Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Kobieta 30+

Notka

Kobieta 30+ Forum dla trzydziestolatek, czterdziestolatek i innych -latek. Tutaj możesz podzielić się swoimi problemami, poradami i doświadczeniem.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-02-02, 17:55   #1
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina

Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?


Witam wszystkich

Piszę tutaj, bo tak naprawdę nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. A zapętliłam się, nie potrafię ogarnąć swoich uczuć, nie potrafię podjąć decyzji której bym potem nie żałowała. Jestem jak na razie takie zwierzę w klatce, co wali głową w kraty.

W skrócie, bo nie chce tutaj opisywać mojego związku i problemów w nim. Byłam z kimś 10 lat, mamy dwoje dzieci- 7 i 6 lat, mamy kredyt na dom (dom notabene kupiliśmy 8 miesięcy temu, teraz wiem że była to jedna z najgorszych decyzji, bo już wówczas nam się nie bardzo układało, ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło że mój partner myśli o rozstaniu)

Od kupna domu nasz związek robił się coraz bardziej problemowy- coraz więcej kłótni o pierdoły typu nie posprzątana kuchnia itp. Nie będę ukrywać, że to mi coraz częściej nerwy puszczały, coraz bardziej odsuwałam się od mojego partnera, coraz częściej czułam gniew i rozżalenie niż czułość. W grudniu mieliśmy poważną rozmowę na temat naszej przyszłości, powiedzieliśmy co chcemy zmienić, dlaczego zachowujemy się tak, a nie inaczej, ustaliliśmy pewne zasady i zmiany, słowem- doszliśmy do wniosku że chcemy pracować nad sobą i tym związkiem bo szkoda by było tak wszystko rzucić w kąt.

Na początku stycznia mój partner powiedział mi że jednak dla niego to wszystko nie ma sensu, że nawet jeśli teraz jest dobrze, to i tak w końcu znowu popsuje się między nami, po prostu nie kocha mnie już i chce się rozstac.

Ruszyło mnie to mocno, nie powiem. Podejmowałam próby rozmowy i negocjacji, ale nic nie wskórałam. Powoli zaczęłam przyjmować tą wiadomość, zaakceptowałam ją, mimo że w głębi duszy do tej pory się z nią nie pogodziłam. Ale przecież nie można nikogo zmusić do miłości, ani zatrzymać przy sobie na siłę.

Postanowiliśmy sie rozstac jak ludzie, nie robić sobie pod górkę itp. Dom jest nasz wspólny, razem spłacamy kredyt, natomiast depozyt na dom dostaliśmy w prezencie od jego rodziców, także w moim odczuciu dom należy bardziej do niego niż do mnie. I tutaj zaczyna sie mój problem. Domu narazie nie możemy sprzedać, z punktu finansowego byłoby to kompletnie bezsensowne posunięcie, chodzi tu tez o dzieci- wreszcie mają swój własny kąt, swoje pokoje, urządzone po swojemu, mają tu sporo znajomych, szkołę. Nie chcemy robić im jeszcze większej rewolucji w życiu i wyrywać ze środowiska w którym się już odnalazły. Także dzieci tu zostają, pytanie które z nas zostanie z nimi:
- ja szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie bym miała je zostawić, wiadomo że nie wyprowadziłabym sie daleko, nadal bym mieszkała w tym samym mieście, tylko na innej dzielnicy, ale wiadomo że nie byłoby juz to samo, nie widywałabym ich codziennie, problemem dla mnie jest brak prawa jazdy- dzielnica w której mieszkamy leży na krańcu miasta i sam dojazd do pracy autobusem zajmowałby mi godzinę czasu, do tej pory mój ex partner mnie woził
- jeśli on miałby zostać z dziećmi w domu, to potrzebujemy kogoś ściągnąć do pomocy bo on pracuje na nocki i ktoś musi nocować w domu z dziećmi, tutaj z pomocą może przyjść jego mama, może przyjechać na kilka miesięcy, góra rok i mu pomóc, ja się wtedy wyprowadzam, kredyt cały przejmuje mój ex, dom także- jest to najszybsze rozwiązanie, które możemy wprowadzić już w marcu, dla mnie jest ono najgorsze z możliwych bo tracę w jakiś sposób dzieci, tracę dom, ale odcinam się od mojego ex, czyli kontakt będziemy mieć minimalny- tylko w przypadku dzieci
- jeśli ja bym tutaj została, to robię prawko, kupuję samochód a do tego czasu mieszkamy razem- zajmie to pewnie kilka miesięcy, czyli kolejne kilka misięcy naszej emocjonalnej "szarpaniny" (o tym za chwilę), kredyt spłacamy wspólnie, po kilku latach sprzedajemy dom i dzielimy się pieniędzmi, z tym on bierze więcej o ten depozyt otrzymany od jego rodziców- ja zostaje z dziećmi, w perspektywie mam jakąś tam kasę ze sprzedaży domu, więc nie zostaje "goła i wesoła", ale kontakt z ex, nawet po jego wyprowadzce będę miała ciągły, bo ja pracuję w szpitalu, mam 12-godzinne zmiany trzy razy w tygodniu, czyli wtedy mój eks by przyjeżdżał do dzieci i chcąc nie chcąc byśmy się ciągle widywali

I właśnie tu zaczyna się problem, bo mimo to że zaakceptowałam jego decyzje, to się z nią jeszcze nie pogodziłam, mieszkanie z nim jest dla mnie ciężkie, bo nie przestałam go jeszcze kochać, ciężko mi żyć koło niego, jak koło obcego człowieka, jak koło współlokatora. Często mam ochotę po prostu uciec, odciąć się, nie widzieć się z nim, zapomnieć. On mi w tym wszystkim nie pomaga, bo siedząc na kanapie np. się do mnie przytuli, czy złapie za rękę, czasem powie kochanie, skarbie itp. Rozmawiałam z nim na ten temat, on wie że robi źle, ale jak sam mówi- zapomina się, lub to silniejsze od niego. A mnie to sprawia ból, bo wiem że nie jesteśmy razem, musimy nauczyć się żyć osobno, a poprzez to mieszkanie razem ciągle jesteśmy jedną nogą w "niby związku", nie zaczniemy normalnie żyć, układać sobie emocji (przynajmniej ja) żyjąc w ten sposób.

W poniedziałek wyjechał na tydzień do Polski, do rodziców. Gdy go nie ma brakuje mi go, zagladam w komórkę czy napisał cos itp (tak, wiem kretynka ), ale jakoś sobie radzę, życie narazie jest puste, czegoś brak, ale wiem że z czasem to uczucie pustki by zniknęło. Boję sie jego powrotu, tego że znowu to całe cierpienie do mnie wróci, te wszstkie emocje znowu wezmą góre, znowu będę roztrzęsioną wewnętrznie babą, znowu będę się "babrac" w tym wszystkim od początku. Będzie mi jeszcze ciężej, gdyż parę dni temu napisał mi że kogoś poznał i spotkał się z tym kimś, ale że to w sumie narazie taka znajomośc na stopie koleżeńskiej, ale być może kontakt będą utrzymywać. Strasznie mnie to ruszyło, naprawdę nie sądziłam że aż tak mnie to zaboli. Wpadłam w straszną złość, wykrzyczałam mu w emocjach ten cały ból i rzuciłam na koniec że w takim razie to ja się wyprowadzam jak najszybciej, że nie chcę go więcej widzieć itp. Wstydzę się tego strasznie, ale moja wściekłość była silniejsza niż rozum.

Jutro wraca a ja nie wiem co mam robic? Wyprowadzać się? Zostawić dzieci, stracić wszystko, ale odciąc sie od niego i w pewien sposób zacząć sklejać moje życie juz teraz, czy zostać tutaj jeszcze kilka miesięcy, żyć z nim pod jednym dachem, cierpieć, ale mieć dzieci przy sobie a potem zostać w domu, który nie ukrywam jest moim "małym światem" i włożyłam w niego kupę serca?

Proszę, spójrzcie trzeźwym okiem, doradźcie coś, dajcie otuchy, pocieszcie, bo ja na razie nie potrafię podjąć żadnej rozsądnej decyzji. Rozsypałam się na kawałki po tej jego wiadomości i nie mogę się pozbierać. Najchętniej bym zasnęła i nigdy się już nie obudziła
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-02, 18:18   #2
golgie
Zakorzenienie
 
Avatar golgie
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: Wroclaw
Wiadomości: 11 146
GG do golgie
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Ne rozumiem po co najpierw chce pracować nad związkiem, kupuje z Tobą dom(a już wtedy nie było przecież dobrze), a potem jednak stwierdza,że to nie ma sensu,nie wiem dlaczego pisze Ci wiadomość,że kogoś poznał,dlaczego bierze Cię za rękę i mówi ,,skarbie"...???
Albo to jest jakiś dziwny sposób potrząśnięcia Tobą,byś zmieniła swoje zachowanie,żebyś zobaczyła co możesz stracić,albo, wybacz,facet jest kompletnie pogubiony i niepoukładany,a może jedno i drugie:/.
Cóż masz zrobić?Ciężka sprawa,ale to on chce rozstania, włożyłaś w ten dom dużo serca,no i nie wyobrażam sobie by matka nie mieszkała w domu z dziećmi,niech on coś znajdzie niedaleko i wynajmuje.Co z tego, że jego rodzice dali pieniądze?To teraz nie jest najważniejsze-nie żadne,,moje/twoje", ale dobro dzieci.
__________________
teraz szczęścia mam(y) dwa:
JULIA
MARCIN

Moja fragrantica


WYMIANA
golgie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-02, 22:57   #3
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Golgie to już nawet nie chodzi o niego- ja sobie bez niego poradzę, będzie boleć, będzie żal, ale to przejdzie. W sumie lepiej zakończyć zły związek i żyć samemu, niż się kotłować całe życie.

Nie wiem co on chce osiągnąć, o co mu właściwie chodzi. Ja trzymam się jego ostatnich słów, że to koniec i tak rozpatruje swoje dalsze życie- bez niego.
Myśle że jemu też jest ciężko- nie jesteśmy razem, a nadal ze sobą mieszkamy, to takie ciągłe rozgrzebywanie ran. Nie jest łatwo skreślić 10 lat życia, a jak to zrobić gdy ciągle się w pewien sposób żyje z tą osobą?

Mnie chodzi o siebie i dzieci. Nie wyobrażam sobie żyć bez nich, ale też nie wiem jak mam przeżyć kolejne miesiące z nim pod jednym dachem
Ja nie mogę zostać tu sama bez samochodu, z moja pracą po prostu nie mogę- wychodziłabym o 6:30, a wracała po 20. Dlatego mi potrzebne prawko, ale jeśli robiłabym prawko- potrzebny mi jest do tego on, a to się wiąże z dalszym mieszkaniem z nim. Jak to wszystko rozwiązać w najmniej bolesny sposób?

Rozwiązanie które mi podałaś tez przyszło mi na myśl, nie wiem tylko jak on się do niego ustosunkuje, bo jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam. Do tego dochodzi tez kwestia finansowa- nie ukrywam, że opłacenie kredytu, wynajmu, kupno drugiego samochodu i opłacenie ubezpieczenia za niego to taka bułka z masłem. Przy opcji "wynajem" kupno drugiego samochodu odwlekłoby sie w czasie, co za tym idzie nasza chora relacja trwałaby dłużej. Ja chciałabym to załatwić jak najszybciej. Najszybsze wyjście- moja wyprowadzka, ale dzieci... Nie chcę ich zostawić, no po prostu nie chce, już pal licho dom i całą reszte, to tylko rzeczy, ale jak by moje życie wyglądało bez dzieciaków? I ich beze mnie?

Edytowane przez Czarina
Czas edycji: 2013-02-02 o 23:38
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 10:04   #4
Tinajero
Raczkowanie
 
Avatar Tinajero
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 352
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Powinnaś odejść na jakiś czas, odciąć się, trochę go poignorować, pokazać mu, że nie jest pępkiem świata w Twoim życiu. Wydaje mi się, ze to mu da do myślenia i przerwa dobrze Wam zrobi, z tego co piszesz on trochę sobie pogrywa z Twoimi uczuciami; głupie tłumaczenia, ze to jest silniejsze od niego, on chyba sam nie wie czego chce. Może on potrzebuje trochę luzu, może sprawy go przerosły (wbrew pozorom faceci nierzadko są mniej twardzi niż kobiety ). Z dnia na dzień nie traci się uczuć do kogoś kogo się kochało i było 10 lat. Może on nie docenia tego co ma. A Ty powinnaś teraz myśleć o sobie, i może to głupio zabrzmi, ale znaleźć plusy dla siebie w tej sytuacji...

Pozdrowienia

Edytowane przez Tinajero
Czas edycji: 2013-02-03 o 10:08
Tinajero jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 11:52   #5
rybkie
Rozeznanie
 
Avatar rybkie
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 969
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Czarina Pokaż wiadomość
Witam wszystkich

Piszę tutaj, bo tak naprawdę nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. A zapętliłam się, nie potrafię ogarnąć swoich uczuć, nie potrafię podjąć decyzji której bym potem nie żałowała. Jestem jak na razie takie zwierzę w klatce, co wali głową w kraty.

W skrócie, bo nie chce tutaj opisywać mojego związku i problemów w nim. Byłam z kimś 10 lat, mamy dwoje dzieci- 7 i 6 lat, mamy kredyt na dom (dom notabene kupiliśmy 8 miesięcy temu, teraz wiem że była to jedna z najgorszych decyzji, bo już wówczas nam się nie bardzo układało, ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło że mój partner myśli o rozstaniu)

Od kupna domu nasz związek robił się coraz bardziej problemowy- coraz więcej kłótni o pierdoły typu nie posprzątana kuchnia itp. Nie będę ukrywać, że to mi coraz częściej nerwy puszczały, coraz bardziej odsuwałam się od mojego partnera, coraz częściej czułam gniew i rozżalenie niż czułość. W grudniu mieliśmy poważną rozmowę na temat naszej przyszłości, powiedzieliśmy co chcemy zmienić, dlaczego zachowujemy się tak, a nie inaczej, ustaliliśmy pewne zasady i zmiany, słowem- doszliśmy do wniosku że chcemy pracować nad sobą i tym związkiem bo szkoda by było tak wszystko rzucić w kąt.

Na początku stycznia mój partner powiedział mi że jednak dla niego to wszystko nie ma sensu, że nawet jeśli teraz jest dobrze, to i tak w końcu znowu popsuje się między nami, po prostu nie kocha mnie już i chce się rozstac.

Ruszyło mnie to mocno, nie powiem. Podejmowałam próby rozmowy i negocjacji, ale nic nie wskórałam. Powoli zaczęłam przyjmować tą wiadomość, zaakceptowałam ją, mimo że w głębi duszy do tej pory się z nią nie pogodziłam. Ale przecież nie można nikogo zmusić do miłości, ani zatrzymać przy sobie na siłę.

Postanowiliśmy sie rozstac jak ludzie, nie robić sobie pod górkę itp. Dom jest nasz wspólny, razem spłacamy kredyt, natomiast depozyt na dom dostaliśmy w prezencie od jego rodziców, także w moim odczuciu dom należy bardziej do niego niż do mnie. I tutaj zaczyna sie mój problem. Domu narazie nie możemy sprzedać, z punktu finansowego byłoby to kompletnie bezsensowne posunięcie, chodzi tu tez o dzieci- wreszcie mają swój własny kąt, swoje pokoje, urządzone po swojemu, mają tu sporo znajomych, szkołę. Nie chcemy robić im jeszcze większej rewolucji w życiu i wyrywać ze środowiska w którym się już odnalazły. Także dzieci tu zostają, pytanie które z nas zostanie z nimi:
- ja szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie bym miała je zostawić, wiadomo że nie wyprowadziłabym sie daleko, nadal bym mieszkała w tym samym mieście, tylko na innej dzielnicy, ale wiadomo że nie byłoby juz to samo, nie widywałabym ich codziennie, problemem dla mnie jest brak prawa jazdy- dzielnica w której mieszkamy leży na krańcu miasta i sam dojazd do pracy autobusem zajmowałby mi godzinę czasu, do tej pory mój ex partner mnie woził
- jeśli on miałby zostać z dziećmi w domu, to potrzebujemy kogoś ściągnąć do pomocy bo on pracuje na nocki i ktoś musi nocować w domu z dziećmi, tutaj z pomocą może przyjść jego mama, może przyjechać na kilka miesięcy, góra rok i mu pomóc, ja się wtedy wyprowadzam, kredyt cały przejmuje mój ex, dom także- jest to najszybsze rozwiązanie, które możemy wprowadzić już w marcu, dla mnie jest ono najgorsze z możliwych bo tracę w jakiś sposób dzieci, tracę dom, ale odcinam się od mojego ex, czyli kontakt będziemy mieć minimalny- tylko w przypadku dzieci
- jeśli ja bym tutaj została, to robię prawko, kupuję samochód a do tego czasu mieszkamy razem- zajmie to pewnie kilka miesięcy, czyli kolejne kilka misięcy naszej emocjonalnej "szarpaniny" (o tym za chwilę), kredyt spłacamy wspólnie, po kilku latach sprzedajemy dom i dzielimy się pieniędzmi, z tym on bierze więcej o ten depozyt otrzymany od jego rodziców- ja zostaje z dziećmi, w perspektywie mam jakąś tam kasę ze sprzedaży domu, więc nie zostaje "goła i wesoła", ale kontakt z ex, nawet po jego wyprowadzce będę miała ciągły, bo ja pracuję w szpitalu, mam 12-godzinne zmiany trzy razy w tygodniu, czyli wtedy mój eks by przyjeżdżał do dzieci i chcąc nie chcąc byśmy się ciągle widywali

I właśnie tu zaczyna się problem, bo mimo to że zaakceptowałam jego decyzje, to się z nią jeszcze nie pogodziłam, mieszkanie z nim jest dla mnie ciężkie, bo nie przestałam go jeszcze kochać, ciężko mi żyć koło niego, jak koło obcego człowieka, jak koło współlokatora. Często mam ochotę po prostu uciec, odciąć się, nie widzieć się z nim, zapomnieć. On mi w tym wszystkim nie pomaga, bo siedząc na kanapie np. się do mnie przytuli, czy złapie za rękę, czasem powie kochanie, skarbie itp. Rozmawiałam z nim na ten temat, on wie że robi źle, ale jak sam mówi- zapomina się, lub to silniejsze od niego. A mnie to sprawia ból, bo wiem że nie jesteśmy razem, musimy nauczyć się żyć osobno, a poprzez to mieszkanie razem ciągle jesteśmy jedną nogą w "niby związku", nie zaczniemy normalnie żyć, układać sobie emocji (przynajmniej ja) żyjąc w ten sposób.

W poniedziałek wyjechał na tydzień do Polski, do rodziców. Gdy go nie ma brakuje mi go, zagladam w komórkę czy napisał cos itp (tak, wiem kretynka ), ale jakoś sobie radzę, życie narazie jest puste, czegoś brak, ale wiem że z czasem to uczucie pustki by zniknęło. Boję sie jego powrotu, tego że znowu to całe cierpienie do mnie wróci, te wszstkie emocje znowu wezmą góre, znowu będę roztrzęsioną wewnętrznie babą, znowu będę się "babrac" w tym wszystkim od początku. Będzie mi jeszcze ciężej, gdyż parę dni temu napisał mi że kogoś poznał i spotkał się z tym kimś, ale że to w sumie narazie taka znajomośc na stopie koleżeńskiej, ale być może kontakt będą utrzymywać. Strasznie mnie to ruszyło, naprawdę nie sądziłam że aż tak mnie to zaboli. Wpadłam w straszną złość, wykrzyczałam mu w emocjach ten cały ból i rzuciłam na koniec że w takim razie to ja się wyprowadzam jak najszybciej, że nie chcę go więcej widzieć itp. Wstydzę się tego strasznie, ale moja wściekłość była silniejsza niż rozum.

Jutro wraca a ja nie wiem co mam robic? Wyprowadzać się? Zostawić dzieci, stracić wszystko, ale odciąc sie od niego i w pewien sposób zacząć sklejać moje życie juz teraz, czy zostać tutaj jeszcze kilka miesięcy, żyć z nim pod jednym dachem, cierpieć, ale mieć dzieci przy sobie a potem zostać w domu, który nie ukrywam jest moim "małym światem" i włożyłam w niego kupę serca?

Proszę, spójrzcie trzeźwym okiem, doradźcie coś, dajcie otuchy, pocieszcie, bo ja na razie nie potrafię podjąć żadnej rozsądnej decyzji. Rozsypałam się na kawałki po tej jego wiadomości i nie mogę się pozbierać. Najchętniej bym zasnęła i nigdy się już nie obudziła

Czarina rozumiem ze nie macie slubu? Bo jesli tak to sad by wam "troche pomogl" jesli chodzi o podzial opieki nad dziecmi.

Nie wyobrazam sobie zostawienia dziecichyba bym myslala nad moze wynajeciem jakiegos lokum na tej samej dzielnicy aby dzieci nie zmienialy szkoly i twoj partner powinine placic aliment wiec moze jakas pomoc od panstwa, doddatki na dzieci i jakos byscie sie utrzymali wiem ze ciezko bo teraz dzieci wreszcie maja swoj dom swoje miejce ale jesli nie jestes w stanie mieszkac pod jednym dachem ze swoim ex ja widze tylko takei wyjscie a jesli nie chesz nic wynajmowac ani zostawiac dzieci to nie pozostaje ci nic innego jak nauczyc sie z nim zyc pod jendym dachem

Sytuacja troche bez wyjscia, takiego ktore zadowoli wszystkich , cokolwiek chyab bys nie zrobila ktos bedzie nieszczesliwy..

Napisze ci okrutnie (sorry) ze poboli poboli i przestanie

swoja dorga powiem ze ci ( to nic nie pomoze wiem) ze twoj partner zachowuje sie okrutnie i niepowaznie, egoistycznie i jak dzieciak

PO co bralisice kredyt ? tak z dnia na dzien mu sie odwidzialo? przeciez takie decyzje to raczej dojrzewaja w czlowieku prze jakis czas i jak czul ze milosci juz nie ma powinien byc w porzadku do ciebie i wczesniej zaczac rozmawiac a tak teraz zachowuje sie niepowaznie....to on podjal decyzje o rozstaniu, to on nie podejmuje proby naprawy wiec niech on placi..


A ja on sie zapatruje na twoje plany podzialu?
__________________
JAKOS bedzie bo jeszcze nigdy nie bylo zeby JAKOS nie bylo
rybkie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 13:44   #6
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Tinajero gdyby nie dzieci, to mnie już by tu nie było, mam dokąd pójść, mam przyjaciól tutaj i do czasu gdybym sobie czegoś nie znalazła mogłabym u nich pomieszkać. No ale dwa, żywe powody mnie tutaj trzymaja. Wiem że jeśli sie wyprowadzę, to nie wytrzymam tego psychicznie. Jestem w stanie dużo wytrzymać, ale obawiam się że to byłoby za dużo, już teraz mam nerwy w strzępach i jestem rozbita.
Poza tym nasze rozejście będzie ciężkie dla dzieci, a moje odejście jeszcze bardziej by się na nich odbiło.
Zgadzam się z Tobą że on pogrywa moimi uczuciami, wie jak uderzyć by jak najbardziej zabolało. Tylko dlaczego to robi? Przecież sam chciał odejść

Rybkie nie mamy ślubu. Od początku plan był taki że robię prawko, kupuję samochód, wtedy on się wyprowadza, opieką się dzielimy- gdy ja jestem w pracy on odbiera ze szkoły i do 19 jest z dziećmi, plus co drugi weekend dzieci spędzają z nim.
Zasady były jasne- rozstajemy się, ale tak by jak najmniej bolało nas wszystkich, z szacunkiem, bez brudów itp. Ja sie do nich stosuję, traktuję go jak współlokatora, śpimy osobno itp. Ale on nie- a to sie przytuli, a to dotknie itp. Może on do końca nie przestał mnie kochać, na pewno ma mnóstwo żalu do mnie, chce rozstania bo nie wierzy w nas, ale sam nie potrafi się ode mnie odciąć. On nie chce bym się wyprowadziła, ciągle mi to powtarza. Nie jest dla mnie wredny, uszczypliwy czy cuś, jedynie nie umie sie trzymać "z daleka". Może teraz jak kogoś poznał to się zmieni? Ale co to za znajomość ona tam, on tu?

Mnie te jego podchody męczą, powodują, że jak sobie coś poukładam w głowie, zaakceptuję, to pod wpływem jego zachowania znowu mój cały spokój się rozsypuje. Dlatego w okresach kompletnej rozsypki myślę o wyprowadce, nie ukrywam że byłaby to ucieczka, odcięcie się od niego.

Po co braliśmy kredyt? Zadałam mu to samo pytanie, odpowiedział "bo myślałem że jak będziemy mieli swój własny dom to wszystko jakoś się ułoży". Argument z czapy bo samo się nic nie ułoży, do tego trzeba dwojga, pracy nad sobą i związkiem. I tak ustaliliśmy w grudniu, potem po dwóch tygodniach on mi powiedział że nie wierzy że będzie dobrze między nami, że pewnie i tak się rozstaniemy kiedyś, że lepiej teraz jak jesteśmy jeszcze młodzi (jesteśmy po 30), niż za 20 lat. Jeszcze rozmawiałam, próbowałam coś robić, ale głową muru nie przebiję i nie zatrzymam nikogo na siłę. Poza tym ja też mam jakąś godność i moja granica zabiegania o ten związek została przekroczona. I wyraźnie mu to powiedziałam.

I wiecie- ja nie chce go oczerniać tutaj i zwalać winę na niego, bo to że związek się rozpadł to nasza wspólna wina, mogę chyba powiedzieć że nawet więcej jest mojej winy niż jego. Nas związek się rozpadł z powodu nagromadzonych pierdół- ja robiłam się coraz bardziej nerwowa, miałam pretensję o to że za dużo obowiązków jest na mojej głowie, a on że ma za mało czułości. Jeszcze jak mieszkaliśmy na wynajmie to były takie złe okresy, ale było ich mniej, byliśmy bliżej siebie- więc tutaj mnie zaskoczył, że już wtedy myślał o rozstaniu i mam żal że właśnie wtedy tego nie zrobił.
Paradoksalnie po kupnie domu zaczęliśmy się od siebie oddalać w tempie błyskawicznym, on coraz mniej w domu robił, ja coraz rzadziej się do niego przytulałam. Aż w końcu przyszedł czas gdy czułam do niego tylko złość i mu to okazywałam, gdy każdy nasz dzień był wypełniony kłótnią. Czułam się jak sprzątaczko-praczko-niańka, miałam wrażenie że jestem mu potrzebna tylko do tego by prowadzić dom. On czuł się jak szofer. Oboje (ale ja chyba bardziej) powoli zabijaliśmy bliskość, szacunek, wyrozumiałość, wszystko to co jest fundamentalne w związku.

Zaakceptowałam jego decyzję, rozumiem to że nie chce ze mna juz być i nie walczę z tym. Teraz samam sobie zadaję pytanie czy ja chciałabym z nim być, czy go jeszcze kocham i nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Z jednej strony pewnie tak, ale chyba nie z powodu miłości, ale z przyzwyczajenia, z wygody? Naprawdę nie wiem co czuję, bo wściekłość, gniew i żal to jedyne uczucia które mną targają od początku roku. Ale może one świadczą o tym, że jednak mi jeszcze na nim zależy? Nie wiem.

Najsensowniejsze wyjście to wyjście pierwsze- prawko i jego wyprowadzka, po kilku latach sprzedaż domu. Wiem o tym, ale emocjonalnie jest to dla mnie cholernie ciężkie, przez jego zachowanie właściwie. Poza tym nie sądziłam że ta jego nowa znajomość mną tak telepnie A telepnęła zdrowo. Ja wiem że poboli i przestanie, wiem o tym i trzymam sie myśli że każdy zakręt w życiu wyprowadza nas w końcu na prostą, tylko jak przetrwać teraz ten bół mieszkając z nim?
Cholera nie wiem, po prostu nie wiem

Dziękuję Wam za posty. Dyskusja z Wami mi pomaga, wycisza trochę moje emocje, uspokaja nerwy, dzięki
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 15:27   #7
Tinajero
Raczkowanie
 
Avatar Tinajero
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 352
Red face Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Czarina Pokaż wiadomość
Tinajero gdyby nie dzieci, to mnie już by tu nie było, mam dokąd pójść, mam przyjaciól tutaj i do czasu gdybym sobie czegoś nie znalazła mogłabym u nich pomieszkać. No ale dwa, żywe powody mnie tutaj trzymaja. Wiem że jeśli sie wyprowadzę, to nie wytrzymam tego psychicznie. Jestem w stanie dużo wytrzymać, ale obawiam się że to byłoby za dużo, już teraz mam nerwy w strzępach i jestem rozbita.
Poza tym nasze rozejście będzie ciężkie dla dzieci, a moje odejście jeszcze bardziej by się na nich odbiło.
Zgadzam się z Tobą że on pogrywa moimi uczuciami, wie jak uderzyć by jak najbardziej zabolało. Tylko dlaczego to robi? Przecież sam chciał odejść
Nie musisz się wyprowadzać od razu na całego, po prostu trochę od siebie odpocząć, to naprawdę dobrze czasem robi w takiej sytuacji. Dobrze zrobi jemu i Tobie. Poza tym rozstajecie się czy nie? Jeśli tak to mieszkanie razem nie ma sensu, chcecie udawać przed dziećmi, że jest wszystko w porządku? Ja myślę, że Twój facet zupełnie sam nie wie czego chce. Czas dać mu klapsa, bo chyba za bardzo go rozpieściłaś ;-)

Nie możesz też całej winy brać na siebie, bo mam wrażenie, że bardzo się obwiniasz za tą całą sytuację. Dwójka dzieci, dom i praca, to bardzo dużo obowiązków, jak na jedną kobietę i nie masz co sobie tego wyrzucać.

Trzymaj się tam, i serio, zafunduj sobie urlop - koniecznie sama A w tym czasie: nie pisz, nie dzwoń do niego itd. To warunek konieczny W głowie może poukładają Ci się pewne rzeczy, wyciszą emocje. Jemu może też...

Edytowane przez Tinajero
Czas edycji: 2013-02-03 o 15:29
Tinajero jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-02-03, 15:47   #8
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Tinajero tak, masz rację, bardzo się obwiniam o tą sytuację. Żałuję że w swojej złości przegapiłam ten moment krytyczny. Myślę że jeszcze 3 miesiące temu gdybym się ocknęła byłoby to wszystko do uratowania.
Ale moja złość była tak wielka...
Teraz boli że to wszystko się rozpadło i myślę że większość ludzi zaczyna analizować co zrobiło źle, co można było zrobić w inny sposób, po to by w przyszłości nie popełnić tych samych błędów.

My nie jesteśmy razem i dzieci o tym wiedzą, nie okłamujemy ich i chcemy w jakiś sposób przygotować ich na zmiany które zajdą w ich życiu.

O urlopie pomyślę
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 16:07   #9
Tinajero
Raczkowanie
 
Avatar Tinajero
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 352
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Czarina Pokaż wiadomość
Tinajero tak, masz rację, bardzo się obwiniam o tą sytuację. Żałuję że w swojej złości przegapiłam ten moment krytyczny. Myślę że jeszcze 3 miesiące temu gdybym się ocknęła byłoby to wszystko do uratowania.
Ale moja złość była tak wielka...
Teraz boli że to wszystko się rozpadło i myślę że większość ludzi zaczyna analizować co zrobiło źle, co można było zrobić w inny sposób, po to by w przyszłości nie popełnić tych samych błędów.

My nie jesteśmy razem i dzieci o tym wiedzą, nie okłamujemy ich i chcemy w jakiś sposób przygotować ich na zmiany które zajdą w ich życiu.

O urlopie pomyślę
Kochana, nie obwiniaj się i nie roztrząsaj przeszłości. Piszesz, że gdybyś się ocknęła trzy miesiące temu... czy naprawdę myślisz, że Twój facet w przeciągu tych trzech miesięcy podjął taką decyzję? Lub w przeciągu trzech miesięcy udałoby się naprawić coś co nie zgrzytało już od dawna? Ja myślę, że to proces długotrwały i wina leży trochę po każdej ze stron, a może wcale jej nie ma? Może tak po prostu musiało być. Przede wszystkim jednak nie możesz sobie wyrzucać nawał obowiązków; dzieci, dom, rodzina, praca, kredyty itd., jak to przychodzi wiele się zmienia. I po to jest się razem, aby się wspierać, a nie po to, aby jedno odwalało większość roboty, a potem drugie ma pretensje, że poświęca się mu za mało uwagi i jeszcze może skacze w bok. Tak postępują tylko ludzie niedojrzali. Przepraszam jeśli jestem zbyt dosadna. Masz za duże poczucie winy, postaraj się zdystansować i pomyśleć o sobie trochę egoistycznie, to nic złego.

Urlop, urlop, urlop. Pakuj się

Edytowane przez Tinajero
Czas edycji: 2013-02-03 o 16:10
Tinajero jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 17:14   #10
Elfia4
DOMator
 
Avatar Elfia4
 
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: z nad morza
Wiadomości: 7 151
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Czarina, a ja myślałam, że u ciebie jedynym problemem jest kolor ścian w nowym domu
Współczuję sytuacji, ale może warto, żebyś wyprowadziła się na parę dni do przyjaciół, odcięła od faceta i mogła pogadać z kimś, kto potrafiłby ci doradzić, które rozwiązanie będzie najlepsze.
Ktoś z twojej rodziny jest w stanie przyjechać na parę miesięcy, żeby pomóc w opiece nad dziećmi? A może twój facet mógłby wynająć coś w pobliżu i zajmować się dziećmi w czasie kiedy jesteś w pracy czy robisz kurs na prawo jazdy? Byłabyś wówczas w domu z dziećmi, odcięlibyście się od siebie i mogli zacząć układanie życia od nowa. A może okazałoby się, że rozłąka dobrze wam zrobi i poukładacie wspólne życie.

Najgorsze jest to, że w każdym przypadku dzieci odczują, że coś jest nie tak i nie da się uniknąć trudnych rozmów z nimi...
Elfia4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 17:22   #11
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Tinajero Pokaż wiadomość
Kochana, nie obwiniaj się i nie roztrząsaj przeszłości. Piszesz, że gdybyś się ocknęła trzy miesiące temu... czy naprawdę myślisz, że Twój facet w przeciągu tych trzech miesięcy podjął taką decyzję? Lub w przeciągu trzech miesięcy udałoby się naprawić coś co nie zgrzytało już od dawna? Ja myślę, że to proces długotrwały i wina leży trochę po każdej ze stron, a może wcale jej nie ma? Może tak po prostu musiało być. Przede wszystkim jednak nie możesz sobie wyrzucać nawał obowiązków; dzieci, dom, rodzina, praca, kredyty itd., jak to przychodzi wiele się zmienia. I po to jest się razem, aby się wspierać, a nie po to, aby jedno odwalało większość roboty, a potem drugie ma pretensje, że poświęca się mu za mało uwagi i jeszcze może skacze w bok. Tak postępują tylko ludzie niedojrzali. Przepraszam jeśli jestem zbyt dosadna. Masz za duże poczucie winy, postaraj się zdystansować i pomyśleć o sobie trochę egoistycznie, to nic złego.

Urlop, urlop, urlop. Pakuj się

Pisz co myślisz, nie oczekuję głaskania po głowie, ale szczerych, mądrych wypowiedzi

W sumie masz rację, roztrząsanie przeszłości nic nie da, czasu sie nie cofnie.
Ja zawsze w trudnych chwilach mówię sobie że "coś dzieje sie po coś" i że nawet jeśli na początku cierpimy, dzieje sie coś złego, to potem z perspektywy czasu, stwierdzamy że jednak dobrze się stało. Tego się trzymam i to jest takie moje "światełko w tunelu", może głupie, ale muszę czegoś się trzymać by nie pogrążyć się w rozpaczy. Trzeba życ nadal.

Ten tydzień był dla mnie wyjątkowo ciężki- jego wyjazd, czyli namiastka tego co mnie czeka w przyszłości, pustka, czegoś brak, no i do tego jego informacja że "kogoś poznał". Za dużo naraz.

---------- Dopisano o 19:22 ---------- Poprzedni post napisano o 19:16 ----------

Elfia, niestety nie mam nikogo z mojej rodziny kto mógłby przyjechać i pomóc. Moja mama- żona alkoholika wychodzi z założenia że wszystko trzeba przetrzymać, wszystko znosić, byleby portki w domu były. Kiedyś, parę lat temu miałam ciężką sytuacje w życiu, jedyne co słyszałam wtedy, to że zmarnowałam życie i że nie jestem nic warta. Dlatego moja rodzina nic jeszcze nie wie, nie jestem gotowa by odpierać ich komentarze, jeszcze nie.

Zobaczymy po jego powrocie jak będzie, liczę że da mi spokój i zacznie mnie traktować jak ja jego- obojętnie. Wtedy dam sobie radę ze wszystkim.
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-02-03, 17:36   #12
Elfia4
DOMator
 
Avatar Elfia4
 
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: z nad morza
Wiadomości: 7 151
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Czarina Pokaż wiadomość
Elfia, niestety nie mam nikogo z mojej rodziny kto mógłby przyjechać i pomóc. Moja mama- żona alkoholika wychodzi z założenia że wszystko trzeba przetrzymać, wszystko znosić, byleby portki w domu były. Kiedyś, parę lat temu miałam ciężką sytuacje w życiu, jedyne co słyszałam wtedy, to że zmarnowałam życie i że nie jestem nic warta. Dlatego moja rodzina nic jeszcze nie wie, nie jestem gotowa by odpierać ich komentarze, jeszcze nie.

Zobaczymy po jego powrocie jak będzie, liczę że da mi spokój i zacznie mnie traktować jak ja jego- obojętnie. Wtedy dam sobie radę ze wszystkim.
Szkoda, że nie możesz liczyć na wsparcie rodziny. W tej sytuacji lepiej z nimi nawet nie rozmawiać o szczegółach, bo zamiast pomocy otrzymasz kopniaki.
A może mogłabyś pójść do psychologa, który pomógłby ci przejść przez ten początkowy okres rozstania? Jeśli to pewne, że do siebie nie wrócicie, a jednocześnie są jeszcze w was silne emocje, to trudno będzie żyć razem, a jednak osobno. Takie powolne odcinanie pępowiny nie jest dobre.
Sama przeszłam takie długie rozstawanie z próbami pozostania przyjaciółmi i nie uważam tego za dobre rozwiązanie. To tylko przedłużanie agonii, które do niczego dobrego nie prowadzi.
Elfia4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-03, 17:54   #13
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Elfia4 Pokaż wiadomość
Szkoda, że nie możesz liczyć na wsparcie rodziny. W tej sytuacji lepiej z nimi nawet nie rozmawiać o szczegółach, bo zamiast pomocy otrzymasz kopniaki.
A może mogłabyś pójść do psychologa, który pomógłby ci przejść przez ten początkowy okres rozstania? Jeśli to pewne, że do siebie nie wrócicie, a jednocześnie są jeszcze w was silne emocje, to trudno będzie żyć razem, a jednak osobno. Takie powolne odcinanie pępowiny nie jest dobre.
Sama przeszłam takie długie rozstawanie z próbami pozostania przyjaciółmi i nie uważam tego za dobre rozwiązanie. To tylko przedłużanie agonii, które do niczego dobrego nie prowadzi.

Zgadzam się z Tobą całkowicie- to tylko rozgrzebywanie ran. Stąd moje myśli o ucieczce i co chwila inna decyzja. Zapętliłam się na razie w tym wszystkim i nie mogę sobie poradzić psychicznie. Raz chcę na wszystko machnąć ręką, nawet na dzieci (wiem to okrutne co teraz piszę ale takie myśli mnie nachodzą gdy czuję że nie dam rady więcej już wytrzymać, potem przychodzi opamiętanie), kiedy indziej buntuję się przeciw temu, dlaczego to JA mam ponosić największe koszty rozstania, jeśli to on odchodzi?

O lekarzu też już myślałam, bo ta moja huśtawka emocjonalna mnie wykańcza. Pracuje w szpitalu psychiatrycznym, także mam bezpośredni dostep do kogoś kto może mi pomóc. Muszę się tylko zebrać na odwagę, bo ciężko mi to powiedzieć komuś prosto w oczy. Tutaj w pewien sposób jestem anonimowa, i jakoś mi łatwiej.
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-04, 08:00   #14
Eva ID
ForceIsStrongInThisOne...
 
Avatar Eva ID
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: أبو ظبي
Wiadomości: 7 439
GG do Eva ID
Smile Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Czarina, przeczytałam to, co opisałaś tutaj w wątku i bardzo mnie to poruszyło, jesteś bardzo racjonalną i trzeźwo myślącą kobietą, zdajesz sobie sprawę z trudności sytuacji i chcesz to rozegrać najlepiej jak potrafisz.
Dużo myślisz o dzieciach, widać jak bardzo poważnie traktujesz ich rozwój i przyszłość.

Jesteś osobą jaką chciałabym znać prywatnie, ale to na marginesie, teraz moja opinia.

Nie lubię doradzać ludziom, uważam że każdy ma prawo do swoich błędów, wyrażam zdanie poprzez powiedzenie, Co Ja Bym Zrobiła Na Twoim Miejscu.

1. prawo jazdy i samochód - pełna samodzielność w dojeździe do pracy ale też w kontroli każdego Twojego ruchu

2. popatrzyłabym na partnera jak na kolegę/przyjaciela - nie, no łatwo nie jest, ale w taki właśnie sposób sama odchodziłam od kogoś. Patrząc na mężczyznę z należnym szacunkiem i respektem jako na kolegę, bez obwiniania, kontrolowania, szykanowania czy też szantażowania.
Koniec miłości nie musi oznaczać końca przyjaźni... w moim przypadku tak właśnie zawsze jest.

3. nie wyprowadziłabym się - to znaczy nie od razu, starałabym się ułożyć sprawy opieki nad dziećmi, sprawy zawodowe itp.

4. postawiłabym sprawę jasno - żadnych oficjalnych związków na boku, jeśli mieszkamy razem. Czyli jeśli Twój partner ma się spotykać z kimś innym, to oficjalnie masz Ty i NIKT z Waszego otoczenia o tym nie wiedzieć. Gdy się już oficjalnie rozejdziecie i sprawy finansowe się zamkną to może robić co chce, teraz masz prawo do pełnego okazywanego z jego strony szacunku.

5. wszelkie dotknięcia, przytulania traktowałabym czysto koleżeńsko, powtarzając że mamy szczęście, że jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i nie robimy bzdurnych wojen.
__________________
Wealth, Income & Power

I`m Proud to Be a Christian - Jestem Dumna, że Jestem Chrześcijanką



55 kg
Eva ID jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-04, 15:34   #15
gwiazdeczka26
Zakorzenienie
 
Avatar gwiazdeczka26
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 18 113
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Na poczatek i .
Teraz te mniej przyjemne sprawy:
Moje zdanie jest takie - decyzja o rozstaniu i zakonczeniu zwiazku byla Jego, wiec teraz to on powinien byc strona ponoszaca konsekwencje tego. Mysle, ze on powinien sie wyprowadzic, zamieszkac gdzies w poblizu i zajmowac sie dziecmi kiedy sytuacja tego wymaga, a przede wszystkim zostawic Cie w spokoju! Co to znaczy, ze 'zapomnial sie' i sie przutula czy lapie Cie za reke? Albo jestescie razem i ma do tego prawo, albo nie jestescie i do widzenia. Mieszkanie pod jednym dachem to najgorsze rozwiazanie.
Nie przestal Cie kochac z dnia na dzien, wiec calkowicie nie rozumiem po co bylo pchac sie w kredyt i kupno mieszkania? Calkowity brak rozsadku i odpowiedzialnosci z jego strony.
I w tym przypadku ja bym na Twoim miejscu wogole nie patrzala na to czyje byly pieniadze na depozyt, bo przeciez decyzja o zakupie byla Wasza wspolna -poza tym macie dwojke dzieci, mieszkanie jest rowniez dla nich. On powinien byc honorowy i zostawic je dla Was.
Dalabys rade sama splacac kredyt? Napewno naleza Ci sie alimenty na dwojke dzieci.
I nie obwiniaj tylko siebie o rozpad tego zwiazku. Jesli nawet wciaz mialas do niego pretensje, to widocznie stwarzal ku temu powody. Zakup mieszkania, urzadzanie czy remontowanie do najlatwiejszych nie nalezy, zawsze znajda sie powody do klotni. A jak sama mowisz, powiedzial, ze juz Cie nie kocha... Jaka w tym Twoja wina?

Nie rozumiem tez po co Cie informowal, ze kogos poznal, ze z kims sie spotyka? No i pojechal tylko na tydzien -to nie marnowal czasu Przepraszam, ale patrzac na to z boku, cos mi tutaj sie bardzo nie podoba.
Wyglada na to, ze facet jest niedorosly, jeszcze sie nie wyszalal, albo przerosla go 'zabawa w dom'.

Nie pomoglam Ci za wiele... Nie sadze, zeby ktokolwiek mogl.
Ja po prostu na Twoim miejscu bylabym bardziej twarda dla niego -wiem, ze nie bedzie Ci latwo, ale zycze duzo sily.

I zgodze sie, ze nalezy Ci sie urlop, odpoczynek od calej tej sytuacji, od Niego i nawet od dzieci. Wyjedz gdzies sama jesli mozesz...



Cytat:
Napisane przez Eva ID Pokaż wiadomość
2. popatrzyłabym na partnera jak na kolegę/przyjaciela - nie, no łatwo nie jest, ale w taki właśnie sposób sama odchodziłam od kogoś. Patrząc na mężczyznę z należnym szacunkiem i respektem jako na kolegę, bez obwiniania, kontrolowania, szykanowania czy też szantażowania.
Koniec miłości nie musi oznaczać końca przyjaźni... w moim przypadku tak właśnie zawsze jest.

5. wszelkie dotknięcia, przytulania traktowałabym czysto koleżeńsko, powtarzając że mamy szczęście, że jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i nie robimy bzdurnych wojen.
Zazdroszcze, jesli Tobie sie tak udawalo... Moim zdaniem, nie jest to mozliwe, przynajmniej na poczatku - jesli tylko jedna osoba w zwiazku przestala kochac. Przeciez jest zal, jest zlosc, tesknota i zazdrosc... nie da sie tego pogodzic z przyjaznia i zdrowym rozsadkiem.
__________________
Never stop trying. Never stop believing. Never give up.
gwiazdeczka26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-04, 17:37   #16
Tinajero
Raczkowanie
 
Avatar Tinajero
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 352
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Zgadzam się z gwiazdeczką we wszystkim co napisała. Dodam jeszcze, że mi ta sprawa z poznaniem kogoś jakoś nie gra, wygląda mi to na prowokację z jego strony...
Tinajero jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-04, 21:15   #17
Elfia4
DOMator
 
Avatar Elfia4
 
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: z nad morza
Wiadomości: 7 151
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Tinajero Pokaż wiadomość
Zgadzam się z gwiazdeczką we wszystkim co napisała. Dodam jeszcze, że mi ta sprawa z poznaniem kogoś jakoś nie gra, wygląda mi to na prowokację z jego strony...
Zgadzam się, to zachowanie w stylu sprowokuję, wbiję szpilę i sprawdzę czy ją zaboli...
A jeśli faktycznie kogoś poznał, to niech się wyprowadza z domu czym prędzej, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy tatuś sprowadza do domu nową kobietę, kiedy obok jest poprzednia partnerka z jego dziećmi. To już pachnie jakąś pokręconą telenowelą.
Elfia4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-06, 14:18   #18
Punia23
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 3
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Nie rozstawajcie się! będziecie tego kiedyś bardzo żałować,wiem coś o tym.Jesteście młodzi ,macie dwójkę wspaniałych dzieci,walczcie wspólnie o ten związek KOCHACIE SIĘ bo nie wierzę w to że kiedy zwraca się do Ciebie "skarbie, kochanie" itd to robi to bo się zapomina albo że jest to silniejsze od niego .On cię kocha .WALCZ O TĄ MIŁOŚĆ I ZWIĄZEK.


POZDRAWIAM
Punia23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-02-08, 13:37   #19
Czarina
Wtajemniczenie
 
Avatar Czarina
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Lublin/Norwich
Wiadomości: 2 925
GG do Czarina
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Evo dziękuje Ci bardzo za te słowa, to duży komplement dla mnie.

Za mną kolejne, niełatwe dni. W środę byłam u lekarza i dostałam tabletki, które pomagają mi funkcjonować normalnie, bo nie dawałam sobie już rady z moimi emocjami, nie mogłam spać, ani jeść. Czułam sie jak na rollercosterze- albo spadałam pędem w dół, albo mozolnie się podnosiłam. Czułam się fatalnie. Dzisiaj jest już troszkę lepiej, leki działają i sytuacja sie trochę zmieniła...

Od jego powrotu mamy za sobą kilka rozmów i ze dwie awantury, takie porządne. Co do tej dziewczyny- poznali się przez jego kolegę, widzieli się w sumie 3 razy, do niczego między nimi nie doszło. To nie jest jego kobieta, czy kochanka, ot dziewczyna z którą się spotkał. Czy miedzy nimi będzie coś więcej- odpowiedział że nie wie, na pewno nie w tej chwili, bo jeszcze nie pozamykaliśmy swoich spraw.
A powiedział mi o tym, bo chce być ze mną szczery. Nie mam powodów by mu nie ufać i uważać że kłamie, bo odkąd mieszkamy w UK (5 lat prawie) nie zawiódł mego zaufania.

Co do nas- sytuacja się zmieniła, bo zagrałam "klin klinem" i też poznałam kogoś- w sumie na złość jemu, żeby mu pokazać że też tak potrafię. Mam jak to się mówi powodzenie, szczególnie w pracy, gdzie mamy sporą rotację pracowników z agencji i zwykle raz na parę dni na zmiany dochodzi do nas ktoś nowy. Skorzystałam z okazji i się umówiłam. Powiedziałam mu o tym i jego reakcja mnie zdumiała, bo on zareagował tak, jak ja na jego koleżankę- złością i zazdrością. Widać było, że jego to uczucie też zaskoczyło, że poruszyło w nim uśpione emocje.

Jak będzie między nami- nie wiem. Na razie za radą Evy skupiłam się na sobie i robię prawo jazdy. Potem będę mysleć co dalej. Na dzień dzisiejszy się nie wyprowadzam, żyjemy na razie w miarę normalnie- bez kłótni, jak współlokatorzy.

Co do wsparcia mojej rodziny- jednak powiedziałam mojej matce o tej sytuacji. Usłyszałam, że sprawiłam jej wielki ból swoją porażką i że nie wie, jak ona sobie z tym poradzi. Rozumiecie- ona z tą sytuacja, nie ja, nie dzieci, tylko ONA. Nie zaskoczyła mnie jej reakcja, wiedziałam że jakby co, to muszę radzić sobie sama.

Chcę wszystkim podziękować za zainteresowanie i rady. Wbrew pozorom, taka "rozmowa" internetowa dużo pomaga.

Edytowane przez Czarina
Czas edycji: 2013-02-08 o 13:44
Czarina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-02-25, 14:51   #20
aolszew
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 1
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cześć,czytam Twoj post i pasuje on jak ulał do mojej obecnej sytuacji.W grudniu pokłócilismy się (który to już raz) i mój mąż dzień przed Wigilią stwierdzil iz mnie nie kocha , nie chce być ze mna i chce rozwodu.Mamy dwójkę małych dzieci i to dla nich udawaliśmy przed cał rodziną w Swięta.Styczeń minął mi na szukaniu pracy i wzajemnych mijankach.W swojej naiwności liczyłam jeszcze ż uda sie nam coś odbudować, lecz mąż postawił wyrażną granicę i prawie już nie rozmawiamy.W sobotę ponownie stwierdził że chce rozwodu i wkrótce się wyprowadza.Nie jest to dla mnie łatwe wciąz go kocham i nie chcę tego rozwodu,martwię się o dzieci o mój brak pracy i co dalej z nami będzie.Co robić jak z nim rozmawiać bardzo mi zależy na odbudowie związku ,a może to tylko niepewność, strach i obawa o przyszłość...
aolszew jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-10-23, 11:59   #21
agniecha772
Przyczajenie
 
Avatar agniecha772
 
Zarejestrowany: 2013-11
Lokalizacja: Chorzów
Wiadomości: 3
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

hej dziewczyny!!!! ciekawa jestem jak te sytuacje się rozwiązały bo to było parę lat temu...
u mnie dzieje się teraz mam tez bardzo trudną sytuacje...trochę podobnie jak Czarina, dwoje dzieci, wspólny dom życie razem 15 lat tylko ciągłe krótkie, nie wiem po co to ciągnęliśmy... my mamy jeszcze taki problem że ja jestem osobą z niepełnosprawnością... maz powiedział że kogoś poznał "potencjalną" i nie wyobrazamy sobie co dalej robić... czas i spokój, na szczescie chodze do p. Basi psycholog, mam nadzieje że mi pomoże, klin klinem! to dobre rozwiązanie...tylko że ja sie bardzo boje że już nikogo nie znajdę... i nie chcemy dzieciom rozwalać domu! na pewno by źle to odczuły... bo dzieci są dla nas najważniejsze...
aolszew i Czarina odezwijcie się co u Was?
bo jesteśmy jeszcze przed podjęciem decyzji, nie wiem czy to w ogóle możliwe...
nie chce mi się długo pisać bo niespodziewam się odpowiedzi...
pozdrawiam
agniecha772 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-10-25, 11:23   #22
vanniaa
Zadomowienie
 
Avatar vanniaa
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: srodziemnomorskie
Wiadomości: 1 351
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

Cytat:
Napisane przez Eva ID Pokaż wiadomość
Czarina, przeczytałam to, co opisałaś tutaj w wątku i bardzo mnie to poruszyło, jesteś bardzo racjonalną i trzeźwo myślącą kobietą, zdajesz sobie sprawę z trudności sytuacji i chcesz to rozegrać najlepiej jak potrafisz.
Dużo myślisz o dzieciach, widać jak bardzo poważnie traktujesz ich rozwój i przyszłość.

Jesteś osobą jaką chciałabym znać prywatnie, ale to na marginesie, teraz moja opinia.

Nie lubię doradzać ludziom, uważam że każdy ma prawo do swoich błędów, wyrażam zdanie poprzez powiedzenie, Co Ja Bym Zrobiła Na Twoim Miejscu.

1. prawo jazdy i samochód - pełna samodzielność w dojeździe do pracy ale też w kontroli każdego Twojego ruchu

2. popatrzyłabym na partnera jak na kolegę/przyjaciela - nie, no łatwo nie jest, ale w taki właśnie sposób sama odchodziłam od kogoś. Patrząc na mężczyznę z należnym szacunkiem i respektem jako na kolegę, bez obwiniania, kontrolowania, szykanowania czy też szantażowania.
Koniec miłości nie musi oznaczać końca przyjaźni... w moim przypadku tak właśnie zawsze jest.

3. nie wyprowadziłabym się - to znaczy nie od razu, starałabym się ułożyć sprawy opieki nad dziećmi, sprawy zawodowe itp.

4. postawiłabym sprawę jasno - żadnych oficjalnych związków na boku, jeśli mieszkamy razem. Czyli jeśli Twój partner ma się spotykać z kimś innym, to oficjalnie masz Ty i NIKT z Waszego otoczenia o tym nie wiedzieć. Gdy się już oficjalnie rozejdziecie i sprawy finansowe się zamkną to może robić co chce, teraz masz prawo do pełnego okazywanego z jego strony szacunku.

5. wszelkie dotknięcia, przytulania traktowałabym czysto koleżeńsko, powtarzając że mamy szczęście, że jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i nie robimy bzdurnych wojen.

Najrozsadniejsze rady w tej trudnej sytuacji.

Rady typu wyprowadz sie, jedz na urlop, pogadaj z przyjaciolmi sa po prostu smieszne. To nie nastolatka, ktora cierpi bo zobaczyla ze jej chlopak caluje sie z inna, tylko dorosla kobieta, ktora musi i chce zajac sie dziecmi, ma do uregulowania wiele kwesti prawnych, finansowych i ogolnozyciowych.

Upss... nie zwrocilam uwagi, ze watek tak stary.

Edytowane przez vanniaa
Czas edycji: 2016-10-25 o 11:24 Powód: dopisek
vanniaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-10-26, 21:34   #23
agniecha772
Przyczajenie
 
Avatar agniecha772
 
Zarejestrowany: 2013-11
Lokalizacja: Chorzów
Wiadomości: 3
Dot.: Rozstanie po 10 latach, jak zacząc od nowa?

vaaniaa w sumie bardzo dobre rady...
każda sytuacja jest inna, wszyscy ludzie są inni...ja mam też tak trudno w domu... i dzieją się jakieś dziwne rzeczy...jakbym sobie kogoś znalazła co by mnie pokochał to bym odeszła...i bylibyśmy z mężem w dobrej komitywie, dzieci są najważniejsze...mam jakiś mały odległy plan...
A Ty Czarina jeszcze cały czas tkwisz w tej sytuacji?
Mnie jest czas potrzebny i chyba ten klin!!
powodzenia
agniecha772 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Kobieta 30+


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-10-26 22:34:24


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 12:46.