Bicie dzieci.... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem

Notka

Być rodzicem Forum dla osób, które starają się o dziecko, czekają na poród lub już posiadają potomstwo. Rozmawiamy o blaskach i cieniach macierzyństwa.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-09-22, 19:30   #1
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12

Bicie dzieci....


Co robicie gdy widzicie, że ktoś bije dziecko? Nie mam tu na myśli klapsa w tyłek za bycie niegrzecznym, tylko bicie. Jak reagujecie? Złościcie się w duchu, ale odchodzicie bez słowa? Zwracacie uwagę? Czy może coś więcej?

---------- Dopisano o 20:30 ---------- Poprzedni post napisano o 20:23 ----------

Pytam Was. Bo szczerze mówiąc osobiście zawsze należałam do tej grupy ludzi, która się wściekała, złościła na takie zachowanie, ale koniec końców nic nie robiłam. Nie potrafiłam zwrócić uwagi. Mój tż, też zawsze powtarzał "widz z dala niech się nie wp.. ekhem .. nie wtrąca". Od jakiegoś czasu nasze podejście znacząco się zmieniło. Miało to miejsce za sprawą kilku historii z ostatnich lat ..... .

Oto te historie:



Maleńki Aniołek
Bartuś Kwiatkowski
(3 latka)



Matka Bartka przyniosła go w niedzielę do szpitala w Kamiennej Górze. Nie dawał oznak życia. Lekarzom, chociaż natychmiast rozpoczęli akcję ratunkową, nie udało się już go uratować. Prawdopodobnie nie żył już od kilkudziesięciu minut. Stwierdzili, że tak skatowanego dziecka dotąd nie widzieli...

Do tej potwornej tragedii doszło w maju 2008 roku w Kamiennej Górze (dolnośląskie). Koszmar małego Bartusia zaczął się jednak znacznie wcześniej. Iwona Kwiatkowska zamieszkała z Mariuszem Vaćkarem w listopadzie 2007 roku, zaledwie miesiąc po tym jak poznała młodszego o blisko 10 lat mężczyznę w domu publicznym, w którym pracowała.
Do domu nowego konkubenta z Kamiennej Góry kobieta zabrała ze sobą Bartusia, najmłodsze z sześciorga swoich dzieci. Pozostałe trafiły do domów dziecka, a jedno zmarło. Sielanka zakochanych w nowym domu nie trwała długo. Pierwszy raz Mariusz Vackar podniósł rękę na chłopca już w marcu. Potem w kwietniu. Ale Iwona Kwiatkowska nie reagowała... Z obojętnością patrzyła, jak mężczyzna znęca się nad jej synkiem.

W mieszkaniu Vaćkara chłopiec był brutalnie bity pod byle pretekstem, np. gdy nie chciał pójść do toalety.
Kiedy przy obiedzie chłopczyk zaczął marudzić, ten ścisnął go za rękę i wyprowadził. Z całej siły cisnął malca na łóżko. Przerażonemu chłopcu wypadło z buzi jedzeni. - Wujek, nie bij! Za co mnie bijesz?- Bartuś zanosił się głośnym płaczem. Kulił się ze strachu. Małymi rączkami zakrywał się przed ciosami, które padały na jego drobne ciało.
Mariusz nie zważał na zawodzenie malca. Z całej siły lał go na oślep kablem. Kiedy Bartuś osunął się na podłogę, zwyrodnialec chwycił go za rączkę i zaczął wymierzać kolejne kopniaki. Otwartą ręką bił dziecko po twarzy. A Iwona Kwiatkowska (37 l.), matka chłopca, bezczynnie przyglądała się, jak konkubent katuje jej synka. Nie przejęła się, że malec po wszystkim skarży się na bóle brzuszka. Dzień później Mariusz. znów znęcał się nad dzieckiem. Tak mocno uderzył Bartusia w twarz, że ten uderzył
główką w piec kaflowy.
Koszmar chłopca powtórzył się także następnego dnia. Furiat najpierw okładał siedzącego na łóżku malca kablem. Kiedy zapłakane dziecko szukało schronienia u matki, psychopata chwycił go za ubranko i zaczął kopać po nogach i plecach.
Bił po kilka godzin, systematycznie, z krótkimi przerwami.
Zabójca katował go pasem ze sprzączką, gumowym wężem i kablem. Bił pięściami po genitaliach. Gdy zmaltretowane dziecko, dostało biegunki i brudziło bieliznę było karane. Oprawca nie przestawał go bić, choć skóra chłopca popękała od razów.

Chłopiec nie miał już siły płakać, był tak obolały że nie chciał być już nawet dotykany przez matkę, ani by brała go na ręce. Bolało go całe malutkie ciałko. Aby uniknąć dalszego katowania malutki Bartuś położył się w łóżeczku i już tylko leżał cichutko.

W nocy chłopiec dostał biegunki, bardzo wysokiej gorączki i majaczył. Ale Mariusz Vaćkar nie kupił mu w niedzielę rano lekarstw, tylko papierosy dla siebie.

Jedynym ludzkim odruchem ze strony wyrodnej matki było zaniesienie konającego dziecka na pogotowie.

Zdaniem lekarzy chłopiec nie żył od kilku godzin. Bartuś - jak wykazała sekcja zwłok był maltretowany od kilku miesięcy.
Dziecko zmarło z powodu odniesionych obrażeń, m.in. obrzęku i krwiaka mózgu oraz krwotoku wewnętrznego w okolicach lędźwiowych. Na ciele chłopca nie było miejsca bez rany. Miał uraz czaszki, oka, posiniaczony brzuch, nogi, plecy i ręce. Jego jądra były wypełnione krwią, która przelała się tam z pękniętej wątroby i śledziony. Lista obrażeń chłopca zawierała pełną kartkę maszynopisu.

Maleńki chłopiec nie zaznał w życiu niczego dobrego. Gdy nauczył się mówić, jednymi z pierwszych rzeczy jakie powiedział do swojej babci było "Mamusia mnie nie kocha". Bartuś nie zaznał nigdy niczego dobrego.
Nie znał rodzinnego ciepła, ani delikatnego dotyku. Nie bawił się tak jak inne dzieci. Nie znał niczego poza biedą i okrucieństwem.
Jego dramat jest tym większy, że wielu ludzi wiedziało o tym, że jest dotkliwie bity. Babcia, biologiczny ojciec, sąsiedzi, nawet kuratorka. Nikt nie zrobił nic aby mu pomóc. Nikt nie przejął się jego losem. "To nie jest moja sprawa", "Nie wiedziałam co mogę zrobić", "Starałem się nie zwracać na to uwagi", "Nie sądziłem, że może się stać taka tragedia".
(…) Gdyby zareagował ktokolwiek … chłopiec nadal by żył.

Oprawca Bartusia został skazany na dożywocie
za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Matce Bartusia sąd zmienił kwalifikacje czynu
z nieudzielania pomocy
na pomocnictwo w zabójstwie i skazał na 15 lat więzienia.
Kuratorka, która nadzorowała matkę chłopca została skazana na pół roku więzienia
w zawieszeniu i dwa lata zakazu wykonywania zawodu.
Żadno ze skazanych nie poczuwa się do winy. Konkubent i matka twierdzą, że wyrok jaki dostali jest zbyt surowy …


Światełko pamięci Bartusia - http://bartuskwiatkowski.pamietajmy.com.pl/index.php
oraz - http://bartuskwiatkowski1.pamietajmy.com.pl/index.php

Edytowane przez angels godmother
Czas edycji: 2012-07-04 o 11:16
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:32   #2
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12
Dot.: Bicie dzieci....

Oskarek Małgorzaciak
( 4 latka )


Oskarek Małgorzaciak żył cztery lata. Pierwsze dwa w raju, następne dwa
w piekle. Jego raj to ulica Partyzantów w Piotrkowie Trybunalskim.
Małe kamienice, domki, jezdnia z kocimi łbami i szpalerem drzew, ogródki
z dzikim bzem, komórki. Skromnie, bałaganiarsko, swojsko, zielono. Mieszkał tu Marek Zajda. Urządził sobie pokoik w suterenie kamienicy. Na wyższych piętrach mieszkają jego dorosłe dzieci, wnuki, matka. marek jest starszym, doświadczonym przez los wdowcem. Zaopiekował się Joanna, matką Oskra.
-Spotkałem Aśkę, gdy miała 20 lat, była w ciąży, nie miała gdzie się podziać ani za co żyć-wspomina. -Miała ciężkie życie. Chowała się w domu dziecka, potem w rodzinie zastępczej. Gdy zmarła matka zastępcza, znów wylądowała w sierocińcu. "U mnie są dwa łóżka"- powiedziałem- "a i jedzenia wystarczy". Została tu. To ja wiozłem ją do szpitala na poród. To ja wziąłem nowonarodzone dzieciątko na ręce - Marek garbi się, chowa głowę w ramionach, a twarz w dłoniach. -Oskarek przybiegał do mnie w nocy do łóżka, przytulał się... -głuchy głos wydobywa się gdzieś z głębi. -Codziennie siadał mi na kolanach i jadł obiad... Śmiał się, klaskał, gdy grałem na akordeonie, to mu kupiłem taki mały... . Zawiesiłem mu
w ogródku huśtawkę, kupiłem rowerek trójkołowy. Mówił do mnie "wujek-tata!". Kochałem go... Nikt go tu nie uderzył, nie podniósł na niego głosu.
Aśka opiekowała się nim. Zawsze był czysty, najedzony i dopilnowany.
-Zrobiłem głupotę. Jechałem samochodem po spożyciu... -Marek kiwa głową nad zawiłościami losu.
-Złapali mnie. Dostałem pół roku odsiadki. Powiedziałem Aśce: "Ja jestem stary, idę do więzienia, ty młoda, ładna, znajdź sobie porządnego chłopaka, ułóż życie, wychowaj dziecko". Dostała mieszkanie komunalne, no i poszła.
Gdy Oskar opuszczał swój raj, miał dwa lata. Był ślicznym, niebieskookim blondynkiem, rezolutnym, rozgadanym, garnącym się do ludzi. Ważył 12 kilo. Po dwóch latach w piekle ważył...11 kilo, miał wybite zęby, poranione ciało i duszę, bezbrzeżny smutek w oczach.



Dramat chłopca zaczął się w momencie, gdy próg mieszkania przekroczył Artur N. Zamieszkał z nimi. "Chłopak mnie denerwował - opowiada beznamiętnie Artur. - Cały czas był głodny, uparty. Zacząłem go karcić. Najpierw tylko po d***e. Później były ciosy pięścią w brzuch, w głowę, twarz, szyję. Albo kopniaki".
Gdy Oskar sięgał po nieswoją miskę zupy, Artur złamał mu rękę. Gdy skulił się z zimna, Artur włożył mu rękę do rozgrzanego piecyka. Gdy malec otworzył lodówkę, żeby coś zjeść, dostał silnego kopniaka w twarz. Pękła warga, wgniotło się dziąsło, poleciała krew, zęby się chwiały. Artur ze śmiechem wyciągnął dziecku zęby z buzi.
Oskar znalazł się w matni. Na początku wyciągał ręce do matki, błagał o pomoc. A ona... dokładała jeszcze cierpień: szarpała, klęła, biła po plecach. Chłopczyk nie miał się komu poskarżyć, dokąd uciec. Jego kat mieszkał razem z nim. Mógł bić go w dzień, w nocy, nad ranem. I robił to. Gdy chłopiec krzyczał z bólu, dostawał mocniej i więcej. Cierpiał więc w milczeniu. Tłumił ból i łzy. Ostatniej zimy chyba sam widok chłopca doprowadzał ojczyma do furii, bo ciało Oskara było jedną wielką raną.
Skóra na plecach zdarta do mięsa, przez ranę na nadgarstku widać było kość, ręce przypalone, broda i usta zapadnięte, zniekształcone. Udręczony organizm nie wytrzymał. Chłopiec zmoczył się w łóżku. Ale nawet nie pisnął. Cicho, w samotności cierpiał całą noc. Rano prawda wyszła na jaw: łóżko było mokre. Artur pochylił się nad malcem. Zacisnął pięść, wymierzył cios w brzuch. Weszła głęboko. Oderwały się nerki. Uderzył drugi raz. Pękła wątroba. Oskar westchnął, gałki oczne poszły do góry, zakryły
się białkami. Mijały godziny. Dopiero gdy Artur wyszedł z domu, poskarżył się cichutko: "Mamo ! Brzuszek boli...". Matka nie reagowała. Zajmowała się 9-cio miesięcznym bratem Oskara, którego ojcem jest Artur. Ten syn był kochany, pielęgnowany.
Wieczorem Oskar wymiotował krwią. Nie ruszał się, czasami przewracał tylko oczami. Tracił przytomność. Artur i Aśka położyli się spać. Rano Artur podskoczył do łóżeczka Oskara sprawdzić, czy znów się nie zmoczył. Już szykował pięści do ciosów. Dziecko nie ruszało się, było sine, z ust ciekła krew. Oczy miał nieruchome, szeroko otwarte. Artur poczuł strach. O siebie. Jeszcze będzie na niego. Uciekł z domu i anonimowo zadzwonił na pogotowie.

Koszmar Oskara zaczął się gdy malec miał zaledwie 2 latka. Ale prawdziwe piekło opiekunowie zgotowali mu, gdy Joanna M. poznała Artura N. i zaszła z nim w ciążę. Szybko okazało się, że ojczym nienawidzi Oskara równie silnie, jak matka.


Oskarek od drugiego roku życia był systematycznie maltretowany, katowany fizycznie i psychicznie. Bity, poniżany i głodzony. Mimo, że miał cztery lata ważył mniej niż półtora roczne dziecko – zaledwie 11kg. Długotrwałe głodzenie spowodowało, że chłopiec miał bardzo silną anemię. To jednak nie wzruszało jego opiekunów. Kiedy pewnego dnia na rodzinnej imprezie Oskar zapytał, czy może dostać coś do jedzenia i chciał wziąć sobie miskę zupy, jego kat – Artur N. złamał mu rękę,
przemieszczona kość prawie przebiła skórę. Chłopiec wył z bólu, każdy ruch sprawiał mu niesamowite cierpienie. Żył ze złamaną rączką przez 10 miesięcy, aż do dnia …. swojej śmierci.

Ojczym Oskara katował go za wszystko. Za to, że się odezwał, krzywo spojrzał, że prosił o jedzenie, za to, że jak każde dziecko domagał się czułości. Rzucał nim o ściany i meble. Przypalał żelazkiem i piecykiem. Przerażony malec biegał po pomoc do matki. Ale ona jeszcze mu dokładała razów. Biła go pięściami po plecach, nogach i rękach. Potrafiła kopać go z kolana w klatkę piersiową. Ślady na ciele dziecka wskazują, że oprawcy systematycznie je torturowali. Zwyrodniały ojczym kopnął go kiedyś w
twarz tak silnie, że chłopiec stracił kilka zębów.
"Kopnął go i... trochę mu poleciała krew, no i... te zęby mu się zaczęły ruszać. On doszedł do niego i tego jednego zęba to mu normalnie wyciągnął, a drugiego... Oskar sobie sam wyjął. Zaczął grzebać w zębach, w buzi... A dwa wcześniejsze zęby same wypadły" - opowiadała policjantom matka.

Gdy Artur N. kopnął go w brzuch, Joanna M. beznamiętnie patrzyła, jak cierpi. "Oczy przewróciły mu się do góry" - zeznał potem ojczym policjantom. A kiedy maluch płakał i wymiotował krwią, nie zrobili nic, by mu pomóc. Wręcz przeciwnie. Bili go dalej. Tym razem za to, że krwią ubrudził posłanie.

Gdy przyszedł w nocy do łóżka mamy szukając ukojenia i matczynego ciepła, ojczym zaczął go bić. "Dałem mu dwa kopy i musiał wracać do swojego łóżka" - zeznał policjantom Artur N.

Opiekunowie torturowali malca na wiele okrutnych sposobów. Jego małe ciało było całe w siniakach, krwiakach, skóra nosiła wiele znamion cięcia i przypalania. Na ciele chłopca znajdowały się też miejsca zupełnie skóry pozbawione, wyglądało to tak jakby została celowo odcinana by przysporzyć dziecku dodatkowego cierpienia. Był bity pięściami, pasem, kablem, różnymi przedmiotami, kopany, duszony, rzucany o meble. Wszystko to za to, że się urodził i chciał być kochany jak każde dziecko. Mimo, że
matka go nienawidziła i maltretowała prawie na równi z ojczymem, to chłopczyk nie mając nikogo innego przychodził wciąż do niej w nadziei, że kiedyś jego koszmar się skończy. Że mama weźmie go na kolana, mocno przytuli i przeprosi. Że w końcu będzie miał rodzinę tak jak inne dzieci. Maleńki Oskarek zapewne nie mógł zrozumieć, dlaczego on jest tak okrutnie traktowany, podczas kiedy jego przyrodni brat Kacper (syn jego matki i konkubenta) jest oczkiem głowie swoich opiekunów. Drugie dziecko było
wręcz wychuchane. Czyste, zadbane, uśmiechnięte, dobrze rozwijające się – jak stwierdziła opieka społeczna i lekarze. Co mogło czuć 4 letnie dziecko widząc w jaki sposób i z jaką czułością jego matka i ojczym zajmują się Kacperkiem?

Oskar bity był pod każdym pretekstem. Matka biła, bo "był niegrzeczny", bo "ciągle wołał jeść", bo "płakał". Jej konkubent bo "chciał zjeść zupę", bo na jego widok "siusiał w majtki", bo "był" ... .

Gdy Artur N. zbił go ostatni raz wymierzając mu kilka ciosów pięścią w malutki brzuszek, a chłopiec zaczął umierać nikt nie udzielił mu pomocy. Malec położył się na łóżku obok swojej matki, nakrył się kocykiem … . Następnego dnia rano okazało się, że jest siny, nie oddycha, leży bez pulsu w otwartymi oczyma jakby do ostatniej chwili czekając na jakiś ludzki gest. Dopiero w ów czas Artur N. zbiegł z miejsca zbrodni i anonimowo zawiadomił pogotowie. Lekarz był w szoku. "Chłopczyk leżał na
łóżku. Nie miał tętna. Nie oddychał. Nie udało mi się przywrócić go do życia" - mówi z trudem dr Tomasz Pniak. Sam jest ojcem. "Na ciele miał straszne rany. A matka stała obok, spokojnie tuląc drugie dziecko. Zapytałem, skąd rana na brodzie, mówiła, że upadł" - opowiadał wstrząśnięty. Zarówno policjanci, jak i pracownicy pogotowia, mimo dziesięcioletniej praktyki, byli zszokowani widokiem zmasakrowanego ciała małego Oskara, płakali…. W przeciwieństwie do matki chłopca, która pozostała
niewzruszona.

Jak chłopiec złamał rękę? Wmawiała lekarzowi, że leżał na niej, a złamała się, gdy chciała ją wyciągnąć. Dlaczego wymiotował krwią? Kłamała, że to nie krew, a czekolada. Oskarek umarł po uderzeniu w brzuch. Tak potężnym, że oderwało dziecku fragmenty obu nerek. Przyczyną zgonu był również wstrząs pourazowy jak i ogólne wycieńczenie organizmu.

Choć rodzinę odwiedzała pomoc społeczna, nikt rzekomo nie spostrzegł, że dziecko jest katowane. Nie jest możliwe, żeby patrząc na Oskara nikt nie zapytał, dlaczego ma pocięte nożem ręce. Nikt nie zwrócił uwagi na posiniaczoną i pozrywaną skórę, nikt nie zauważył rany na brodzie tak głębokiej, że odsłaniała kość szczęki.
1 marca, dzień przed tragedią, pracownica ośrodka pomocy była pod drzwiami jego mieszkania. Prawdopodobnie wtedy już umierał. Silne ciosy zadane w nocy przez Artura N. zakończyły prawie dwuroczną gehennę dziecka. Nikt nie otwierał drzwi. Sąsiad, zagadnięty przez pracownicę opieki, odkrzyknął tylko: - Mam swoje problemy.
Nad rodziną od dawna nadzór stanowił piotrkowski ośrodek pomocy społecznej znajdujący się 150 metrów od mieszkania chłopca. Pracownik socjalny, pomimo częstych wizyt w domu Oskara,
nie zauważył nic niepokojącego w zachowaniu opiekunów i dziecka. Co więcej pracownica opieki nie ma sobie nic do zarzucenia. Liczne rany na ciele dziecka mówią co innego.

Kto wiedział o tragedii malca? Sąsiedzi, pracownica socjalna, rodzice Artura N. Każdy kto choćby zobaczył dziecko mógł się domyślić, że dzieje się coś naprawdę niedobrego. Setki ludzi anonimowo przyglądało się gehennie malca. Nikt nie zareagował. Nikt mu nie pomógł. Dziecko zmarło nie zaznawszy miłości, ludzkich uczuć z czyjejkolwiek strony, zapewne też z wielkim żalem i poczuciem niesprawiedliwości.

Sąd w Piotrkowie Trybunalskim skazał Artura N. za zabójstwo syna swej konkubiny na 25 lat więzienia. Matkę dziecka, Joannę M., za pomoc i podżeganie do zabójstwa również na 25 lat. Sąd uznał ich też za winnych wielomiesięcznego, okrutnego znęcania się nad Oskarem. Wszystkie strony procesu odwołały się od wyroku. Prokuratura domagała się dla oskarżonych dożywotniego więzienia, chciała też uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Obrońca Artura N. chciał złagodzenia kary i
zmiany klasyfikacji czynu na pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a adwokat matki dziecka złagodzenia kary do 15 lat więzienia. Sąd Apelacyjny uznał, że oboje oskarżeni są tak samo winni zabójstwa i maltretowania dziecka, a więc kary 25 lat więzienia są adekwatne do ich winy. Podczas rozprawy apelacyjnej oskarżeni nie wyrazili skruchy. Prawdopodobnie po 15 latach będą mogli się ubiegać o przedterminowe zwolninie.

Akty oskarżenia obojgu oskarżonym przez kilka minut odczytywała prokurator Beata Wojciechowska. Na miejscu publiczności w sali rozpraw zasiadło kilkunastu dziennikarzy, którzy przybyli z całej Polski, aby zobaczyć zwyrodnialców, którzy zakatowali na śmierć czteroletnie dziecko. Słowa, które usłyszeliśmy, mogły wstrząsnąć każdym normalnym człowiekiem. Przez kilka godzin odczytywane były wyjaśnienia, które zwyrodnialcy składali przed policją i prokuratorem. Oboje nie przyznali się do chęci zabicia dziecka.

Edytowane przez angels godmother
Czas edycji: 2012-07-04 o 11:17
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:36   #3
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12
Dot.: Bicie dzieci....

Część scenogramu z rozprawy Oskarka:

Ona:
"(...) Po wyjściu ze szpitala, chyba po 6 lub 7 tygodniach sami zdjęliśmy gips z ręki Oskara. Ostatnio ręka napuchła Oskarowi, ale nie narzekał na nią. Ostatnio narzekał na ból brzucha.
(...) Od dwóch dni dużo pił, chciał czekolady, kanapek. Posadziłam go przy piecu i tam siedział. Nosiłam go na rękach. Oskar stękał - było widać, że go boli brzuch. Wczoraj, czyli 1 marca, położyłam go na wersalce. Nie spał. Miał takie dziwne oczy - otwarte. Wyglądało, jakby się bał. Jak zacisnął buzię, to ciężko oddychał przez nos. W nocy dostał jakby oczopląsu. Zaczęłam go nosić. Jak on stękał tak bardzo, to go Artek uderzył dwa razy pięścią w brzuch. To nie pomogło.
(...) Pierwszy raz jak go uderzył, to zobaczyłam na ustach Oskara krew. Chciałam, żeby Artur zadzwonił po pogotowie, ale on powiedział, że Oskar się uderzył. Oskar dalej jęczał i stękał, to zaczęłam na niego krzyczeć i wtedy Artur uderzył go po raz drugi w brzuch. Oskar ruszył tylko ręką."
On:
"(...) 2 marca 2006 roku zostałem zatrzymany przez policję w mieszkaniu mamy (...) wyszedłem z domu około piątej, aby zadzwonić po pogotowie, bo Oskar wymiotował i był siny na twarzy. Godzinę wcześniej też byłem u mamy, bo z Oskarem działo się coś niedobrego. Wziąłem tabletkę, herbatkę rumiankowa i koperek, ale nie dałem tego Oskarowi, bo jak wszedłem do domu, to było z nim tak źle, że poszedłem dzwonić na pogotowie. Konkubina mi powiedziała, żebym na razie nie pokazywał się w domu.
(...) Oskar wymiotował od rana 1 marca. (...) Przyszedłem do domu około godziny 12:00. Oskar leżał na łóżku. Zapytałem go, czy jeszcze go boli brzuch. Oskar odpowiedział, że boli. Posadziłem go na łóżku i dałem mu krople. Po ich zażyciu Oskar zaczął wymiotować. Wtedy złapałem go głową w dół, (...) później zaniosłem go nad zlew. Chyba mówiłem konkubienie, żeby wezwała pogotowie, ale ona stwierdziła, że nie wie, jak się tam dzwoni. Oskar nic nie mówił, jak go położyłem do łóżka. Wyszedłem do
rodziców, a później do kolegi. Nie piliśmy. Do domu wróciłem około 18:00. Oskar nadal leżał w łóżku. Konkubina mi powiedziała, że nie ma z nim żadnego kontaktu, że tylko mu oczy chodzą. Podszedłem do łóżka, na którym leżał Oskar. Wyglądało to tak, że jego gałki przesuwały się z prawej na lewą stronę bardzo wolno. Gdy zapytałem, czy coś go boli, to on już nic nie odpowiadał. Ciężko wciągał powietrze, charczał. Gdy zjedliśmy kolację - to znaczy ja i konkubina, bo Oskar nie jadł, gdyż nawet nie
odpowiadał - poszliśmy spać
Tej nocy spaliśmy może 2, 3 godziny. On tylko ruszał oczami, ciężko oddychał, tak charczał... Nic nie mówił. Wcześniej nie miał żadnych wad wymowy.
(...) Ja go nie uderzyłem tej nocy pięścią w brzuch! Tylko jak charczał i wciągał powietrze, to mu naciskałem na brzuch, bo jemu powietrze się zatrzymywało i nie wypuszczał go dalej. Nie uderzyłem go w brzuch. Szarpnąłem go za rękę i krzyknąłem, żeby się uspokoił! Nie uspokoił się jednak. Tak charczał od wieczora 1 marca do rana 2 marca. Mówiłem konkubinie, żeby wezwała pogotowie. Ona twierdziła, że nie wie, jak to się robi.
(...) To chyba było spowodowane tym, że dwa dni wcześniej uderzyłem go dwukrotnie z pięści w brzuch. Nie potrafię ocenić, jaka była moc ciosu. Uderzyłem go, bo co noc sikał w łóżko - nie wołał siku. To się zaczęło pierwszego lutego 2006 roku - takie sikanie w łóżko...
Oskar był bardzo za jedzeniem i próbowaliśmy go przekupić, aby wołał siku, ale bez skutku.
(...) Oskar dostawał też bicie za to, że wołał jedzenia. On tak krzyczał, że słyszała go cała kamienica, dopóki nie dostał kanapki. Obecnie w porze zimowej stał cały czas przy piecu, bo mówił, że mu zimno.
(...) Sytuacja, że Oskar dostawał bicie?... takie sytuacje były codziennie. Biliśmy go z konkubiną, gdzie popadnie, tak na oślep. Dostawał w głowę, plecy, nogi. Biliśmy go po całym ciele - pięścią, otwartą ręką... Dostawał też skórzanym, wojskowym paskiem (...) Kiedy biliśmy Oskara, to on płakał... nie, właściwie - stękał.
(...) W czerwcu przyprowadziłem córkę mojej siostry-piecioletnią Wiktorię, żeby pobawiła się z Oskarem. Nie pamiętam, o co poszło, byłem pijany złapałem go za prawą rękę, wykręciłem do tyłu i ręka się złamała... Byliśmy u lekarza na oddziale dziecięcym, gdzie Oskarowi założono gips (...)
(...) Taka sytuacja, że Oskar dostaje bicie jest od około 10 miesięcy, tuż przed urodzeniem się Kacpra. Oskar był coraz bardziej niegrzeczny, nieposłuszny, my natomiast coraz częściej go biliśmy. Zdarzały się kradzieże jedzenia z lodówki. On wyjadał wszystko, co znalazł i za to też dostawał bicie.
(...) Uważałem, że metoda bicia, karcenia będzie skuteczna i dlatego ją stosowałem. Konkubina też używała siły w stosunku do Oskara. Biła go tak samo jak ja. (...) Ja widziałem obrażenia na ciele Oskara, które powstały pod moją nieobecność. Były to ślady po pasku - na nogach plecach i na pupie. To były sine pręgi. Konkubina mówiła mi, że go bije, bo nie daje sobie z nim rady. Jeżeli Oskarowi ulegało się, to jest jeśli dawało się mu jeść, albo pozwoliło oglądać telewizję, to Oskar był spokojnym
dzieckiem. Ale on ciągle chciał, żeby mu dawać jeść. On nie płakał, ale pytał nas czy dostanie kanapkę.
(...) Jeśli chodzi o ranę ciętą dziecka na nadgarstku, to ranę tę zrobiła mu konkubina. Siedziałem wtedy przy piecu, tak zwanej kozie, a obok stał Oskar. Miał wyciągnięte ręce ponad piec, bo chciał się grzać. Wtedy z kuchni przyszła konkubina, podeszła do niego i powiedziała: "tylko byś się grzał" i po tych słowach przycisnęła mu dłoń do rozpalonego pieca. Oskar w tym czasie nic do niej nie mówił, nie krzyczał. Ona stwierdziła, że zrobiła to dlatego, że on znowu się grzeje przy piecu. Oskar
wtedy zaczął krzyczeć. Ona nic nie zrobiła. Ja też nic nie zrobiłem.
(...) Nieprawdą jest, żebym jej groził lub ją straszył, żeby nikomu nie mówiła o biciu Oskara.
(...) Jak Oskar miał jakieś siniaki, albo rany, to nikogo nie wpuszczaliśmy do domu. Była trzy razy pielęgniarka i opiekunka z MOPR-u, ale ich nie wpuściliśmy.
(...) Konkubina codziennie mnie prosiła o to, abym uspokajał Oskara - zajął się nim, by go uciszył, bo zaczyna stękać. (...) I ja go wtedy biłem. Biła go również ona - po plecach, pięścią w głowę, w twarz (...) Oskar nigdy się nie skarżył. Uspokajał się po takim biciu. Raczej stękał pod nosem, niż płakał.
(...) Konkubina nigdy się z dzieckiem nie bawiła, rozmawiała z nim tylko wtedy, kiedy tłumaczyła mu po pobiciu, dlaczego go pobiła. Innych rozmów z nim nie prowadziła. Nie czytała mu książek. Mówiła, że wyrośnie na kryminalistę. Ona mówiła, że go nienawidzi i żeby się do niej nie zbliżał. Te słowa wypowiadała do mnie, ale Oskar to słyszał.
(...) Mieszkamy razem w konkubinacie od 2005 roku. Przez cały okres mojego zamieszkiwania z konkubiną, można powiedzieć, że Oskar codziennie dostawał bicie - albo ode mnie, albo od niej. (...) Kiedy mnie nie było, konkubina biła go i krzyczała. Kiedy ja przychodziłem, kazała mi się nim zająć, bo on tylko chce jeść, oglądać telewizję, grzać się i sika w majtki. Wtedy ja go biłem. Biłem go pojedynczo w pupę, plecy i pięścią w brzuch. Pięścią w brzuch biłem go ostatnio - to znaczy około dwa
tygodnie. Stawiałem go przed sobą i ręką zawiniętą w pięść uderzałem go w brzuch."
***




Światełko Pamięci Oskarka - http://oskarekmalgorzaciak.pamietajmy.com.pl/index.php

---------- Dopisano o 20:36 ---------- Poprzedni post napisano o 20:33 ----------

To są tylko dwie historie małych Aniołków, których zabiła ludzka obojętność. Ile jest takich Aniołków ........ są ich Tysiące.

Chłopczyk z Cieszyna - nawet nie znamy jego imienia. Został brutalnie pobity, a następnie, jeszcze żywy wrzucony do stawu. Miał 2 latka. Nikt nie wie kim był. Nikt go nie szuka, nikt za nim nie tęskni ...
(http://chlopczykzylokolodwochlat.pam...m.pl/index.php)

Agatka z Sosnowca. Miała półtora roku gdy trafiła do szpitala z obrażeniami całego ciała, połamanymi żebrami .... nie przeżyła.

Aleks miał 4 miesiące gdy zmarł, był bity i gwałcony.

Kubuś ... 6 miesięcy.. ojciec bił go pasem moczonym w wodzie.

Basia .....

Maciuś ....

Tomek....

Dawidek....

(....)




.... Pamiętajmy o tych aniołkach i o wszystkich innych....
Dbajmy o nasze dzieci ....
... i nie pozwólmy krzywdzić cudzych ...

Edytowane przez angels godmother
Czas edycji: 2012-07-04 o 11:19
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:54   #4
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Bicie dzieci....

Nie rozumiem sensu tego wątku



Odpowiadając na pierwsze pytanie: reaguję.
Czasami pośrednio, czasami bezpośrednio.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:58   #5
stokrotka_to_ja
Zakorzenienie
 
Avatar stokrotka_to_ja
 
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
GG do stokrotka_to_ja
Dot.: Bicie dzieci....

Nie jestem w stanie tego czytać Przeczytałam połowę pierwszego postu i nie umiem...Pomijając bestialstwo konkubenta...jakim człowiekiem jest ta matka? Albo inaczej...czy w ogóle jest człowiekem?

Reaguję . Sama nie byłam bita i nie pojmuję jak mozna bić słabszego.Czasem się tylko boję,że takie dziecko w domu oberwie dodatkowo od znerwowanej mamusi/tatusia. Ale moze zauwazy,ze bicie nie jest akceptowane,ze nikt nie ma prawa go bić.
Kiedy byłam jeszcze w ciaży spotkałam w warzywniaku taką mamusię z ( na oko ) 3-latkiem,dziecku podskakiwało sobie w miejscu,mama warczała "uspokoj sie" ,dziecko nie zareagowało,dostalo kalpsa,zasmiało się i klepneło matkę w noge. Dostało w twarz.Zapytałam tylko,czy kupić pani melisę Kobieta wydarła się na mnie.Zapytałam,czy mnie tez uderzy..i zrobilo sie jej głupio. Zaczela sie jakać,ze nie,no jak to....Powiedziałam tylko,ze jego tez nie powinna.

Jakis czas temu na spacerze zauwazylam babcię okładającą klapkiem wnuczków,trzymała ich dwóch za rączki swoją ręką i lała na oślep. Nawet nie zareagowała,kiedy podeszłam.Zapytałam tylko co robi,i usłyszałam taką wiązankę,że uszy więdną.I do tego "swoje dzieci bije nie twoje" "bez bicia gownairza nie wychowasz".Powiedziałam tylko,ze mam ją na oku bo mieszkam blisko i wezwie policje jesli jeszcze raz to sie powtorzy.

Naprawdę jestem w stanie pojąć,że jakas matka moze byc na skraju wyczerpania i dac klapsa,czasem takiej matce tez przydałaby się pomoc.Ale mimo to ,według mnie "tylko klaps"to aż klaps. To tez bicie. Nie wiem jak mozna dziecku tłumaczyć ,ze nie wolno nikogo bić klapsując je .Klaps upokarza,uczy tego,ze swojemu rodzicowi nie mozna ufac.Niczego więcje.To co opisała autorka to bestialstwo,skrajne przypadki,ale uwazam,ze zbyt duza jest tolernacja dla takiego "zwykłego" bicia.
__________________
...i jest

Dziecko grzeczne/niegrzeczne to stan umysłu matki a nie dziecka.


POMOC dla dzieci z Tanzanii https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=675684
stokrotka_to_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:02   #6
żurawinka
Zakorzenienie
 
Avatar żurawinka
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: kraina uśmiechu i dobrego humoru :-D
Wiadomości: 9 033
Dot.: Bicie dzieci....

Szczerze mówiąc nie czytałam postów dalej ale domyslam się o czym piszesz. Natomiast nigdy nie spotkałam sie z tym by ktoś bił dziecko ... i mam nadzieję że nie spotkam.
żurawinka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:27   #7
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12
Dot.: Bicie dzieci....

Ja się z tym spotykam. Większość ludzi przechodzi obojętnie. Udając że problemu nie ma. Nie chcą się chyba wtrącać.... ? Nie wiem.
Musi reagować. Dzieci się same nie obronią. Nie będą szukać pomocy. To my dorośli musimy im pomóc.
Mam dość znieczulicy. Nie wiem co ludziom się wydaje. Najpierw mają w nosie to co się dzieje przed ich oczami, a gdy wydarzy się tragedia, to nagle są wszyscy zdziwieni.
Pora żebyśmy przestali pozwalać na takie rzeczy. Po to ten temat.
Część z Was pewnie będzie przeciwna i zdziwiona po co to napisałam w ogóle. A części może otworzy oczy .... i o to chodzi.

---------- Dopisano o 21:15 ---------- Poprzedni post napisano o 21:15 ----------

Cytat:
Napisane przez stokrotka_to_ja Pokaż wiadomość
Nie jestem w stanie tego czytać Przeczytałam połowę pierwszego postu i nie umiem...Pomijając bestialstwo konkubenta...jakim człowiekiem jest ta matka? Albo inaczej...czy w ogóle jest człowiekem?

Reaguję . Sama nie byłam bita i nie pojmuję jak mozna bić słabszego.Czasem się tylko boję,że takie dziecko w domu oberwie dodatkowo od znerwowanej mamusi/tatusia. Ale moze zauwazy,ze bicie nie jest akceptowane,ze nikt nie ma prawa go bić.
Kiedy byłam jeszcze w ciaży spotkałam w warzywniaku taką mamusię z ( na oko ) 3-latkiem,dziecku podskakiwało sobie w miejscu,mama warczała "uspokoj sie" ,dziecko nie zareagowało,dostalo kalpsa,zasmiało się i klepneło matkę w noge. Dostało w twarz.Zapytałam tylko,czy kupić pani melisę Kobieta wydarła się na mnie.Zapytałam,czy mnie tez uderzy..i zrobilo sie jej głupio. Zaczela sie jakać,ze nie,no jak to....Powiedziałam tylko,ze jego tez nie powinna.

Jakis czas temu na spacerze zauwazylam babcię okładającą klapkiem wnuczków,trzymała ich dwóch za rączki swoją ręką i lała na oślep. Nawet nie zareagowała,kiedy podeszłam.Zapytałam tylko co robi,i usłyszałam taką wiązankę,że uszy więdną.I do tego "swoje dzieci bije nie twoje" "bez bicia gownairza nie wychowasz".Powiedziałam tylko,ze mam ją na oku bo mieszkam blisko i wezwie policje jesli jeszcze raz to sie powtorzy.

Naprawdę jestem w stanie pojąć,że jakas matka moze byc na skraju wyczerpania i dac klapsa,czasem takiej matce tez przydałaby się pomoc.Ale mimo to ,według mnie "tylko klaps"to aż klaps. To tez bicie. Nie wiem jak mozna dziecku tłumaczyć ,ze nie wolno nikogo bić klapsując je .Klaps upokarza,uczy tego,ze swojemu rodzicowi nie mozna ufac.Niczego więcje.To co opisała autorka to bestialstwo,skrajne przypadki,ale uwazam,ze zbyt duza jest tolernacja dla takiego "zwykłego" bicia.
Cieszę się, że nie jesteś obojętna i w ogóle w fajny sposób do tego podchodzisz Spokojnie i bez agresji potrafisz zwrócić uwagę. Podziwiam

---------- Dopisano o 21:16 ---------- Poprzedni post napisano o 21:15 ----------

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Nie rozumiem sensu tego wątku



Odpowiadając na pierwsze pytanie: reaguję.
Czasami pośrednio, czasami bezpośrednio.

To nic. Wszak to forum. Każdy może napisać co chce o ile nikogo nie obraża prawda?

Dobrze, że reagujesz.

---------- Dopisano o 21:27 ---------- Poprzedni post napisano o 21:16 ----------

Cytat:
Napisane przez stokrotka_to_ja Pokaż wiadomość
Nie jestem w stanie tego czytać Przeczytałam połowę pierwszego postu i nie umiem...
Ja też nie potrafiłam tego za pierwszym razem przeczytać do końca. A ten malutki chłopiec .. on to musiał przeżyć.

Dodam tylko, że historia Bartusia jest pierwsza celowo. Jego historia z tych dwóch które wpisałam, jest tą łagodniejszą.

Edytowane przez angels godmother
Czas edycji: 2011-09-22 o 20:29
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-09-22, 20:30   #8
stokrotka_to_ja
Zakorzenienie
 
Avatar stokrotka_to_ja
 
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
GG do stokrotka_to_ja
Dot.: Bicie dzieci....

Tak jak juz pisałam -to co opisalas to skrajnośc,patologia. Ludzie nie reagują -bo tak wygodniej. Ale poza takimi przypadkami widzę,że jest duza akceptacja społeczna bicia dzieci w ogóle.Kampanie "Kocham-nie bije" nie wiele daja..mało tego,wiele osób myli "nie biję" z "nie wychowuję" ,albo kojarzą nie bicie dziecka z "wychowaniem bezstresowym" (nota bene nie istniejącym )
__________________
...i jest

Dziecko grzeczne/niegrzeczne to stan umysłu matki a nie dziecka.


POMOC dla dzieci z Tanzanii https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=675684
stokrotka_to_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:37   #9
kotek81
Zakorzenienie
 
Avatar kotek81
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 4 690
Dot.: Bicie dzieci....

kotek81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:39   #10
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez stokrotka_to_ja Pokaż wiadomość
Tak jak juz pisałam -to co opisalas to skrajnośc,patologia. Ludzie nie reagują -bo tak wygodniej. Ale poza takimi przypadkami widzę,że jest duza akceptacja społeczna bicia dzieci w ogóle.Kampanie "Kocham-nie bije" nie wiele daja..mało tego,wiele osób myli "nie biję" z "nie wychowuję" ,albo kojarzą nie bicie dziecka z "wychowaniem bezstresowym" (nota bene nie istniejącym )
Stokrotko świetnie napisane.


Od siebie dodam, że zdarzyło mi się rozmawiać z nauczycielami, którzy zapytani o to co by zrobili, gdyby dowiedzieli się o tym, że ich uczeń jest dzieckiem bitym odpowiadali:
nic. bo nie wiem co mógłbym zrobić
nic, bo bym nie poznał
nie wiem
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:40   #11
stokrotka_to_ja
Zakorzenienie
 
Avatar stokrotka_to_ja
 
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
GG do stokrotka_to_ja
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Stokrotko świetnie napisane.


Od siebie dodam, że zdarzyło mi się rozmawiać z nauczycielami, którzy zapytani o to co by zrobili, gdyby dowiedzieli się o tym, że ich uczeń jest dzieckiem bitym odpowiadali:
nic. bo nie wiem co mógłbym zrobić
nic, bo bym nie poznał
nie wiem
o matko... :/
__________________
...i jest

Dziecko grzeczne/niegrzeczne to stan umysłu matki a nie dziecka.


POMOC dla dzieci z Tanzanii https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=675684
stokrotka_to_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-09-22, 20:44   #12
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez stokrotka_to_ja Pokaż wiadomość
Tak jak juz pisałam -to co opisalas to skrajnośc,patologia. Ludzie nie reagują -bo tak wygodniej. Ale poza takimi przypadkami widzę,że jest duza akceptacja społeczna bicia dzieci w ogóle.Kampanie "Kocham-nie bije" nie wiele daja..mało tego,wiele osób myli "nie biję" z "nie wychowuję" ,albo kojarzą nie bicie dziecka z "wychowaniem bezstresowym" (nota bene nie istniejącym )
Zgadzam się. Wychowanie bez bicia, a bez stresu to są dwie różne rzeczy. Ale przecież nieraz łatwiej przylać niż wyjaśnić po raz 20, czy 30 dlaczego czegoś niewolno prawda? Mój TŻ np. sam jak nasz synek miał... hmm... nieco ponad rok i zaczął otwierać szafki i szuflady, to raz, może 2razy powtórzył "niewolno", a potem Mały obrywał po łapkach. Co oczywiście nic nie pomogło, tylko dodatkowo spowodowało płacz. Jak Synek miał półtora roku w pracy klient opowiedział mi te historie. Od tamtej pory Mały ani raz nawet klapsa nie dostał. Zrobił się o dziwo grzeczniejszy. Bardziej nas słucha, mimo, że coś nieraz musimy powtórzyć 100razy to przynosi to lepszy skutek niż miałby być 100razy po łapkach zbity.... .

Przy okazji. Wychowałam się w bloku w którym mieszkał taki jeden "ojciec i głowa rodziny". Notorycznie bił żonę i córkę. Policja była często wyzywana, jednak do dziś pamiętam z jakiego powodu - tylko dlatego, że bił swoją rodzinę .... za głośno! Cytat: "Znowu je prał, aż cały blok chodził! Spać się nie dało! Chce niech je leje, ale niech to robi po ciuchu!"

---------- Dopisano o 21:42 ---------- Poprzedni post napisano o 21:41 ----------

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Od siebie dodam, że zdarzyło mi się rozmawiać z nauczycielami, którzy zapytani o to co by zrobili, gdyby dowiedzieli się o tym, że ich uczeń jest dzieckiem bitym odpowiadali:
nic. bo nie wiem co mógłbym zrobić
nic, bo bym nie poznał
nie wiem
... no właśnie. Jakie to wygodne.

---------- Dopisano o 21:44 ---------- Poprzedni post napisano o 21:42 ----------

Cytat:
Napisane przez kotek81 Pokaż wiadomość
... nie płacz. Pamiętaj o Nich. Niech żyją w Twoim sercu ... i reaguj.
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 22:53   #13
laisla
Zakorzenienie
 
Avatar laisla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
Dot.: Bicie dzieci....

Co to za pytanie Reaguję gdy ktoś bije zwierzę, zawsze, bez wyjątku, potrafię stanąć na środku skrzyżowania i zrobić jazdę gdy coś takiego zobaczę, jak mogłabym nie zareagować gdy ktoś bije dziecko? Zresztą jak ktoś coś wtedy pyskuje itp to mówię że wzywam policję lub straż miejską i tyle. Najgorzej, że człowiek nie wie co dzieje się w tzw zaciszu domowym

---------- Dopisano o 23:53 ---------- Poprzedni post napisano o 23:50 ----------

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Stokrotko świetnie napisane.


Od siebie dodam, że zdarzyło mi się rozmawiać z nauczycielami, którzy zapytani o to co by zrobili, gdyby dowiedzieli się o tym, że ich uczeń jest dzieckiem bitym odpowiadali:
nic. bo nie wiem co mógłbym zrobić
nic, bo bym nie poznał
nie wiem
Aż mi trudno uwierzyć..A kto miałby wiedzieć i poznać jak nie oni Przecież ich szkolą w tym kierunku. Pozostaje zapytać dyrektora tej szkoły dlaczego zatrudnia niedouczonych nauczycieli..

Edytowane przez laisla
Czas edycji: 2011-09-22 o 22:54
laisla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 06:22   #14
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez laisla Pokaż wiadomość
Co to za pytanie Reaguję gdy ktoś bije zwierzę, zawsze, bez wyjątku, potrafię stanąć na środku skrzyżowania i zrobić jazdę gdy coś takiego zobaczę, jak mogłabym nie zareagować gdy ktoś bije dziecko? Zresztą jak ktoś coś wtedy pyskuje itp to mówię że wzywam policję lub straż miejską i tyle. Najgorzej, że człowiek nie wie co dzieje się w tzw zaciszu domowym

---------- Dopisano o 23:53 ---------- Poprzedni post napisano o 23:50 ----------



Aż mi trudno uwierzyć..A kto miałby wiedzieć i poznać jak nie oni Przecież ich szkolą w tym kierunku. Pozostaje zapytać dyrektora tej szkoły dlaczego zatrudnia niedouczonych nauczycieli..
Otóż nie szkolą (chyba, że coś uległo drastycznej zmianie w ciągu ostatnich kilku lat).
Pedagodzy zwykle orientuję się jaka jest procedura postępowania.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 07:35   #15
ilonkaczapela
Zakorzenienie
 
Avatar ilonkaczapela
 
Zarejestrowany: 2008-03
Wiadomości: 4 910
Dot.: Bicie dzieci....

Nie spotkałam się jeszcze, żeby przy mnie albo w moim otoczeniu ktoś bił dziecko. Jeśli się spotkam to zareaguję, bo nie wyobrażam sobie inaczej. Na bicie zwierząt reaguję. Na bicie dziecka też reaguję.
A tak przy okazji, zauważyłam, że dzieci bardzo często nie są uczone w ogóle empatii. Co niejako wiąże się z późniejszym biciem. Kiedy u mnie w sklepie dziecko próbuje wpychać palce do klatek gryzoni to ja mówię, że proszę o nie wkładanie rąk do zwierząt. I wtedy najczęściej rodzic (jeśli w ogóle zareaguje), to mówi coś w stylu "nie wkładaj rąk, bo cię chomik ugryzie". Ja zawsze poprawiam, że nie chodzi o to, że ugryzie, ale o to, że gryzoń się zwyczajnie takiego dziecka boi. Drażni mnie, że zdecydowana mniejszość rodziców mnie popiera. Kilka osób nawet powiedziało (o trzyletnim mniej więcej dziecku), że ono nie zrozumie, że zwierzę jest przestraszone, ale strach przed ugryzieniem zrozumie.
A czy nie od tego są rodzice, żeby uczyć takich zachowań? Żeby rozwijać empatię? Później takie dziecko nie rozumiejące uczuć innych będzie się nad nimi być może znęcało, a jeszcze później biło swoje dzieci.
ilonkaczapela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 08:22   #16
Farahh
Rozeznanie
 
Avatar Farahh
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 562
Dot.: Bicie dzieci....

Jezus Maria! Jak to czytałam to normalnie łzy mi leciały ciurkiem... Nie wierzę, że takie rzeczy się dzieją.. Patrzę na moich synków, jeden ma 3 latka, drugi 1 rok 9 miesięcy i nie wyobrażam sobie, żeby spotkała ich taka krzywda!!! Gdybym tylko widziała, spotkała, nawet słyszała, że w jakimś domu jest bite dziecko, katowane, poniżane, to bym na pewno zareagowała.. to jest nieludzkie... co to za kara dla tych ludzi, że pójdą do więzienia... że tam zjedzą.. że mają ciepło w dupę.. nic ich nie obchodzi...

Co to za matka, która nie wie jak się dzwoni na pogotowie... Patologia...
Taki kat jest tylko odważny przy bezbronnym dziecku, bo wie, że mu nie odda, że nie ma siły żeby się bronić.. A jakby mu przyszło się zmierzyć z większym od siebie i silniejszym, to by nie był taki odważny...

Jestem zdruzgotana... Te historie mną wstrząsnęły.. Co to dziecko musiało czuć...
__________________

Farahh jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 08:45   #17
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez laisla Pokaż wiadomość

Aż mi trudno uwierzyć..A kto miałby wiedzieć i poznać jak nie oni Przecież ich szkolą w tym kierunku. Pozostaje zapytać dyrektora tej szkoły dlaczego zatrudnia niedouczonych nauczycieli..
Nie, nie szkolą. Pozostaje zapytać, dlaczego tak łatwo szafujesz osądami?

Na logikę rzecz biorąc konsultacja z pedagogiem szkolnym, próba dowiedzenia się czegoś od dziecka, zgłoszenie dyrekcji i... słyszałam o przypadkach, gdy dyrekcja blokowała całe postępowanie, bo nie chciała mieć w szkole policji.

U nas jest pedagog-dyrekcja-rodzic-zgłoszenie do sądu rodzinnego-zgłoszenie na policję. A prawda taka, że... nie wyobrażacie sobie, jak często mimo zgłoszenia sprawy odpowiednim służbom te mają związane ręce. Rodzina z kilkorgiem dzieci, maltretowanie dzieci i żony, o sprawie wie sąd rodzinny, prokuratura a tego gnojka, który ich lał - eksmitowali natychmiastowo... po 2 latach Ręce opadają.
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 10:22   #18
anya_krk
Zakorzenienie
 
Avatar anya_krk
 
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 4 265
GG do anya_krk Wyślij wiadomość przez MSN do anya_krk
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez żurawinka Pokaż wiadomość
Szczerze mówiąc nie czytałam postów dalej ale domyslam się o czym piszesz. Natomiast nigdy nie spotkałam sie z tym by ktoś bił dziecko ... i mam nadzieję że nie spotkam.
Ja też się nie spotkałam.
Co to za matki jak można patrzeć na cierpienie własnego dziecka?
__________________
Live long and prosper
anya_krk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 13:09   #19
angels godmother
Przyczajenie
 
Avatar angels godmother
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 12
Dot.: Bicie dzieci....

Światełko pamięci Bartusia - http://bartuskwiatkowski.pamietajmy.com.pl/index.php
oraz - http://bartuskwiatkowski1.pamietajmy.com.pl/index.php

Światełko Pamięci Oskarka - http://oskarekmalgorzaciak.pamietajmy.com.pl/index.php
angels godmother jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-09-23, 13:25   #20
laisla
Zakorzenienie
 
Avatar laisla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
Dot.: Bicie dzieci....

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;29576795]Nie, nie szkolą. Pozostaje zapytać, dlaczego tak łatwo szafujesz osądami?

Na logikę rzecz biorąc konsultacja z pedagogiem szkolnym, próba dowiedzenia się czegoś od dziecka, zgłoszenie dyrekcji i... słyszałam o przypadkach, gdy dyrekcja blokowała całe postępowanie, bo nie chciała mieć w szkole policji.

U nas jest pedagog-dyrekcja-rodzic-zgłoszenie do sądu rodzinnego-zgłoszenie na policję. A prawda taka, że... nie wyobrażacie sobie, jak często mimo zgłoszenia sprawy odpowiednim służbom te mają związane ręce. Rodzina z kilkorgiem dzieci, maltretowanie dzieci i żony, o sprawie wie sąd rodzinny, prokuratura a tego gnojka, który ich lał - eksmitowali natychmiastowo... po 2 latach Ręce opadają.[/QUOTE]

Ponieważ pracując z dziećmi powinni wiedzieć o takich rzeczach, to oczywiste. Moja przyjaciółka pracuje w szkole i wie dokładnie jaka jest procedura postępowania. Chyba, że sama dotarła do tych informacji
Co do eksmisji to rzeczywiście w naszym kraju sytuacja bywa beznadziejna. Pewnie dostali kuratora i odwiedzał ich raz na jakiś czas.
laisla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 20:33   #21
Jaatkaa85
Zadomowienie
 
Avatar Jaatkaa85
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Prosto z serca;)
Wiadomości: 1 614
Dot.: Bicie dzieci....

Ja nie mogę czytać takich rzeczy, nawet do połowy nie doczytałam. Jak słyszę o takich rzeczach - to nie mam słów po rpostu. Nigdy nie byłam w styuacji takie, ze słyszałam, ze ktos katowałby dziecko. Reaguje na klapsa, na krzyczenie na dziecko - zawsze rodzicowi zwracam uwage - co dostane po głowie - to moje.
Zgłasza się to na policję, ale często niewiele to daje, a jak daje - to takie dzieci często ląduja w domu dziecka, albo zostają u tych pseudorodziców.

Edytowane przez Jaatkaa85
Czas edycji: 2011-09-23 o 20:35
Jaatkaa85 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-24, 09:04   #22
Wisienki
Zakorzenienie
 
Avatar Wisienki
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: raz stąd, raz stamtąd ;)
Wiadomości: 3 944
Dot.: Bicie dzieci....

te pierwsze posty mnie przeraziły, nie dałam rady przeczytać ich w całości, nie zdawałam sobie sprawy, że takie rzeczy naprawdę się dzieją...

Jeśli chodzi o to czy reaguje - staram się ale ostatnio miałam taką sytuację
szedł chyba ojciec z małym chłopcem 3 -4 lata max, mały cicho płakał ojciec na niego krzyczał, ciągnął go siłą i dawał klapsy gdzie popadnie zwróciłam mu wtedy uwagę, że nie uspokaja się dzieci krzykiem i biciem, poza tym to jest publiczna ulica więc prosiłabym pana aby uspokajał synka ciszej bo dorosły człowiek w przeciwieństwie do małego dziecka musi wiedzieć jakie są zasady współżycia społecznego - no i wtedy ojciec jak na mnie naskoczył, to aż się sama przestraszyłam, ale sens był taki moje dziecko moja sprawa, i dowiedziałam się czego ów pan sobie nie życzy. po wszystkim przyśpieszył i zaciągnął dzieciaka do sąsiedniego bloku...
__________________
Wisienki jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-24, 09:32   #23
stokrotka_to_ja
Zakorzenienie
 
Avatar stokrotka_to_ja
 
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
GG do stokrotka_to_ja
Dot.: Bicie dzieci....

Bo tak wlasnie często jest "moje dziecko,moja sprawa" ,ok ,niech kazdy wychowuje dziecko ja uwaza za stosowne,ale bicie to nie wychowywanie. I jesli ktos bije swoje dziecko to to jest moja sprawa.
__________________
...i jest

Dziecko grzeczne/niegrzeczne to stan umysłu matki a nie dziecka.


POMOC dla dzieci z Tanzanii https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=675684
stokrotka_to_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-24, 18:17   #24
karolinaP103
Zadomowienie
 
Avatar karolinaP103
 
Zarejestrowany: 2010-10
Lokalizacja: Górny Śląsk
Wiadomości: 1 313
Dot.: Bicie dzieci....

Jestem poryczana
Patrzę na moją dwójkę dzieci .które teraz walą w drzwi w ramach zabawy i nie wyobrazam sobie tego jak ktoś bije dzieci...
Nie napiszę tutaj co bym takim zwyrodnialcom zrobiła...
karolinaP103 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-24, 21:27   #25
laisla
Zakorzenienie
 
Avatar laisla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez karolinaP103 Pokaż wiadomość
Jestem poryczana
Patrzę na moją dwójkę dzieci .które teraz walą w drzwi w ramach zabawy i nie wyobrazam sobie tego jak ktoś bije dzieci...
Nie napiszę tutaj co bym takim zwyrodnialcom zrobiła...
Nasze dzieci wychowujemy inaczej ale powiedzcie czy same będąc dziećmi nie oberwałyście nigdy? Ja nawet od nauczycielki choć od początku podstawówki byłam wzorowa uczennicą Kiedyś to była norma a nie patologia. I powszechne twierdzenie, że bez klapsa dziecka się nie wychowa.
laisla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 05:58   #26
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Bicie dzieci....

Ja się dziwię,że co niektóre z was się dziwią, ze takie rzeczy się dzieją.

Te wszystkie przypadkiopisywane w prasie, portalach interntowych to sa przypadki 'zza ściany'.
Są sąsiedzi i rodzina.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 07:28   #27
ilonkaczapela
Zakorzenienie
 
Avatar ilonkaczapela
 
Zarejestrowany: 2008-03
Wiadomości: 4 910
Dot.: Bicie dzieci....

Laisla, ja nigdy od nikogo nie dostałam. Poza jednym księdzem na wycieczce, który mnie pokrzywą zbił. Skór....synowi nigdy nie wybaczę.

A wiecie skąd się wzięło bezstresowe "niewychowanie"?
Dzieci, które były bite przez swoich rodziców i czuły,że to jest złe, że swoim dzieciom tak nie zrobią poszły całkiem w drugą stronę. Co w sumie jest oczywiste, bo poza biciem nie miały żadnych wzorców wychowania. Nie wiedziały co poza biciem robić z dzieckiem, więc nie robiły nic. Jak widzimy to też nie zdaje egzaminu.
ilonkaczapela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 07:46   #28
Jaatkaa85
Zadomowienie
 
Avatar Jaatkaa85
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Prosto z serca;)
Wiadomości: 1 614
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez laisla Pokaż wiadomość
Nasze dzieci wychowujemy inaczej ale powiedzcie czy same będąc dziećmi nie oberwałyście nigdy? Ja nawet od nauczycielki choć od początku podstawówki byłam wzorowa uczennicą Kiedyś to była norma a nie patologia. I powszechne twierdzenie, że bez klapsa dziecka się nie wychowa.
Ja nigdy od nikogo nie dostałam. Bardzo dobrze sie uczyłam, mimo tego, mój ojciec powiedział, abym zawsze zgłaszała mu, jeśli nauczyciel tylko mnie tknie - nigdy to się nie zdarzyło - choc fakt w klasie dzieci dostawały. Ja zawsze to mówiłam rodzicom - zwykle byli oburzeni, nawet gdziestam zgłosili - ale były takie czasy - wiecie same jakie. Moi rodzice zawsze reagowali na pryzkłądy bicia i znecania się. Zawsze mi mówili, ze nie wolno. Mój ojciec sam dostawał pasem od swojego ojca i wie, ze to zadna metoda wychowawcza.

Ja sie nie dziwie temu, ze dzieci są maltretowane - po rpostu nie mogę tego czytać, ani słychać.

---------- Dopisano o 08:46 ---------- Poprzedni post napisano o 08:39 ----------

Cytat:
Napisane przez ilonkaczapela Pokaż wiadomość
Laisla, ja nigdy od nikogo nie dostałam. Poza jednym księdzem na wycieczce, który mnie pokrzywą zbił. Skór....synowi nigdy nie wybaczę.

A wiecie skąd się wzięło bezstresowe "niewychowanie"?
Dzieci, które były bite przez swoich rodziców i czuły,że to jest złe, że swoim dzieciom tak nie zrobią poszły całkiem w drugą stronę. Co w sumie jest oczywiste, bo poza biciem nie miały żadnych wzorców wychowania. Nie wiedziały co poza biciem robić z dzieckiem, więc nie robiły nic. Jak widzimy to też nie zdaje egzaminu
.
Jak pisałam, mój ojciec był bity przez swojego ojca i bardzo surowo wychowywany. Nas nie bił, ale czasami był surowy, choć nie krzyczał ani nas nie maltretował. Zawsze stawiał na rozmowę i dialog (choc ja nigdy w stosunku do niego nie byłam do tego skora), czasami tylko jak sie uparł an cos, nie szło go przekonać. Moja mama z kolei wychowywała sie tylko z tata i robiła co chciała - nei naduzywała nigdy zaufania do swojego ojca - wobec nas postepowała tak samo, choc nie wszystko z bratem mogliśmy, to jednak wiecej niz inne dzieci, duzo wiecej.



Ja mysle, ze w naszym społeczenstwie jest nadal duze przyzwolenia na to, by bic dzieci, bo dzieci uwaza się za własnosc rodziców. Zakłąda sie autorytet rodzica a priori, dziecko jest traktowane troche jak głupiec, który nic nie wie o zyciu 9tymczasem uważam, zę nawet jak nie wie, to nauczy się - samodzielnie wybierajac i mysląc). Rodzice często nakazuja sposób myslenia dzieciom, nie daja wyboru - bo sadza , ze maja rację - zawsze. Mało, który rodzic przyznaje sie do błędów, bo zakłądamy swoja nieomylnosć - jej utrata jest traktowana przez nas jako ponizenie sie w oczach dziecka. Sama długo tak myslałam. Dopiero jakieś 2-3 lata temu nauczyłam się pzrepraszac swoja córkę i przyznawac sie jej do błędów.

Jestem z siebie dumna, bo nigdy nie uderzyłam dziecka - jednego ani drugiego, choć bywały chwile, ze ręka mnie swędziała - bo to ajprostsze, najszybsze (i nagłupsze) rozwiazanie.

Edytowane przez Jaatkaa85
Czas edycji: 2011-09-25 o 07:49
Jaatkaa85 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 08:08   #29
ilonkaczapela
Zakorzenienie
 
Avatar ilonkaczapela
 
Zarejestrowany: 2008-03
Wiadomości: 4 910
Dot.: Bicie dzieci....

Wiesz, ja nie twierdzę, że każdy bity rodzic, nie będzie potrafił wychować swojego dziecka. Wiadomo, że jeśli ktoś myśli to dochodzi do pewnych wniosków. Jeśli uznaje się dziecko za człowieka, to się go jak zwierzę nie potraktuje (chociaż bicia zwierząt ja nie uznaję). Ale jednak większość ludzi nie jest nawykła do myślenia. Czasami potrafi im coś przyjść do głowy, ale najczęściej jest to właśnie schemat typu: to było złe, więc zrobię odwrotnie.
Sam fakt, że siedzimy na forum, żeby pozyskać wiedzę i zmniejszyć możliwie najbardziej liczbę popełnianych błędów wychowawczych, chcemy dowiedzieć się czegoś nowego o dzieciach, wychowaniu i doświadczeniach innych stawia nas już po tej drugiej stronie, która myśli, której nieobca jest logika i kreatywność. Smutne to, ale prawdziwe.
ilonkaczapela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 14:07   #30
stokrotka_to_ja
Zakorzenienie
 
Avatar stokrotka_to_ja
 
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
GG do stokrotka_to_ja
Dot.: Bicie dzieci....

Cytat:
Napisane przez laisla Pokaż wiadomość
Nasze dzieci wychowujemy inaczej ale powiedzcie czy same będąc dziećmi nie oberwałyście nigdy? Ja nawet od nauczycielki choć od początku podstawówki byłam wzorowa uczennicą Kiedyś to była norma a nie patologia. I powszechne twierdzenie, że bez klapsa dziecka się nie wychowa.
ja nie oberwałam,moi bracia tez nie... Moja babcia opowiadała,ze raz uderzyła swoja najstarsza córkę. "Klapsła" ją. Załowała tego bardzo dlugo.
__________________
...i jest

Dziecko grzeczne/niegrzeczne to stan umysłu matki a nie dziecka.


POMOC dla dzieci z Tanzanii https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=675684
stokrotka_to_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Być rodzicem


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-04-29 12:30:15


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:58.