Dr. Hauschka, Körperbalsam Rose (Balsam do ciała z płatków róży)

Przez kilka ładnych lat byłam bardzo oporna na kosmetyki Dr. Hauschka i ten balsam jest pierwszym z tej firmy który używam. Kupiłam go dlatego, ze jestem maniakiem wszystkiego co związane z różami. Używam dopiero pierwsze opakowanie, ale coś czuję, że nie ostatnie. Balsam ma typowy zapach dla kosmetyków zrobionych z dzikiej róży tzn. raczej części zielonej niż kwiatów. Konsystencja specyficzna , dość rzadka choć mimo to niekoniecznie produkt jest taki znowu wydajny. Jednak działanie balsamu jest tak dobre, że na jego tle możemy się przekonać iż tak na prawdę to wiele innych balsamów po prostu nie działa. Mimo tego, że balsam jest rzadki to świetnie nawilża i odżywia skórę. Efekt jest widoczny po pierwszym użyciu, a skóra cały dzień delikatnie jakby się błyszczy i wyglada jak okaz zdrowia. Jest to jeden z tych kosmetyków po których możemy spodziewać się „efektu wow”.

Oceniam nową wersję w tubie.
Konsystencję ma nieco ciut bardziej treściwą, niż wersja w butelce z pompką.
Zapach cudowny, działanie niesamowite.
Skóra nabiera takeigo zdrowego blasku i połysku.
Naprawdę nigdy wczesniej nie widziałam takiego efektu po żadnym balsamie, olejku czy serum.
Jak na skład i wydajność, to cena nie jest kosmicznie wygórowana. Polecam zainwestowac w to, niż w kolejny balsam za 20 zeta, który po kilku użyciach wyląduje w koszu.

Kupiłam go głównie dlatego, że chciałam coś pachnącego do ciała. Dr. Hausche mam sprawdzoną na pudrze jedwabnym i różanym dezodorancie. Balsam ma tylko naturalne składniki-olejki, wyciagi, ekstrakty, bardzo eleganckie szklane opakowanie ze złotą pompką. Zapach jest ciepły, różano-roślinny, przyjemny i relaksujący. Konsystencja jest kremowa, nie lepi sie i ładnie rozprowadza. Wchłania sie dobrze, zostawia lekką warstwe ochronną. Ładnie odżywia, trochę gorzej nawilża, ale ogólny efekt jest bardzo dobry. Widzę, że faktycznie coś zdziałał na mojej skórze, nawet jak go nie używam przez kilka dni.

Używam tego produktu od: Miesiąca
Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego.

Kosmetyk ma, charakterystyczną dla balsamów tego producenta, konsystencję płynnego jogurtu albo śmietanki. Podczas wsmarowywania tworzy na ciele śliską powłokę (jakbym się… namydliła) i trochę się maże. To odczucie trwa tylko chwilę, bo balsam wchłania się szybko. Na skórze pozostawia ledwo wyczuwalny film.

Balsamem smarowałam swój wątły biust z przyległościami. Nie spowodował powstania zmian trądzikowych. Nawilżał w stopniu wystarczającym (ale nie mam dużych potrzeb). Skóra wyglądała na gładszą, zwartą, jędrniejszą, była bardziej miękka i delikatna. Pożądany przeze mnie efekt, którego nie udaje się jednak osiągnąć przy użyciu każdego smarowidła.

Że substancje zawarte w balsamie działają w jeszcze w jakiś inny sposób, mogę mieć tylko nadzieję. Surowce wyglądają ciekawie.

Jestem trochę rozczarowana zapachem. Wyczuwam różany olejek eteryczny i wyraźne nuty roślinnych tłuszczów. Mazidło nie zastąpi perfumowanego lotionu, bo jego woń nie jest dość intensywna, a też może się spotkać z negatywnym odbiorem otoczenia (cyt. „Co tak śmierdzi? Jakieś olejki?” ).