Dlaczego karp na wigilię musi być żywy?

[Wieszczka]

Tak sobie siedzę i myślę, dlaczego, choć inne ryby w Polsce kupuje się mrożone, lub martwe z lodówki, to karp na wigilię musi być kupiony żywy i zabijany w domu?

Nie jem karpia

[Mijanou]

Szczerze mówiąc, pierwszy raz o czymś takim słyszę (że musi być żywy i zabijany w domu).
Nie jadam karpi i może dlatego.

[79 Marta]

U mnie nigdy nie było zwyczaju kupowania żywych karpi i "hodowaniu" ich w wannie. Więc chyba nie, nie musi.

[Wolha wRedna]

Ot durna tradycja i to PRL-owska.

U mnie wiele lat były żywe karpie, ale nie pływały w wannie tylko od razu po przyniesieniu do domu babcia się z nimi rozprawiała (długo nie cierpiały, przynajmniej u nas). Teraz kiedy karpiami zajmuje się mama, kupowane są już nieżywe. Ja osobiście nie jem, bo nie lubię, ale reszta rodziny uwielbia smażonego karpia.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Pytanie "dlaczego" w odniesieniu do tradycji nie ma racji bytu Najczęściej logiczne uzasadnienie nie istnieje.

[201803120844]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;68907371]Pytanie "dlaczego" w odniesieniu do tradycji nie ma racji bytu Najczęściej logiczne uzasadnienie nie istnieje.[/QUOTE]

Karpiowa tradycja nie jest długa. To PRL. Zaczęto hodowlę karpi, rzucano przed świętami całą produkcję, która nie była droga, bo w tej branży najdroższa jest obróbka ryb.
Z dzieciństwa pamiętam tylko raz wannowego karpia, którego nie miał kto zabić.
Parę lat pózniej Mama poszła do koleżanki na robienie wspólne karpia w galarecie. Wyglądał i smakował jak karp w błocie.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez monikam

Karpiowa tradycja nie jest długa. To PRL. Zaczęto hodowlę karpi, rzucano przed świętami całą produkcję, która nie była droga, bo w tej branży najdroższa jest obróbka ryb.

Oczywiście, że tak, ale to miało uzasadnienie w PRLu, a nie obecnie.

[Wieszczka]

O, no i w końcu mam odpowiedź, na to dręczące mnie pytanie

[201803120844]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;68908116]Oczywiście, że tak, ale to miało uzasadnienie w PRLu, a nie obecnie.[/QUOTE]

Ale ludzie się do tego przyzwyczaili. Tak jak do Kevina.
Są dostępne płaty, jest teraz różnorodność.

[Mijanou]

Napisane przez monikam

Parę lat pózniej Mama poszła do koleżanki na robienie wspólne karpia w galarecie. Wyglądał i smakował jak karp w błocie.

No właśnie myślałam, że znowu ze mną coś nie tak bo karp dla mnie zawsze pachnie jak błoto, w które ktoś wsadził rybę

[201803120844]

Napisane przez Mijanou

No właśnie myślałam, że znowu ze mną coś nie tak bo karp dla mnie zawsze pachnie jak błoto, w które ktoś wsadził rybę

W mojej rodzinie nie ma tradycji jedzenia karpia, były te 2 podejścia i wystarczy. Dla mnie rybą wigilijną jest sandacz, chętnie kupiłabym szczupaka, ale trudno o niego.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Może dlatego, że po przemrożeniu nie da się z niego zrobić galarety.

[201803120844]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;68909056]Może dlatego, że po przemrożeniu nie da się z niego zrobić galarety.[/QUOTE]

Do zupy rybnej czy galarety wystarczy nieżywa ryba wypatroszona

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez monikam

Do zupy rybnej czy galarety wystarczy nieżywa ryba wypatroszona

Nie wiem, ja karpia w ogóle nie jem, a galaret nie robię.
Jedna z pracy dzisiaj coś takiego powiedziała, że dlatego kupuje żywego.

Zapisz

[201803120844]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;68909711]Nie wiem, ja karpia w ogóle nie jem, a galaret nie robię.
Jedna z pracy dzisiaj coś takiego powiedziała, że dlatego kupuje żywego.

Zapisz

[/QUOTE]

Praca jest nieziemska, bo nie dość, że trzeba ogłuszyć, zabić to jeszcze wypatroszyć.

[201803090921]

U mnie od lat nie ma karpia, bo w końcu wszyscy przyznali się że nikt go nie lubi

Karpia w wannie widziałam raz, jeszcze za czasów PRL. Chyba finalnie ubiła go mama, ale od tamtej pory nigdy nie kupowało się żywej ryby.

Wyszło wiec ze da się żyć bez karpia na święta (i bez Kevina, tego też nie lubimy) :P

[Wolha wRedna]

Napisane przez Mijanou

No właśnie myślałam, że znowu ze mną coś nie tak bo karp dla mnie zawsze pachnie jak błoto, w które ktoś wsadził rybę

Sama nie jem (pisałam już), ale że mam w domu wielkich miłośników karpia - wiem, że nie każdy karp wali błotkiem. Karpie nie walące to te kupowane u sprawdzonego sprzedawcy. Powtarzam słowa mamy.

Napisane przez Sziket

Wyszło wiec ze da się żyć bez karpia na święta (i bez Kevina, tego też nie lubimy) :P

Ja bez Kevina nie umiem

[skazana_na_bluesa]

a kto powiedział, że musi? u mnie nigdy nie kupuje się żywego karpia. od dawien dawna kupuje się filety. a wcześniej, jak nie było takiej opcji to kupowaliśmy w miejscu, gdzie od razu zabijali i patroszyli.

[effcia82]

U mnie też się nigdy nie praktykowało i zawsze mnie to dziwowało. Wszak świniaka czy kurczaka nikt raczej żywego nie kupuje. Słyszałam, ze to po to aby przepłukał się w zimnej wodzie, co dziś nie ma uzasadnienia.
Ponoć łatwym i humanitarnym sposobem eksterminacji karpia jest wsadzenie do zamrażarki. Ja tam wole ubitego i wypatroszonego. Rok temu nawet opanierowanego i usmażonego udało mi się upolować w pobliskich delikutasach

[trzyrazypiec]

Wcale nie musi i nie zauważyłam, żeby to było jakieś popularne przynajmniej w moich stronach.

[niebieska_chmura]

Ja słyszałam opinię, że kupiony żywy jest na 100 proc. świeży (w sumie prawda) oraz inaczej smakuje. W mojej rodzinie może ze dwa razy był żywy (ze 30 lat temu). Moim zdaniem powinnien być zakaz sprzedaży żywych ryb, karp przenoszony w reklamówkach bardzo cierpi, poza tym myślę, że wielu ludzi nie umie sprawnie zabić ryby i sprawia jej dodatkowe cierpienie. Karp jest silną rybą, ciężko go ogluszyć

Wysłane z mojego HUAWEI GRA-L09 przy użyciu Tapatalka

[749d3470e67da5a340716cf11c99d98c9d41692a_5eab587331573]

jeśli żywy to świeży,

a trzymanie karpia w wannie pomaga u się odśluzować i odmulić

[Mijanou]

Napisane przez niebieska_chmura

Ja słyszałam opinię, że kupiony żywy jest na 100 proc. świeży (w sumie prawda) oraz inaczej smakuje. W mojej rodzinie może ze dwa razy był żywy (ze 30 lat temu). Moim zdaniem powinnien być zakaz sprzedaży żywych ryb, karp przenoszony w reklamówkach bardzo cierpi, poza tym myślę, że wielu ludzi nie umie sprawnie zabić ryby i sprawia jej dodatkowe cierpienie. Karp jest silną rybą, ciężko go ogluszyć

Wysłane z mojego HUAWEI GRA-L09 przy użyciu Tapatalka

Oj to, to. Zgadzam się- powinien być całkowity zakaz sprzedaży żywych ryb.

[Hultaj]

to nie jest tradycja tylko nawyk.

Raptem za wspomnianego PRL nie było widać mrożonych ryb. Byly żywe, i widocznie części ludziom tak zostało by kupować właśnie takie.

[natalia_t]

Żywy karp w reklamówce leżący dwa dni zanim tata go dotłukł to mój świąteczny horror z dzieciństwa.
Na szczęście już od kilku lat nie było żywego karpia w domu, zawsze dobity w sklepie. W tym roku był pomysł na filety, ale kupiliśmy na próbę i jest po prostu niesmaczny.

[eyo]

jak byłam mała to u mnie w rodzinie niestety ten nieszczęsny karp pływał w wannie - a ja do niego chodziłam i mu mówiłam, że mi przykro i takie tam inne słowa pocieszenia a że ja generalnie nie jadam rzeczy do których rozmawiałam w dzieciństwie to w efekcie karpi nie jem (nie jem też królików i kaczek bo też w młodości mówiłam im różne rzeczy na pocieszenie przed śmiercią) rodzice niestety nadal kupują te nieszczęsne żywe ryby ale dla odmiany już ich chociaż nie hodują w wannie tylko ogarniają temat od razu po przyjściu do domu
swoją drogą ciekawa jestem kiedy u mnie w końcu wszyscy przyznają, że nie lubią karpia - bo połowa wigilijnych stołowników to się do tego karpia zabiera jakby za karę do stołu siadali no ale wiadomo "tradycja"
inna fascynująca sprawa to fakt, że ten karp to dobry, smaczny i wspaniały ale jakoś go nikt cały rok nie je tylko nagle wszystkim w wigilię smakuje
w każdym bądź razie u mnie w domu żadnych karpi się podawać nie będzie i niczego na domowy ubój do domu znosić też nie będę

[Wolha wRedna]

Napisane przez eyo

jak byłam mała to u mnie w rodzinie niestety ten nieszczęsny karp pływał w wannie - a ja do niego chodziłam i mu mówiłam, że mi przykro i takie tam inne słowa pocieszenia a że ja generalnie nie jadam rzeczy do których rozmawiałam w dzieciństwie to w efekcie karpi nie jem (nie jem też królików i kaczek bo też w młodości mówiłam im różne rzeczy na pocieszenie przed śmiercią) rodzice niestety nadal kupują te nieszczęsne żywe ryby ale dla odmiany już ich chociaż nie hodują w wannie tylko ogarniają temat od razu po przyjściu do domu

U mnie od razu szedł pod nóż, babciny (matka się nie podejmowała) i nie cierpiał. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa kiedy mama dostawała od kogoś królika i babcia oporządzała, a mnie nie było wolno wchodzić w tym czasie do kuchni i patrzeć. Mama już by się nie podjęła takiego rozpracowania zwierzaka więc od pewnego czasu mięso/ryby są już kupowane odpowiednio przygotowane.