Urban Decay
Urban Decay
Urban Decay wyznacza nowy wymiar piękna, wiążąc je z kobiecością, śmiałością i przyjemnością. Marka dedykowana jest tym kobietom, które chcą się wyróżnić i mają odwagę wyrażać swój indywidualizm. Urban Decay oferuje produkty, które łączą technologię, design i skuteczność, prezentując je w szerokiej gamie kolorów o awangardowych nazwach.
Wizażanki polecają
Zobacz wszystkieNajlepiej ocenione produkty marki Urban Decay
Zobacz wszystkieKultowa
Bazę Urban Decay w wersji oryginal, kupuję już kilka lat i zamierzam pozostać jej wierna. Jest to jak dotąd moim zdaniem najlepszy produkt w swojej kategorii. Opakowanie w pięknym połyskliwym kolorze ametystu, wnętrze pudełka przyciąga spojrzenie kolorem energetycznego seledynu w drobne wzory. Tubka w kształcie miniaturowego eliksiru zakończona uroczą plastikową nakrętką. Wygodny aplikator umożliwia budowanie warstw według potrzeb. Sama zawartość opakowania jest barwy beżowej. Baza się nie roluje i nie powoduje zbierania cieni w załamaniach powiek. Utrzumuje cienie w idealnym stanie przez cały dzień. Nasyca głębią koloru cienie do powiek, ułatwia ich blendowanie, jest aksamitna i u mnie nie przesusza skóry powiek. Byłaby o wiele bardziej doskonałym produktem, gdyby zawierała dobry skład. Ten produkt posiada niestety okropne składniki, przez co na samym początku stosowania nazywałam go humorystycznie "venomous potion". Niestety uzależniłam się chyba, bo już nie mogę wyobrazić sobie mojego makijażu bez tej bazy.
Przejdź do recenzjiŚwietna jakość
Mam z UD 2 cienie: czarny Blackout oraz YDK. Zazwyczaj nie kupuję palet cieni, bo tam zawsze jest kilka cieni, których wiem, że nie będę używać, także jak dla mnie istnieją tylko cienie pojedyncze. Nie mam również w zwyczaju cieni kolekcjonować, mam kilkanaście sztuk i to mi w zupełności wystarcza do stworzenia tego, co chcę stworzyć na powiekach. Jak można się domyślić kolory, które mam z UD wybrałam również pod tym kątem - żeby były dla mnie jak najbardziej użytkowe. Blackout służy mi do malowania kreski na powiece, natomiast YDK jest najbliższym zamiennikiem cienia Sidecar z tej marki, ktory uwielbiałam w palecie Naked, która niestety jest już wycofana, a cień kiedyś występował jako pojedynczy, ale firma zdecydowała się go wycofać. Także porównując odcienie jeszcze jak paletka Naked była w sklepach YDK okazał się bardzo zbliżony do Sidecara (którego zużyłam co do okruszka dosłownie). Cienie przychodzą do nas w ładnym opakowaniu, wizualnie bardzo dobrze to się prezentuje, chociaż jak wspomniałam dla mnie cienie mają wartość użytkową, więc opakowanie w tym przypadku nie gra aż tak dużej roli. Otwiera się i zamyka bez problemu. Cień Blackout który mam jest najciemniejszą czernią, jaką miałam do tej pory i długo prowadziłam poszukiwania, żeby znaleźć taką właśnie czerń - nie szarą i nie zielonkawą, o dobrej pigmentacji i minimalnym osypie. Ta spełnia wszystkie te warunki. Kolor jest bardzo czarny i matowy, transferuje się pięknie na pędzel i dobrze się trzyma powieki. Przyznaję, że nie używałam go jako typowego cienia więc go też nie rozblendowywałam, bo robię nim tylko kreskę, ale w tym spisuje się znakomicie. Oczywiście nie jest to cień wodoodporny, więc jak sobie pomażemy palcem to on się rozetrze nieco. Ale trzyma się na bazie i na innych cieniach calutki dzień i nigdy nie miałam z nim problemu. Czerń pozostaje czarna i wszystko wygląda idealnie aż do demakijażu. Cień YDK jest cieniem wielowymiarowym, z drobinkami. Daje na powiece brokatowy blask, ale jego baza to jest takie ciepłe taupe idące lekko w stronę brązu. No ciężko go opisać. Ten kolor kładę sobie na powiekę ruchomą i wygląda przecudnie. Podobnie jak Blackout nie ma z nim żadnych problemów, transferuje się idealnie, nie znika, nie blednie, dobrze się go rozciera, jest odpowiednio miękki, ale też nie za miękki. I dzięki temu oryginalnemu kolorowi nadaje makijażowi tego czegoś. Trzyma się równiez cały dzień aż do demakijażu. Zgadzam się, że te cienie kupowane pojedynczo wychodzą drogo, ale na przykład na moje potrzeby, kiedy ja mam i chcę mieć tylko trochę cieni to mijałoby się z celem kupowanie palet. Nigdy jeszcze nie trafiłam na paletkę, która pod względem odcieni pasowałaby mi w 100% (no dobra, Natasha Mini Nude jest blisko), więc wychodzę z założenia, że po co mam płacić za coś, skoro wiem, że np z 10 cieni będę używać 4 czy 5? Dla mnie to jest wywalanie kasy w błoto, bo te pozostałe będę musiała albo wyrzucić, albo wydać. Rozumiem jednak, że niektórzy będą woleli kupić paletki i to jest ok. Dla mnie jednak cienie pojedyncze są rozwiązaniem, które jest praktyczniejsze, więc wolę zainwestować więcej w 1 porządny cień w dokładnie takim kolorze jak chcę, niż w paletę, z której nie zużyję połowy cieni. Jeśli ktoś ma tak, jak ja (albo po prostu jest fanem cieni i lubi mieć dużo) to jak najbardziej polecam pojedyncze cienie z UD, to znaczy polecam moje dwa kolory, bo nie wiem, jak inne się mają :) Wydajność 1 cienia z UD to miesiące, naprawdę miesiące. Mam czarny cień od dwóch lat i maluję kreskę codziennie (robię mejkap 6 razy w tygodniu) i zużyłam może połowę. YDK mam od roku, używam od kilku miesięcy, ale nie codziennie, zużyłam może 1/10.
Przejdź do recenzji