2007-06-16, 15:54 | #61 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 28
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Wiecie ostatnio mama przestała sie czepiac mojego jedzenia , znaczy od wczoraj nic mi nie powiedziła hehe. a wiecie dlaczego bo widziała dzien wczsniej późnym wieczorem zrobiłam sobie kanapke- heh jak niewiele jej trzeba. No i dzis na obiad była gotowana szynka i wiecie nie zrobiła gęstego tłustgo sosu a do sałaty był kefir . Ale i tak widziałam ze na jutro jest śmietana. Z tatą mam też spokój - bo wyjechał wczoraj rano i wraca w niedziele wnocy.
|
2007-06-16, 18:56 | #62 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 197
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
u mnie nie czepiaja sie mojego jedzenia moge jesc co chce sama sobie przewaznie robie wiec dla nich to nie problem nawet potrafia kupic mi cos chudszego z tym nie mam problemow
|
2007-06-16, 20:27 | #63 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 10 154
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Moja mama to już nawet pamięta co jem,a czego nie Chociaż czasami się czepia,że za dużo na mnie wydaje Ale mimo wszystko,to dobrze,że chociaż ona rozumie
__________________
'' W życiu nie ma takiej chwili, abyśmy nie mieli wszystkiego, co potrzebne, aby czuć się szczęśliwymi. Pomyśl o tym przez minutę (...). Jeśli jesteś nieszczęśliwy, to dlatego, że cały czas myślisz raczej o tym, czego nie masz, zamiast koncentrować się na tym, co masz w danej chwili. '' |
2007-06-16, 20:32 | #64 |
♥
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 13 672
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
moi rodzice sie juz przyzwyczaili do tego co jem i jak nawet sami sa w sklepie to wiedza co kupic
ale np nie umieja sie przyzwyczaic ze nie jem ziemniaków mimo ze od 2 lat nie jem to do dzisiaj czasem pytaja czy chce ziemniaki |
2007-06-16, 21:03 | #65 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 43
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
a moi rodzice sie ze mnie nabijają tekstem
-jestes głodna? - nie dziekuje wczoraj jadłam ale ogolnie sie przyzwyczaili ze nie jem obiadów z nimi nie jem kolacji nie jem miesa (jestem vege) i ogólnie nie jem tylko mi maslanke codziennie kupują |
2007-06-17, 09:00 | #66 | ||
Rozeznanie
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Cytat:
Cytat:
Jeżeli chodzi o moje odchudzanie to "odbiło" mi 30.03 - następny dzień to była sobota, więc postanowiłam, że w weekend się odtruję, a od poniedziałku dietka. Zostaliśmy z TŻ we Wrocku. Wiedział jakie mam plany. Oczywiście chodziliśmy gdzieś po mieście, a on cały czas mi marudził "a co powiesz na pizze, albo może pójdziemy do KFC, albo na lody, albo.... " Byłam tak wściekła na niego, że miałam ochotę do domu wrócić! Bo jak tak można... ryczeć mi się chciało... Po powrocie do domu byłam tak wściekła na niego, ze pomyślałam "dobrze chcesz, żebym była tak gruba - to będę! A tylko spróbuj mi kiedyś narzekać!" Siadłam na neta. odebrałam pocztę. Dostałam maila od chłopaka (w saumie faceta, bo na chłopaka to on ma już za dużo latek ) z którym kiedyś się spotykałam. Rozstaliśmy się, bo on wyjechał za granicę (sytuacja rodzinna go zmusiła) - wspólnie podjęliśmy taką decyzję. Jak zwykle męczył mnie o fotki, bo nie wiedzieliśmy się strasznie długo... zaczęłam przeglądać zdjęcia... i tragedia! na żadnym nie wyglądałam dobrze A przynajmniej nie na tyle dobrze żeby mu wysłać - Zwłaszcza, że on od naszego bycia razem zmienił się "na lepsze" - zaczął ćwiczyć, dbać o siebie, etc. Dziś ma 36 lat i wygląda jeszcze bardziej atrakcyjnie niż kiedy się poznaliśmy. A ja? przybyło mi 15kg i wyglądam jak słonik. W tej sytuacji powróciłam do tematu diety i nawet głupie gadanie TŻ o pizzy mnie nie załamało. Byłemu napisałam, że zdjęcia dostanie po wakacjach - do tego czasu chcę zrzucić balaścik - 7 za mną, jeszcze 10kg. TŻ-owi przeszło... Dziś już mnie nie męczy. Choć mówi, że jak dla niego nie muszę się odchudzać, bo teraz przynajmniej wyglądam jak kobieta, a nie wieszak na ubranie i dodaje słynne "kochanego ciała nigdy za dużo". Do jedzenia się nie wtrąca - w sumie nawet zaczął jeść to co ja tylko w znacznie większych porcjach (straszne chuchro z niego i też jest niezadowolony ze swojego ciała - wg niego jest za chudy z czym ja się nie zgadzam - paradaoks) Rodzicom powiedziałam przy okazji gotowania obiadu - "dla mnie ryba bez panierki - pieczona w foli". Mama zdębiała Też mnie nie męczą zwłaszcza, że widzą, że jem zdrowo a nie że się głodzę - ostatnio usłyszałam, że już ładnie schudłam Ale dalej moją najlepszą motywacją jest mój były - cały czas mnie męczy pytaniami w stylu "jak idzie dietka, bo ja nie mogę sie doczekać fotek". Jak piszę, że mam "gorsze dni" to on na mnie wrzeszczy, że jak tak będę się starała to on nigdy już tych fotek nie zobaczy i będzie musiał nas (mnie i TŻ) odwiedzić, a tego by nie chciał, bo się bardzo wzajemnie nie lubią... No cóż Life is brutal
__________________
Jedyne miejsce, gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek - to słownik - V. Lombardi |
||
2007-06-17, 18:35 | #67 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-08
Wiadomości: 815
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Złego słowa nie usłyszałam, póki miałam się z czego odchudzać. Już raczej - przystopuj, musisz to jeść? Kiedy przeszłam na dietę, uprzejmie zostawili mi wolną rękę i gdzieś po drodze wszystkich przestało dziwić, że jem zupełnie co innego.
I nadal jem zupełnie co innego, wszyscy doskonale wiedzą co, a że po drodze przegięłam, to czasem ktoś usiłuje mnie dokarmiać Moje produkty są zawsze w lodówce, obok nich produkty spożywane przez resztę i nikt nikomu nie wyżera, choć czasem zdarzają się komentarze. Zrobię sobie wielką kanapkę z bagietki i chudego sera, zapiję kawą i słyszę: prawie nic nie zjadłam. Bo co to taka bagietka? Ale nie narzekam bo nie mam na co.
__________________
- Nie warto się wysilać. Niech diabli porwą ich wszystkich - powiedział. - Do kabaretu wstąp. Wypijemy po parę piw i popatrzymy, jak ten facet maluje. (R. Zelazny, Książę Chaosu)
|
2007-06-17, 18:51 | #68 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 8 129
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Mi również zostawiono wolną rękę w domu. Przyzwyczaili się że jem zupełnie inaczej niż oni, w lodówce mam swoją osobną półkę, w zamrażalniku osobną szufladę, a w meblach całkiem osobną szafkę na swoje produkty
Jak idę do sklepu i kupuję co mi potrzeba z własnych pieniędzy to potem mam 'awanture' ze nie wzięłam kasy z domu, tylko swoje wydaje na jedzenie. Uznali ze skoro nie jadam z nimi to musza kupowac mniej, bo sie marnuje później - a mi dawać osobno na moje produkty. Czasami zdarza im się skrytykować to co jem, w sensie że to niedobre, a czasami są zachwyceni i tylko pytają kiedy im taki obiad zrobię Bywają chwile gdy pytają kiedy mi się znudzi to zdrowe odżywianie... A także takie gdy matula jest zniecierpliwiona że nie jem już jej obiadów, tylko sama sobie wszystko gotuję. Ale mimo wszystko akceptuje to, bo widzi że zaczęłam lepiej się odżywiać i w ogóle jeść... Martwi ją tylko że nie tyję Ogólnie nie mam na co narzekać. Szkoda tylko że reszta domowników je niezdrowo i nie da się ich 'przestawić' na zdrowe odżywianie. A próbowałam wiele razy. Produktów w sklepie również nie potrafią mi dobrać odpowiednich dlatego dają mi pieniądze i mam kupować sobie sama. W pewnym momencie było mi głupio, bo wydawało mi się że przez zmianę w odżywianiu o wiele więcej kasy zaczęło iśc na moje jedzenie. Ale po pewnym czasie zrozumiałam że jest w sumie odwrotnie. Bo np. przestałam jeść słodycze, kiedyś potrafiłam zjeść 1kg ciastek na raz. Dużo się kupowało słodkości i innych 'przyjemności', a do tego ogólnie zakupy większe bo jeszcze ja jadłam ogromne ilości (przed odchudzaniem, które i tak nie było mi potrzebne, bo nie miałam nawet nadwagi...) wszystkiego. A jak ten cięzar im odszedł, a pojawił się inny (zdrowe odżywianie^^) to się wszystko zrównoważyło w sumie więc nie jest źle. Cieszę się z tych zmian i mam tylko nadzieję że to mi nie minie... |
2007-06-17, 18:59 | #69 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: Białystok
Wiadomości: 12 344
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
ja na szczęście mieszkam sama.. tzn nie sama tylko z TŻ, ale radzę sobie.. nawet jak się nie odchudzałam to jedliśmy oddzielnie, bo on pracuje na zmiany, ja chodze na uczelnie o różnych porach, więc wspólne posiłki mamy tylko w niedziele... tu nie ma kłopotu
wczoraj go ochrzaniłam za ciągłe teksty "może czipsika" "może ciasteczko" grrrrrr przez miesiąc tolerowałam, wczoraj ochrzaniłam dzis był grzeczny cały dzień
__________________
Nigdy się nie dowiesz jak silna jesteś, dopóki siła nie będzie Twoim jednym wyborem. |
2007-10-01, 21:48 | #70 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 28
|
a wsparcie rodziny
mam pytanie, jak odnosi się do waszego odzywiania wasza rodzina. Ja staram się zdrowo odżywiac. Nie jem "fast foodów" ale tego nie jadfłam nigdy, słodyczy też nie. Odstawiłam też pieczywo -jem tylko chrupkie. Ale to nie była duża zmiana bo i tak zjadałam góra kromkę dziennie. Staram sie jeść dużo warzyw, bo za mięsem nie przepadam. I tu sie zaczyna problem. Moja mama uwaza ze taki sposóbodżywiania jest zły. Jeszcze pieczywo przeboleje ale jak powiem ze nie chce tyle ziemniaków to oan już krzywo patrzy na mnie. mam 162 cm i ważę 54-55 kilo.Dość sporo mięśni ale uważam że 3 kilo to powinnam zrzucić bo jest z czego. Wiem, ze przez 3 tygodnie `przechodzac na diete 1000kcal schudnę, ale ona sie boi ze przesadzam. Podobnie ojciec. Nie mogę im wprost powiedziec ze nie chce doprowadzić sie do takiegostanu jak oni. Ojciec ma ze 20 kilo, mama teraz 13 też schudła ostatnio, ale ona zaczęła sie dopiero teraz ruszac, bo tak siedziała w dfomua teraz wychodzi codziennie bo mamay psa. Nie dają sie przekonacdo tego,ze ja nie chce jeść jak oni. Jak im wytłumaczyc ze to jak jem nie jest problemem. Chciałam gotowac na parze, raz czy dwa ostatniosie udało, bo teraz mama specjalnie smaży mięso czy robi w momencie gdy mnie nie ma abym jak ona mówi "nie przesadzała". Wiec pytam jak tłumaczycie rodzicom swoje odchudzanie, co zrobić aby mnie wsparli
|
2007-10-05, 16:56 | #71 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 7 861
|
Wasza dieta, a rodzina?
W zasadzie nie wiedziałam jaki dac tytuł.
Mam tez nadzieję, że takiego tematu nie było. Nie znalazłam przynajmniej A więc jak to jest z rodziną? Wspierają Was w diecie? A może mamy same zaczęły gotować "zdrowiej"? I czy najważniejsze, wspierają Was? Czy patrzą z ironicznym uśmiechem? Mieszkam z mamą i babcią i to babcia robi obiady, więc generalnie jest "tłusto". Od kiedy przeszłam na dietę niestety musze gotować sobie sama, co jest bardzo męczące. Wracam ze szkoły po 15, zanim zrobię zakupy, ugotuję to jem koło 16.30 - 17. Czasem, kiedy już nie mam siły jem posiłek który zrobi babcia, ale oczywiście wszystko dobrze odsączę, Chociaż ostatnio zauważyłam, że mama coraz częściej je obiad razem ze mną, czasem nawet brzuszki ze mną zrobi Kupi coś "light". Zamiast śmietany wybierze jogurt. Większy mam problem na spotkaniach rodzinnych, kiedy nie wypada mi czegoś odsączyć czy zeskrobać panierkę Wtedy po prostu wybieram coś, co wydaje mi się najmniej kaloryczne plus sałatkę
__________________
Edytowane przez monyczkaaa Czas edycji: 2007-10-05 o 17:19 |
2007-10-05, 17:53 | #72 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 8 129
|
Dot.: Wasza dieta, a rodzina?
Cytat:
|
|
2007-10-05, 18:50 | #74 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 8 129
|
Dot.: Wasza dieta, a rodzina?
|
2007-10-05, 21:16 | #75 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 1 100
|
Dot.: Wasza dieta, a rodzina?
U mnie to jest tak, że mama wie, co ma kupować, co jem itp. Ogólnie nie ma nic do mojej diety, często to ona gotuje mi obiady. Jednak zwraca mi uwagi typu " to cię doprowadzi do anoreksji / bulimi / jakiejś choroby "
Rodzina uważa, że nic nie jem , a mój wegetarianizm to jakiś wymyśł rodem z kosmosu. Po mimo to, wszyscy przyzwyczaili się do mojego odchudzania, jednak hasła w stylu " Co Ty jesz, jak nic nie jesz " są na porządku dziennym
__________________
nauczyłam się, że to nie grzech mówić prawdę, nawet jeśli siebie przedstawia się wtedy w samych superlatywach
|
2007-10-14, 15:54 | #76 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 223
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Moim zdaniem duza zalete ma mieszkanie bez mamusi i tatusia (przynajmniej w tym przypadku), ja mam taki sposob, ze po prostu nie kupuje ryzykownych produktow, nie mam jej na liscie zakupów, a jak mam juz meega ochote na cos to musze jeszcze pokonac wrodzone lenistwo i 4 pietra na dol, zeby sobie czyms zaszkodzic; natomiast jesli rodzice robia zakupy to zawsze przemyca jakis deserek czekoladowy, bardziej przetworzona zywnosc, no i kilogramy owocow:/; wiem, jka trudno jest schudnąć, bo mam przyklad swojej dobrej kolezanki, ktorej rodzina uznaje zdecydowany prymat walorow smakowych nad zdrowotnymi; nigdzie nie jadalam tak smacznie jak u niej, ale w tym domu celelm jest nie dostarczenie wlasciwych zkladnikow do diety tylko przyjemnosc konsumpcji, fakt utrudnia zwłaszcza to, ze zawsze wszystko ma podane na stol, przyrzadzone i latwo dostepne, wbrew pozorom to nie jest tka fajna sytuacja, jka by sie wydawalo...
|
2007-12-06, 09:58 | #77 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: zielony pokój
Wiadomości: 359
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
No niestety-ja zgadzam sie z Wami-często jest tak, że bliscy nie wspierają,wręcz przeciwnie,a ich krytyka..yyy-boli najbardziej!Tu też wiele zależy od tego z kim mieszkacie(!)
U mnie w domu panuje "tradycyjna"(?)polska kuchnia czYli:jak sałatka to z majonezem(ja wole jogurt),jak mleko to tylko 3%(mi najbardziej smakuje 0,5%),praktycznie codzienni ziemniaki, makaron,chleb(wszystko z baiłej mąki!), zamiast musli o które prosiłam płati czekoladowe Chocapic, tradycyjnie jak zupa to na mięsie,i dania typu:kiełbasa na goraco, pyzy, naleśniki itp.SZOK!!!!!!!! moi rodzice są"starszego pokolenia" i nie rozumieja czemu przeejmuje się jedzeniem, nie mają pojęcia o IG, BMI i takich tam, kiedys próbowałam ich nakłonikć do zmian-ale oni uważaja to za fanaberie,"głupoty". Przy ich kuchni, jak sie domyślacie nie mozna pozostać szczypłym i to mnie najbardziej wkurza-jak oni moga mi docinać "Ty nie bierz dokładki", albo"banany nie są dla Ciebie", lub"spasłaś sie" -przy jednoczesnej negacji tego co JA CHCE JESC.w praktyce to wyglądało tak:nie jesz np.naleśników na obiad, to nie jesz nic(bo tylko to jets na obiad! moje problemy skończyły sie jak zamieszkałam z TŻ..Ufff-nareszcie;jogurciki,warzy wa, bulion, sałateczki,zero słodyczy.Teraz mi sie znowu przytuł,ale wiem ,ze zrzuce. A propos anoreksji-ja sie nie dziwie, jak sie słyszy komentarze typu-dziewczyna,która waży 62 kg przy 171cm jest "pulchna", no w każdym razie nie szcupła(!)to wyglada na paranoje, a naprawde jest komentarzem wilu osób z mojej rodziny na wymiary naszej kuzynki... |
2007-12-07, 17:45 | #78 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 2 062
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Ja w domu mogę liczyć tylko czasami na wsparcie mamy w sensie takim, że kupi mi do jedzenia to co chcę, jakieś serki wiejskie, jogurty, czerwoną herbatę itd. Ale czasami w ogóle nie ma dla mnie zrozumienia:/ kupuje mi słodycze (chociaż wiele razy już jej mówiłam, że ich nie chce), nie wiem czy specjalnie ale mimo tego, że mówie jej chyba 100razy, że chce jogurty naturalne, a nie owocowe to właśnie kupuje mi owocowe:/ Przy tym jak moja mama całą moją rodzine żywi to można naprawdę sporo utyć. Gotuje tak tradycyjnie, po polsku... czyli tłusto, bo "tatuś nie naje się ryżem z warzywami:/" i na obiady mam mięcho jakieś tłuste w sosie, zupe to zawsze na jakimś mięsie oczywiście zabielaną... itd. Do brązowego ryżu i makaronu to bym jej chyba nigdy nie namówiła.Strasznie mnie denerwują jej komentarze typu "jak ty to możesz jeść,przecież to jest okropne"... owsianka jest okropna Szału czasami dostaje. Aż psuje mi chęć w ogóle do jedzenia:/
Tata mi zawsze mówił, że nie jestem gruba. Mój tata żyje przekonaniem "kobieta musi mieć czym oddychać i na czym usiąść" Ale wiem, że mówi mi "nie jesteś gruba",bo wie że zrobi mi przykorść, a wiem, że chciałby żebym miała wymiary modelki. Mama... to ona mnie "obudziła" i przejrzałam wkońcu na oczy. Przytyłam 11kg. Wiem masakra:/ Powiedziała, że powinnam schudnąć to schudnę, ale komenatrze w stylu "zjedz kotlecika" mnie denerwują, a jak wyobraże sobie, że ten kotlet był przed chwilą wytarzany w tym tłustym oleju to mi się odechciewa:P Wiem, że mama chciałaby żebym była dosłownie chuda Cały czas mi mówi jaka to Justyna Steczkowska ma super figure Aha... zapomniałam dodać, że najbardziej denrwuje mnie ciotka, która ma chyba wagę w oczach:/ Co do niej nie pojade to mi musi mnie zjechać jak to ja nie przytyłam i jaka moja siostra jest śliczna, a ja paskudna:P A najgorszym poniżeniem to była dla mnie sytuacja na komunii brata ciotecznego. Wszyscy siedzą przy stole, a ciotka do mnie z komentarzem "Ty sobie wypychasz stanik, czy takie masz naprawdę?" Myślałam, że się pod stół zapadnę:/ Ale ja mam te komentarze "tam gdzie slońce nie dochodzi", kiedyś płakałam, wszystko źle przyjmowałam, każdy najmniejszy komentarz, a teraz sama staram się obracać to wszystko w żart
__________________
Edytowane przez Olga:P Czas edycji: 2007-12-07 o 17:50 Powód: dopiska |
2007-12-07, 22:27 | #79 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Krosno
Wiadomości: 68
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
ja w domu nie powiedziałam otwarcie rodzicom, że się odchudzam, bo zależy mi, żeby siostra się o tym nie dowiedziała. ostatnio jedynie mimochodem rzuciłam coś mamie, że pasuje mi przejść na jakąś kapuścianą dietę na kilka dni, bo święta się zbliżają i nietrudno będzie o parę kilogramów więcej. umówiłam się z nią, że dla siebie będę gotowała kapustę, a mama dla siebie i taty będzie gotowała coś osobno (zwykle u mnie w domu jest tak, że jak ktoś coś gotuje, to powinien gotować od razu dla wszystkich, to bardzo utrudniałoby sprawę).
nikt w domu może jakoś szczególnie mnie nie dręczy, ale np. mojemu tacie zdarzało się najpierw powiedzieć mi, że muszę sobie zarzucić jakąś dyscyplinę, a zaraz potem przy wspólnym obiedzie "no nałóż sobie jeszcze, nikt ci nie żałuje...". do niedawna moja mama zwykła niemal codziennie kupować daktyle, których nie potrafiłam sobie odmówić i które jestem w stanie pochłonąć niemal od razu. i myślała, że sprawia mi tym przyjemność... był taki czas, kiedy siostra wmawiała mi, że jestem gruba i będę wyglądać jak jedna z naszych ciotek, jeśli nie zacznę chodzić z nią w góry. ja nie cierpię chodzenia po górach, ona jest zapalonym piechurem i chciała mieć we mnie kompana, dlatego zaczęła mi nawijać, jaki to świetny sposób na figurę przy jednoczesnym dręczeniu mnie z powodu nadwagi. zdarzało mi się ryczeć w poduszkę i wybiec z płaczem z pokoju, trzaskając z całej siły drzwiami. w pewnym momencie zaczęłam się odchudzać nie dla siebie, a tylko po to, żeby nie miała podobnych argumentów i żeby się ode mnie po prostu odwaliła. nigdy jednak nie trwało to długo. najbardziej jednak u tak przeżywałam komentarze niektórych ciotek. mówiły mi np. że jestem "grubaskiem". ale jedna z nich już doprawdy mnie dobiła, gdy zostałam nazwana "spaślakiem". jak na ironię, one myślały, że powiedziały mi komplement i zaraz zacznę skakać z radości, że coś takiego usłyszałam. a ja do tej pory nie mogę zrozumieć, jak można coś takiego powiedzieć młodej dziewczynie, która już i tak jest wystarczająco niezadowolona ze swojej figury. mama też nie zawsze była mi pomocna w odchudzaniu. jak kiedyś rzuciłam coś, że będę miała w tym roku półmetek i pasuje mi się zmieścić w jakąś ładną sukienkę (sugerując tym samym, że chciałabym trochę schudnąć, bo bądźmy szczerzy, najładniejsze stroje są szyte na szczupłe dziewczyny, i że liczyłabym na jej pomoc), to oznajmiła, że trzeba będzie znaleźć taką, żeby na mnie pasowała... potem już tego tematu nie poruszałam. z tym problemem niestety muszę sobie radzić sama, choć efektów i tak nie widzę. |
2007-12-08, 06:57 | #80 | |||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 6 740
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Dziewczyny, jestem w szoku. Na takie komentarze nie powinni sobie pozwalać obcy ludzie, a co dopiero najbliżsi członkowie rodziny, którzy powinni wspierać i pomagać, a nie upokarzać i wywoływać kompleksy...
__________________
|
|||
2007-12-08, 08:10 | #81 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-08
Wiadomości: 8 446
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
|
2007-12-08, 08:22 | #82 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 12 206
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Oj z najblizszymi nie jest latwo. Wczoraj przyjechal do mnie chrzestny i caly czas mi dokucza. Widzi ze jestem chuda i wie ze mam problemy ale to ciagle mi mowi :,, Kupic ci kielbaske?" , ,, Podzielic sie z toba ta kielbaska?" Ja rozumiem ze sie martwi ale nie musi mi tak dokuczac. Nie zjem tak nagle zadnej kielbasy. Albo dzis mnie pilnowal zebym sobie cukier do herbaty wrzucila... Od zawsze [ilam gorzka , ale zeby sie nie czepial to dalam 2 lyzeczki.To on dosypal mi jeszcze 1 Gdy jadlam na sniadanie manna na mleku to stwierdzil ze to nie jedzenie... :/ Przeciez taka manna tez ma wartosci odzywcze jak kazde inno sniadanie no nie? Cały czas wpycha mi czekolade pod tekstem ,,Od wujka nie wezmiesz?" albo ,,Obraze sie". I jak jem juz ta czekolade to nie dlatego ze ja lubie tylko dlatego ze musze. A ja tak nie chce ! Chcialabym zjesc ta czekolade kiedy bede miec ochote a nie kiedy ktos bedzie mi ja wpychal na sile. Pojechal wlasnie do Lidla z tekstem ze mi jakies jedzenie przywiezie... nie wytrzymam z nim !
|
2007-12-08, 09:05 | #83 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 910
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Oj, straszne są te komentarze, jak tak czytam dziewczyny Wasze posty Jak w ogóle można takie coś powiedzieć komukolwiek? Ja osobiście nie wtajemniczam swojej rodziny w moje odchudzanie, ale to że chcę się zdrowo odżywiać wiedzą doskonale i nie robią problemów z kupowania mi tego, co ja chcę. Chociaż czasem zdarza się komentarz taty rano na moje śniadanie typu: "ja bym się tym nie najadł" Ale niepowiedziany złośliwie, tylko prawdziwie, bo on sam je za pięciu, a dalej jest szczupły Moja mama wręcz uważa, że ja za chuda jestem (lubi typ kobiety, która ma ciałka tu i ówdzie więcej) i niekiedy mi marudzi, że mam jeść więcej, bo kiedyś lepiej wyglądałam Nie przypominam sobie również, żeby ktokolwiek z rodziny kiedykolwiek "podarował" mi jakiś przykry komentarz.
__________________
|
2007-12-08, 09:56 | #84 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 2 062
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Wiem, że tak nie powinna nawet obca osoba powiedzieć no, ale cóż...
Ja wiem, że moja mama czasami mówi tak przez przypadek, to normalne. Ale np jak się pokłócimy to wykorzystuje wszystko co jej powiedziałam w tajemnicy, albo sama dostrzega we mnie wady... Nie nawidze tej cechy w niej i przez to tracę z nią dobry kontakt... cały czas czuje jak się od siebie oddalamy, a ja nawet nie umiem temu zaradzic
__________________
|
2007-12-22, 15:31 | #85 |
Raczkowanie
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Moja rodzina bardzo mnie wspiera. Studiuję poza domem, ale na weekendy przecież wracam do domu - najpierw uskuteczniałam konspirację, potem się do wszystkiego przyznałam: i okazało się, że to takie proste! Gdy jemy wspólne śniadania, obiady zawsze pytają co mogę, a co nie (sporo tych zasad, więc nie zapamiętują), jak trzeba to przygotują coś specjalnie dla mnie. Najmilej mnie zaskoczyli w temacie wigilii - sami zaproponowali, że chrzan będzie na jogurcie zamiast na śmietanie, że doda się jakąś surówkę, nie mają nic przeciwko temu, że zrobię ciasto marchewkowe, choc nigdy się go u nas nie praktywkowało, zwłaszcza na wigilię.
Dobrze mi z tym. Z jednej strony wiem, że mam wsparcie, z drugiej wiem, że nie jest to żadne pilnowanie ani spowodowane tym, że twierdzą że muszę schudnąć i jestem za gruba. Po prostu szanują moją decyzję, a tak jest znacznie łatwiej. |
2007-12-23, 11:13 | #86 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 2 716
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Moja mama z kolei caly czas mi powtarza ,ze moge jesc wszystko,bo jestem mloda i nie musze sie odchudzac i ze ,to glupota ,caly czas mi podsuwa jakies pysznosci,ale ja na szczescie jestem tak zdeterminowana i mam bardzo silna wole,potrafie sobie odmowic JAKBY nie ,to ,to przez mame napewno bym nie schudla Tato w ogole sie nie wtraca ,a z reszta jest OK
__________________
|
2007-12-23, 11:50 | #87 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 2 062
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Od mojego ostatniego wpisu tutaj, w którym opisywałam, że rodzice mnie totalnie nie wspierają, zmieniło się, bardzo dużo. Moja mama widząc mój upór, w końcu zrozumiała, że sobie nie żartuje i że zależy mi na tym, żebym schudła. Kupuje mi te produkty o które je proszę chociaż czasem kupi mi coś słodkiego (wszystko wkładam do swojej szafki, magazynuje i w ogóle nie ruszam, kiedyś zobaczę ile się tego nazbierało) Taki już urok mam, a w szczególności mojej O wiele łatwiej jest,z jej chociaż minimalnym wsparciem reszta zależy tylko ode mnie.
Pozdrawiam
__________________
|
2014-05-27, 13:23 | #88 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 45
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
O to masz super u mnie jest tak, że nagle gdy się odchudzam to wszyscy w okół jedzą pizze, hamburgery, tłuste żarło, aż mnie krew zalewa! A najgorzej po całym dniu pracy gdy chcesz ćwiczyć i to robisz a się śmieją. Ja to zaciskam zęby i ide przed siebie, ale to bardzo boli i ile razy można z uśmiechem na twarzy odpowiadać na zaczepki;/
|
2014-06-02, 14:31 | #89 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 1
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Mogę się wyżalić? Docinki to jedno, ale ja mam czasami wrażenie, że moja rodzina źle mi życzy. Jestem niepełnosprawna i nie mogę ćwiczyć. Jakiekolwiek rowerki, brzuszki czy cokolwiek w tym stylu skutkują brakiem możliwości funkcjonowania przez parę kolejnych dni. Jestem ograniczona o tyle, że to rodzina dyktuje, co kto je. Każda próba kupienia czegoś zdrowszego kończy się komentarzem typu "jak to tylko ty masz jeść, to nie będziemy pieniędzy marnować." BMI zbliża mi się do 30, nie chce mi się żyć. Wczoraj usłyszałam od matki 'na allegro była taka ładna sukienka... ale to nie dla ciebie, bo masz te takie grube nogi." Kończy się to tak, że jem co mi podetkną i żałuję, że parę lat temu nie wyszłam za mąż, kiedy byłam zdrowa i jeszcze ktoś mnie chciał. Byle tylko stąd uciec.
|
2014-06-03, 08:45 | #90 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: najbliżsi a odchudzanie
Cytat:
Ojej, no to bardzo trudna sytuacja. A może dałoby się ich trochę oszukać w porozumieniu z lekarzem? Coś podsymulować im, a z lekarzem pogadać jak jest i żeby wydał zalecenia na piśmie że musisz mieć dietę oparta na jakichś tam produktach? Brzydka rada, bo brzydko kłamać, ale czasami trzeba po prostu o siebie zadbać sprytem.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
|
Nowe wątki na forum Dietetyka |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 04:46.