Alterra, SOS Lippenpflege Granatapfel (Balsam do ust z olejem z nasion granatu)

,,Pomadki z granatem ? Takiej jeszcze nie miałam" pomyślałam i bez zastanowienia ją kupiłam. Co potem okazało się błędem.
Ma dość specyficzny zapach-trochę słodki, ale zarazem drażniący. Posiada lekką, kremową konsystencję, która tworzy cieniutką warstwę ochronną na naszych ustach. Jest ona bezsmakowa, choć czasem wydaje mi się trochę gorzka.. Nie jest to miłe uczucie, gdy przypadkiem ją ,,zliże".
Uczycie nawilżenia pojawia się od razu po aplikacji ! I trwa aż 10 min, bo właśnie tyle pomadka utrzymuje się na naszych ustach. Potem cały efekt znika. Pielęgnacja również jest znikoma, nie pomaga na suche i spierzchnięte usta,
Żeby pojawił się jakikolwiek efekt musiałam co chwilę ja aplikować, co było bardzo uciążliwe.
Opakowanie do najsolidniejszych również nie należy. Wieczko ciągle odpada, wiec pomadka jest wiecznie otwarta.
Jest to jedna z gorszych pomadek jakie miała

-opakowanie (!)
-efekt nawilżenia, który trwa aż 10 min
-brak jakiekolwiek pielęgnacji
-smak

Pomadka jest przyjemna w stosowaniu, pozostawia oleistą warstewkę na ustach i ma przepiękny zapach. Jest dość niewydajna, ale przy tej cenie nie jest to żaden problem. Pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę.

Miałam wersję rumiankową, sprawdziła się więc jak zobaczyłam tę to zakupiłam.
Jest podobna do tamtej. Ma gęstą konsystencję dużą wydajność. Dobrze nawilża i natłuszcza skórę ust.Nałożona wieczorem jest na tych ustach do rana. Zapach fajniejszy od tej rumiankowej. Jednak ma minus- ma w sobie dużo grudek. Nie wiem czy to cel zamierzony, czy za słabo składniki wymieszali? Bo ani to funkcjonalne, ani ładne. Co prawda one na ustach się rozpuszczą pod wpływem ciepła.Opakowanie estetyczne, nic się z niego nie zdziera nawet po długim użytkowaniu. Dostępność duża , cena niewysoka. Na pewno zakupię ponownie.

Cóż, większość osób narzeka tutaj na drobinki, a ja kupiłam go właśnie ze względu na nie i się zawiodłam - ja żadnych drobinek w nim nie wyczuwam, a przynajmniej nie są tak uciążliwe i widoczne jak w większości opisywanych przypadków. Są raczej jakby zatopione w pomadce, co wyczuwam nakładając ją i rozpuszczają się po rozsmarowaniu na ustach. Myślałam, że będzie to coś ala peeling do ust, a to po prostu zwykła pomadka. Miałam już wersję rumiankową, sprawdziła się wspaniale, więc postanowiłam wypróbować wersję bardziej owocową. Pomadka ma proste opakowanie, podobnie jak wersja rumiankowa, które jest trwałe i służy o końca. Napisy się nie ścierają, opakowanie się nie łamie w torebce. Zapach granatu jest dość intensywny, całkiem ładny, bez chemicznej otoczki. Pomadka jest dość gęsta i zbita, ale łatwo rozsmarować ją na ustach. Tworzy na nich ochronną warstwę, nie za tłustą i nie za lekką, która utrzymuje się na nich dłuższy czas. Podczas stosowania balsamu nie zauważyłam przesuszenia czy suchych skorek, więc nawilża całkiem nieźle jak na moje wymagające usta. Balsam jest wydajny i tani, można go dostać w każdym Rossmannie.

Balsam wpadł w moje ręce, ze względu na skład - brak parafiny, silikonów, barwników i innych świństw. Do tego pięknie pachnie i kosztuje ok. 5 zł - czego chcieć więcej? Myślę żeby dobrze działała :)

+ opakowanie
+ spełnia obietnice producenta
+ miękka, sunie po ustach jak masełko
+ bardzo ładny zapach
+ naturalny skład
+ działa: nawilża, łagodzi, regeneruje, chroni

Jestem weteranką pomadek pielęgnacyjnych do ust.
Pierwsze nabywałam w dawnych warszawskich komisach z "zagranicznymi" rzeczami.
Były to czasy, że mało kto słyszał o pomadkach (podobnie jak o kremach z filtrem, które również wyhaczałam z takich "placówek handlowych").
Dzisiaj są czasy, że mało kto słyszał o "komisach", a pomadek mamy na rynku tysiące.
Przez te prawie 30 lat przerobiłam tyle pomadek, ile tylko zdołały wchłonąć moje usta - niby mało wymagające, ale jednak uzależnione od pomadek.
Moja czołówka to rumiankowa Alterra oraz podstawowa (nie barwiona) wersja Lavery - dwa produkty, bogate w oleje roślinne, a wolne od parafiny (do której nic nie mam, ale wysusza mi ona usta, zamiast odżywiać).

Alterra z granatem zniechęcała mnie rzekomą obecnością grudek, o których piszą dziewczyny.
Skusiłam się jednak i w najbliższym czasie zamierzam wykupić cały zapas z pobliskich Rossmannów.
Grudki - owszem, konsystencja nie jest gładka.
Są to jednak nie tyle grudki, co lekko grudkowata powierzchnia.
Miałam kiedyś prawdziwe nierafinowane masło shea w słoiczku i było podobnie grudkowate.
Nie używam szminek ani błyszczyków (oprócz eksperymentów makijażowych) więc współpraca pomadki pielęgnacyjnej z kolorówką jest mi obojętna.
Pomadka Alterra jest miękka, zostawia mega połysk i tłustą, miękką warstwę na ustach, która nie zasycha w niemiłą skorupkę, jak to często bywa z pomadkami na bazie parafiny i wazeliny.
Połysk jest jakby krystaliczny, co fajnie zastępuje mi błyszczyk czy szminkę.
Przy wersji rumiankowej nie czuję tego typu upiększenia ust.
Odżywia, nawilża, natłuszcza i daje mega komfort.
W moim odczuciu większy niż wersja rumiankowa, ale niestety krótszy czasowo (choć to nadal dobry wynik, w porównaniu z syntetykami).
Ma bardzo miękką konsystencję i zużywa się szybko, ale cena jest na tyle przystępna (w porównaniu np. z Laverą), że jej umiarkowana wydajność nie przeszkadza mi zupełnie.
Opakowanie fabrycznie ofoliowane, oprócz kodu produkcji mamy również datę ważności (oba parametry na dole sztyftu, trochę ciężkie do wypatrzenia, ale są).
Mam duet Alterry (rumiankową i tę) i w tym momencie jedynie Lavera mogłaby być alternatywą dla tego zestawu.
Dla moich ust zdecydowanie najlepsze są jednak "ekocerty", hipermarketowe parafinowce odpadają w tej konkurencji.

Mam spory problem z przesuszaniem się ust, niezależnie od pory roku. Skusiłam się ceną, a także innymi dobrymi produktami tej marki. Zawiodłam się. Po pierwsze zapach - jest dla mnie nie do zniesienia. Tak chemiczny i sztuczny, że robi mi się niedobrze. Drugim minusem jest konsystencja. Mam wrażenie, że jest zbyt wodnista i spływa mi z ust. Używając jej na noc, po kilku godzinach snu nie mam jej na ustach. Nawilżenia nie odczułam. Jest też mało wydajna, po około 2 tygodniach nie mam prawie połowy kosmetyku. Ogólnie: bardzo duże nie.

Tania jak barszcz, z cudownym składem, natłuszczająca, odżywiająca, łagodząca, pachnąca, przynosząca długotrwały efekt, wydajna, o łatwej aplikacji, dostępna, po prostu genialna pomadka do odżywiania ust. Czego chcieć więcej? Czasami czytając niektóre komentarze tak się zastanawiam....

Dzięki zawartości rozmaitych olejków i masła shea, ta pomadka szybko stała się moją ulubioną. Radzi sobie nawet ze spierzchniętymi, przesuszonymi ustami, z którymi wcześniej często miałam problem. Od kiedy kupiłam pierwsze opakowanie, przestałam używać jakichkolwiek innych balsamów do ust - bo i po co? Zdarzyło mi się też używać jej do nawilżanie suchej w okolicach paznokci oraz między palcami dłoni - do tego też sprawdziła się znakomicie.

Przed tą pomadką używałam jej rumiankowej siostry na brwi na rzęsy do ust, lecz okazałam się uczulona na rumianek dlatego sięgnęłam po tę.
Zawiodłam się jest typowym średniakiem bez szału jak ta druga.
Plusy;
- cena
- nawilża usta
- fajna konsystencja
Minusy;
- łatwo ją złamać
- zapach, taki sam jak szampon do włosów granat z Alterry
-średnio wydajna

Plusy:
* niska cena
* ładny słodki zapach granatu
* dobry skład
* fajnie natłuszcza
* nadaje się również do stosowania na brwi aby je zagęścić z uwagi na fakt, że pomadka zawiera olejek rycynowy

Minusy:
* bardzo słaba wydajność
* sztyft jest bardzo plastyczny więc łatwo go złamać
* efekt natłuszczenia utrzymuje się dosyć krótko

Po zachwycie wersją rumiankową spodziewałam się również tutaj efektu: wow ;)
Niestety pomadka nie spełnia moich oczekiwań. Nie nawilża nawet w połowie tak dobrze jak siostra, żeby usta były nawilżone muszę ponawiać aplikacje co 15 minut... niestety jest bardzo miękka i niewydajna. Ma dziwną konsystencję. Używam rzadko a bardzo szybko jej ubywa. Nie będę się rozpisywać, jednak jestem na nie.
Zapach bardzo ładny, niestety nie działa tak jak oczekiwałam ;))))