Jeanne Arthes, Boum Be Different EDP

Dostałam na Mikołajki zestaw 3 zapachów Jeanne Arthes. Cieszę się, że mam okazję je mieć, testować, nosić na sobie, bo suma sumarum - krzywdy mi nie zrobiły.

Ad rem:

Zapach w pierwszej sekundzie od spryskania jest mocny, daje takiego "kopa", wydaje się, jakby się rozlała cała buteleczka perfum na dywan
Ale po sekundzie to znika, a maksymalnie po
10. minutach już zupełnie go nie czuć. Zdecydowanie NAJMNIEJ trwały z całej trójki. Kupujemy wodę perfumowaną, a dostajemy coś gorszego, niż mgiełkę. To taki wodny świeżak, który w pierwszej chwili roztacza wizję bezkresnych niw, zielonych, wysokich, ozdobnych traw... Ale to mija zanim zdążymy wyartykułować te słowa...


Flakon nie podoba mi się. Jest nieprzemyślany, wygląda po prostu tandetnie. Ponadto nie ma zatyczki, a jedynie taki stoper, który trzeba usunąć, jeśli chce się użyć atomizera.

Podsumowując:
Woda perfumowana, której trwałość nie przekracza 10-ciu minut...
Mocne uderzenie świeżości, sprawia na początku wrażenie, jakby piło się górską wodę nalewaną z kryształowej karafki, siedząc na bezkresnych niwach...
Tak, mogło być ciekawie, ale trwa to ułamek minuty. A już na pewno się nie rozwija na skórze.

Używam tego produktu od: 2 tygodni
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego