, nie masz czego się obawiać. Najczęściej na gadaniu się kończy Też studiowałem i wielokrotnie na imprezach widziałem osoby które nie piły, a mimo to grały pierwsze skrzypce
Być po prostu sobą, a jak ktoś Cię odrzuca, "bo nie pijesz" to daj sobie spokój z taką znajomością. Szkoda czasu.

[neia]

Napisane przez agnesevelyn3

wyolbrzymiam problem?

Zdecydowanie wyolbrzymiasz. U mnie na jednej uczelni były maksymalnie 1-2 imprezy w ciągu roku (przy czym wszystkie to domówki, które kończą się koło północy, a żadnego picia na umór nie ma). I nikt nikomu pić nie kazał. Jak ktoś nie chce, to nie. Na drugiej uczelni to już w ogóle nie było czegoś takiego jak wspólne imprezowanie.

Naoglądałaś się za dużo kiepskich amerykańskich komedii o życiu studenckim chyba, bo z rzeczywistością Twoje obawy wiele wspólnego nie mają.

[Carousel]

Napisane przez agnesevelyn3

Mam nadzieję, że mój pierwszy post umieściłam we właściwym dziale

Piszę, bo nie mam z kim o tym pogadać. Może ktoś wesprze radą?

Zaczynam pierwszy rok studiów we Wrocławiu i jestem lekko przerażona. Wszyscy dookoła mówią tylko o imprezach, na których będą pić do białego rano i co chwile ktoś wychodzi na szluga. Lubię imprezy w małym gronie znajomych, na pewno nie w klubach, z odrobiną alkoholu, a nie piciem na umór. No i nie palę. I teraz się zastanawiam chodzić i męczyć się na nocnych integracjach w klubach, na wałach czy Wyspie Słodowej? Czy jest inna alternatywa dla znalezienia sobie znajomych takich jak ja? A może ja jestem jakaś nienormalna albo wyolbrzymiam problem?

Od tego, co się mówi, do tego, co faktycznie stanie się faktem, jeszcze daleka droga. Zresztą, studentów jest mnóstwo, na pewno znajdziesz sobie jakąś 'bratnią duszę'. Jeden lubi imprezy w klubach do białego rana, jeden domówki wąskim gronie, a jeszcze inny nie lubi ich wcale. Poznaj ludzi, nie odcinaj się od innych i nie przypinaj każdemu łatki. Poznacie się trochę i wiele rzeczy się wyklaruje. No i wiadomo, dla każdego pierwszoroczniaka to jest nowa sytuacja, taki trochę powiew wolności od rodziców... warto trochę poczekać i dopiero potem wyrobić sobie zdanie, czy faktycznie nie ma tam ludzi podobnych do Ciebie.

[casus_belli]

Co do samych spotkań integracyjnych, to moim zdaniem warto iść. Tam, gdzie studiowałam były to raczej wyjścia do pub niż klubu, z prostego względu, w klubie ciężko rozmawiać. Nikt nie pił do upadłego, część nie piła wcale i nikt nie robił problemu. Grupki imprezowe zawiązują się raczej później., a ja poznałam fajnych ludzi, których bym inaczej nie poznała (stosunkowo duży kierunek, 4 grupy, więc nie wszystkich ogarniałam)