Missha, Super Aqua, D - TOX Peeling Gel (Detoksykujący żel - peeling rozjaśniający skórę)

Wykorzystałam próbkę, którą otrzymałam przy okazji zamówienia. Rzadko używam peelingi enzymatyczne, jednak myślę, że to zmienię. Fakt, ładnie rozjaśnił moją cerę, wyrównał ją, jeżeli można tak to nazwać - lekkie przebarwienia po słońcu zniknęły, skóra stała się jednolitego koloru. Skóra, była bardzo gładziutka, jak po żadnym dotychczasowym peelingu. Faktem zniechęcającym do tego produktu, jest niestety cena. Dosyć wysoka jak za 100ml produktu, można raczej znaleźć równie dobre peelingi w niższej cenie.

Lubię tego typu peelingi. Ten się niczym nie wyróżnia. Działa jak powinien, ma przyjemny zapach, jest wydajny i nie podrażnia skóry. Rozprowadzanie produktu po twarzy nie sprawia problemu. Zawsze omijam okolice oczu, więc nie zauważyłam żeby cokolwiek mnie podrażniło. Nie działa zapychająco.

Nie wiem jak to się stało,ale kiedy go dostałam byłam świecie przekonana ,że to żel/pianka oczyszczająca twarz i tak go również używałam JAKO ŻEL sprawdza się dobrze dokładnie oczyszcza skórę,staje się automatycznie gładka (stosowałam po mocnym kremie bb skin79 orange) po przetarciu po nim micelarem skóra była czysta. Lekko ją wysusza,ale spełniał podstawowe działanie. Potem coś mnie tknęło by poczytać o tym produkcie i ze zdziwieniem odkryłam,że to PEELING. Za pierwszym razem użyłam go nie tak jak trzeba gdyż najpierw sama nie wiem czemu zwilżyłam twarz, lecz za drugim postępowałam zgodnie z instrukcją czyli nałożyłam na czystka skórę,pozostawiłam na 2-5 min -tutaj powinien pojawić się efekt musujący po czym odczekałam i zaczęłam masować skórę wedle instrukcji do momentu pojawienia się wałeczków złuszczonego naskórka. Lecz takowy efekt musowania w ogóle nie powstał na moje twarzy, skóry nie dało się masować (była klejąca jakakolwiek próba masażu kończyła się niepowodzeniem),a wałeczki się nie ujawniły. Nie zauważyłam żadnego głębszego działania jak oczyszczenie porów choć 'symbolicznie' jak były zatkane tak są,jak były rozszerzone tak i dalej są. I mała uwaga zarówno jako żel czy peeling po wpadnięciu w oko piecze bardzo mocno i ciężko go wypłukać,wiec na to radzę wam uważać bo można sobie zaszkodzić.

Bardzo fajny i przyjemny produkt. Peeling jest bardzo drobny.  Jednak nie są to typowe  drobinki, bo jak mylam twarz to robiły się takie hmmm...drobne kulki papieru. Taki jakby pozdwijany drobno papier. Ogólnie to peeling jest delikatny i bardzo przyjemny w uzyciu. Według mnie jak najbardziej do stosowania na co dzień. Oczywiscie ladnie oczyscil buzie. Myślę,że do każdego rodzaju skóry się nada, nawet do tej wrazliwej. Pachnie bardzo przyjemnie, cytrusowo.

Lubię tego typu pilingi, odkąd zaczęłam ich używać widzę, żem nie ta sama kobita jest. Jeszcze jak do tego dojdzie potem olejek z różą (Magic Rose) to już w ogóle, ledwo samą siebie w lustrze poznaję.
Ten piling kupiłam w polskim sklepie internetowym z azjatyckimi kosmetykami, kiedy jeszcze nie było sklepu firmowego Misshy. Zapłaciłam 50zł - do tej pory jest zresztą taka cena, a na stronie producenta piling kosztuje 86,50zł. Skąd taka różnica? Nie mam pojęcia. Ale ja tu jestem od recenzowania a nie od myślenia. Zatem do rzeczy.
Piling jest w twardym opakowaniu-plastikowej tubie z małym dziubkiem na końcu. Aplikuje się wygodnie, nic się niespodziewanie nie wylewa. Ma żelowo-białawą, trzymającą się w sobie konsystencję, nie upłynnia się na dłoni, nie skapuje. Mimo to łatwo go rozprowadzić na twarzy - jest wydajny, wystaczą mi trzy krople wielkości groszku.
I teraz się dzieje magia, słuchajcie. Masujemy, tegujemy, a tu się pod palcami robią takie glutki. Nie żeby piana- ordynarny glutek jak rozmoczony paproch spod gumki do mazania. Oczywistym jest, że to widoczny i namacalny efekt detoksowania. Internety twierdza, że to złuszczony naskórek. No nie wiem. Można cały proces pilingowania spokojnie przecierpieć tym bardziej, iż nie jest on bolesny, piekący ani w żaden sposób nieprzyjemny, całość umila bardzo ładny rześki zapach o delikatnej nucie owocowawej.
Spłukujemy, wysuszamy i podziwiamy piękne oblicze gładkie, piękne, rozjaśnione a niepodrażnione.
Stosuję piling dwa razy w tygodniu (jak nie zapomnę). Używam swobodnie od ponad miesiąca, zostało mi jeszcze 2/3 opakowania. Używa się go jakoś milej i eleganciej niż podobnego Ginvery z zieloną herbatą a w tej samej cenie. Efekt też u mnie lepszy.
Myślę jednak, że mimo, iż są bardzo podobne z Aqua Oxygen Micro Essence Peeling, to ten D-TOX jest łagodniejszy i delikatniejszy.
Kupię go znowu, fajny jest. Cena w stosunku do wydajności nie jest jakaś wybitnie szalona.

Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: jedno w trakcie