Uwielbiam zapachy korzenne, drzewne i miodowe. Co tu dużo pisać, po prostu ubóstwiam miód i mogłabym go jeść łyżkami. Spadziowy, lipowy, wrzosowy, malinowy, gryczany… mmm… każdy na moich kubkach smakowych to istna poezja wysokich lotów.
Długo szukałam wymarzonych korzennych perfum, które przypominają szlachetny domowy miodownik przyrządzony z sercem, gdzie nikt nie żałował prawdziwego miodu ani wonnych przypraw.
Sprawdziłam kilka namiarów (w tym Belle de Minut Niny Ricci), ale to nie była TA najpiękniejsza bajka.
Pewnego razu przy okazji zakupów w Douglasie podeszło do mnie miłe dziewczę i zapytało czy może w czymś pomóc. Pomyślałam, że jeśli już oferuję swe usługi to trzeba ją chytrze wykorzystać. Powiedziałam, że szukam korzennego zapachu, który rozbrzmiewa miodem, cynamonem i świątecznym piernikiem bez sztucznych spulchniaczy (no mniej więcej tak ). Dziewczyna podreptała do butli Serge Lutensa, po czym zaproponowała Arabie, oraz Daturę Noir. Arabia owszem ciekawa, ostro przyprawiona, ale z miodem ma niewiele wspólnego. Datura to wychłostane migdały, więc maglowałam ją dalej, żeby wysiliła się bardziej ;). Na kolejny ogień poleciał Angel ... kiedy dziewczyna ujrzała żyłę zażenowania na moim czole, krzyknęła nagłe w cieniu podniecenia: „Już wiem!” i pospiesznie spryskała mnie YSL Black Opium, które jest niczym innym jak kawą osłodzoną kilkoma wywrotkami cukru. Pomyślałam sobie, albo ona jest tu nowa, albo nigdy nie jadła piernika, podziękowałam grzecznie za wątpliwą pomoc i poszłam zawiedziona w siną dal.
Podczas pisania recenzji o Estee Lauder, Sensuous Noir, które dotkliwie połechtały moje zmysły, dowiedziałam się, że pierwsza wersja o nazwie Sensuous, to najpiękniejsza piernikowa pieśń jaką można sobie wyśpiewać.
Wiedziałam, że to musi być to. Zaopatrzyłam się w kilka próbek tego zapachu i odleciałam do krainy pszczelego wosku, jedwabistego propolisu, lejącego się miodu powstałego przy pomocy milionów pracowitych pszczółek, kwiatowych pyłków i bursztynowych żywic, które buzują jak najszlachetniejszy szampan.
Do piernikowego domku, w którym nie na żadnej wiedźmy, tylko cynamonowy dywanik, imbirowe szybki, kolendrowe zasłonki, klamki z kardamonu i progi wyścielone goździkami.
Sensuous to spiżowe barwy jesiennych liści, ciepły blask popołudniowego słońca, złocisty drzewny sok, który sączy się niczym przenajsłodszy karmel.
To sierpniowy ukłon w stronę otulających barw ochry, wibrujących w powietrzu i sprawiających, że temperatura naszego ciała rośnie w górę.
Wspaniałe doznanie, które tętni porowatymi plastrami szafranowego miodu, a nie syntetycznymi cuksami, czy mosiężną starą cukiernicą.
Ten zapach potrafi rozświetlić każdy, nawet najbardziej szary i ponury dzień. Przegania chmury, wypędza deszcz i pluchę, świetli się i żarzy wprowadzając utulające temperatury z przełomu lata i jesieni.
Sensuous jest jednym z bardzo nielicznych zapachów, który rozmiękcza mnie i rozpuszcza jak masło na świeżym gorącym toście przesmarowanym akacjowym miodem.
Jestem urzeczona i szczerze wniebowzięta!
Używam tego produktu od: tydzień
Ilość zużytych opakowań: próbka 2 x 1,2 ml
Recenzent/ka:
Używa produktu od:2 tygodnie