Schwarzkopf Perfect Mousse, Pianka trwale koloryzująca włosy - odcienie czerwieni i brązu

Na wstępie zaznaczę, że oceniam niewymieniony w opisie produktu odcień 419 aksamitny fioletowy brąz. Od lat włosy, w kolorze średniego brązu, farbuję szamponem w kolorze ciemnej czekolady. Zaczął mi się nudzić ten odcień i zdecydowałam się na małą odmianę. Odrosty ufarbowałam opisanym odcieniem 419. Uzyskany kolor mi odpowiada (wiśniowy zmieszany z fioletem, nie jest to więc typowy fiolet), ale ma on bardzo niewiele wspólnego z brązem, dlatego jeżeli ktoś liczy na brąz to będzie zawiedziony.
Co do stanu włosów po farbowaniu to muszę przyznać, że wyglądają dobrze, nie są przesuszone i ładnie lśnią. Farba godna polecenia :)

Była najlepszą farbą w piance, niestety teraz już jej nie ma, zmieniono ją na farbę w zelu czego nie potrafię przeboleć, bo w piance jedno opakowanie starczało na moje włosy, w zelu muszę używać ze dwa, żeby je zafarbować. Jestem zawiedziona.

Na ten produkt zwróciłam uwagę w momencie, gdy L'Oreal wycofał ze sprzedaży Sublimme Mousse - także farbę w piance. Jako alternatywa, jedyna na polskim rynku, pozostała zatem powyższa Perfect Mousse.
W porównaniu z lorealowską, ta ma mniej wydajną odżywkę po farbowaniu i gorszej jakości rękawiczki. Co do samej farby - uwielbiam takie rozwiązanie: mieszamy zawartość dwóch buteleczek i już gotowe, można nakładać. Żadnych misek, pędzli, itp.
Co do trwałości to mam wrażenie, iż dużo zależy od konkretnego odcienia/koloru. Np. po ciemniejszych brązach, czekoladowych, orzechowych siwe włosy nie były zupełnie widoczne, zaś sama farba dość ładnie schodziła z ciała (zawsze coś się upaprze), nie brudziła ręcznika po umyciu włosów. Z kolei odcienie wpadające w czerwień już są na siwych włosach widoczne, i ktoś znający się na rzeczy od razu pozna, iż włos był malowany. Podobnie jak i upaprany ręcznik, i okolice szyi ;-)
Moim zdaniem trwałość jednak jest na dobrym, zadowalającym poziomie. Siwe włosy widać gołym okiem dopiero po około 3ech tygodniach, gdy odrastają na długość półtora do dwóch centymetrów.
Sam proces farbowania jest dość szybki, mało uciążliwy. Po skończeniu pracy można po prostu buteleczki, rękawiczki, wszelkie pozostałości zamknąć w pudełku i wyrzucić do kosza na śmieci. Nie trzeba myć żadnych misek czy grzebieni - co ma dla mnie znaczenie.
Niestety, co zaobserwowałam, już w połowie zeszłego roku farba ta zaczęła być wycofywana z drogerii. Ostatnie pudełka zakupiłam w Biedronkach po promocyjnych cenach - wykupiłam chyba wszystkie pasujące mi ciemne odcienie w promieniu 50 kilometrów, na zapas ;-D

Od dawna była to moja ulubiona farba.
Widzę jednak, że zaczyna znikać ze sklepowych półek i obawiam się, że zostaje ona wycofywana.

Używałam odcieni blond-różnych: pralina, nude tones itd. W zasadzie wszystkie mi się podobały, wszystkie wyglądały bardzo naturalnie i we wszystkich czułam się naprawdę dobrze.

Samą farbę uwielbiam za jej formę. Wygodna pianka (której de facto, dzięki butelce z dozownikiem robi się bardzo dużo i na pewno wystarczy nawet na długie i gęste włosy) jest lekka, dobrze się nakłada i jest na tyle gęsta, że nie spływa z głowy, co jest chyba dla mnie największym plusem, bo nie znoszę tego uczucia.

Koloryzacja jest szybka, przyjemna, farba nie brudzi tak wszystkiego naokoło, łatwo się zmywa ze skóry, pozbawiona jest amoniaku a więc jest łagodna dla włosów. Wszystkie kolory, których miałam przyjemność używać były trwałe i nasycone, nie spłukiwały się szybko.

Farmy używałam przez okres około 3 lat. Z natury jestem ciemną blondynką, a włosy rozjaśniałam do ciepłego blondu. Przez cały okres kolor był jednakowo intensywny, a sama koloryzacja przebiegała szybko i wygodnie. Przy moich włosach za łopatki wystarczyło kilka minut na nałożenie farby. Nigdy też nie zdarzyło mi się by włosy zostały pokryte nierówno. Minusem jest niestety fakt, że po kilku latach stosowania włosy są w kiepskiej formie, co jednak jest normą podczas koloryzacji w domu.

Kiedyś, gdy jeszcze farbowałam włosy w domu, wpadłam na genialny pomysł i kupiłam tę piankę.

Wybrałam kolor 388 Ciemny czerwony brąz, ponieważ miałam wtedy na głowie wypłukany Wellaton w odcieniu Gorzka Czekolada, a i wyjściowo włosy mam raczej ciemne.
Piankę nakłada się niezwykle łatwo - poradziłam sobie z tym sama, pomimo długich i gęstych włosów (choć musiałam użyć dwóch opakowań). Pianka przyjemnie pachniała, nie podrażniała skóry głowy, czułam tylko lekkie mrowienie w trakcie koloryzacji. Łatwo się spłukała, pozostawiając włosy miękkie i błyszczące. Nie brudziła, choć ja i tak dodatkowo zabezpieczyłam skórę wazeliną.
Kolor wyszedł piękny, bardzo głęboki - wspaniały ciemny brąz z mahoniowym połyskiem. Wielotonowy, z refleksami - naprawdę piękny! Włosy prezentowały się wyśmienicie, sypkie, gładkie, miękkie, jak z reklamy.
Owy efekt towarzyszył mi dokładnie przez dwa mycia. Dosłownie DWA.
Pamiętam pytanie przypadkowo napotkanej, dobrej znajomej, o to, kiedy zafarbuję włosy, bo mam strasznie wypłowiały kolor- a to było jakieś 4 dni po farbowaniu...
Generalnie, zamysł był dobry - koloryzacja w piance, łatwa do wykonania w domowym zaciszu, duży wybór pięknych kolorów, tylko z trwałością na włosach coś nie pykło, niestety.

Reasumując - produkt ma potencjał, ale jego trwałość jest absolutnie nie do przyjęcia. Być może inne kolory lepiej trzymają się na włosach? Nie wiem i raczej się już nie przekonam o tym, ponieważ przestawiłam się całkowicie na koloryzację u fryzjera.

Oceniam kolor "Mroźne espresso".

Jak dla mnie jest to hit w koloryzacji włosów!
Kupiłam ją zachęcona możliwością poznania innej formy aplikacji farby oraz olśnioną pięknym kolorem na opakowaniu (tak, tak wiem, że nie powinno się sugerować tym w 100%). :)
Zachwyciłam się przede wszystkim formą aplikacji farby. Wystarczy jedynie do buteleczki wlać "kolorek" i nie potrząsając, wymieszać oba składniki i voila!!! Można farbować! :)

Aplikacja jest niezwykle prosta, pianki może wydawać się nawet za dużo (ja mam do pokrycia włosy prawie do ramion i niezbyt gęste).
Ponadto zapach nie był przytłaczający, a nawet ledwo zauważalny :)

Włosy po farbowaniu i użyciu odżywki są mięciutkie, lśniące i wyglądają bardzo zdrowo.
A sam kolor utrzymuję sie długo, bez efektu matowienia.

Włosy farbuję raczej sporadycznie, co najwyżej raz w roku. Mój naturalny kolor, to taki mysi blond, nic szczególnego. Nie mam jeszcze siwych włosów. Moje przygody z farbami, to jedynie chęć zmiany. Zazwyczaj wybieram chłodne odcienie brązów bez rudych tonów.
Kłaki mam wysokoporowate, lekko falowane, dość suche na długości, średniej gęstości i grubości, minimalnie za ramiona.

Swoją farbę w kolorze orzecha laskowego zakupiłam w Rossmannie w promocyjnej cenie ok. 18 zł. Nie mam swojej ulubionej, dlatego za każdym razem wybieram inną markę. Tym razem skusiła mnie obiecywana łatwość aplikacji.

W pudełku standardowo znajdują się farba, emulsja rozwijająca, rękawiczki, instrukcja obsługi i odżywka po myciu.
W tym wypadku żel koloryzujący (uwaga! rzadki) wlewamy do buteleczki z emulsją, zakręcamy nakładką z pompką i broń Boże nie trzepiemy!
Pompka dozuje farbę w postaci pianki. Ja butelkę stawiałam na umywalce, jedną ręką naciskałam, a drugą nakładałam piankę na włosy. Jak dla mnie pompka działa bez zarzutu i w miarę sprawnie nałożyłam całość na włosy. Jedynie pod koniec trzeba uważać, bo produkt zaczyna wtedy pryskać i można pobrudzić wszystko wokoło.
Przez ten zakaz trzepania miałam wrażenie, że całość nie była idealnie zmieszana, bo pianka miała ciemniejsze smugi koloru, ale finalnie kolor złapał równo na całej długości włosów.
Farba nie pachnie intenywnie, jak produkty z amoniakiem, ale typowy lekki zapaszek jest. Po nałożeniu czułam jedynie standardowe lekkie mrowienie.
Po określonym czasie lekko zmoczyłam włosy i zaczęłam masować skórę głowy, na której powstała niezliczona ilość piany. Odczuwałam wtedy lekkie pieczenie moich atopowych dłoni.
Farba dość dobrze się spłukała i zmyła ze skóry. Nie zrobiłam sobie żadnych plam.
Po myciu nałożyłam swoją maskę.

EFEKT
Włosy ładnie i równomiernie chwyciły farbę. Po wysuszeniu były miękkie i fantastycznie lśniące.
Jednak kolor mnie rozczarował, bo wyszedł rudawy, czego nienawidzę. Absolutnie nie pokrywał się z wizualizacją na opakowaniu. A farbę kładłam na swój naturalny kolor, więc nie ma możliwości, żeby wychodziła poprzednia koloryzacja.

PO 3 TYGODNIACH
Włosy dalej są błyszczące, a kolor nie wypłukał się w trakcie kolejnych myć (co 2 dni). No, może trochę stracił na tej rudości, ale to akurat plus. Stan włosów nie uległ pogorszeniu.


Za ten nieszczęsny kolor odejmuję 2 gwiazdki, bo to jednak on jest najważniejszy przy farbowaniu. Reszta na plus, ale to nie zmienia faktu, że 3 razy się zastanowię zanim wezmę jakiś inny kolor tego producenta.

Znalazlam farbe kolor blond nude nr 816 w rossmanie za okolo 25 zl, jest to jakis nowy kolor z perfect mousse, kolor na opakowaniu to ciemny blond bardzo naturalny. Jedno opakowanie wystarczylo mi na pokrycie calych wlosow, dlugosci do lopatek. Zapach pianki jest przepiekny w ogóle nie czuje sie ze farbuje sie wlosy, konsystencja w piance jest latwa do aplikacji. Niestety na jasnym blondzie kolor wyszedl jasniejszy niz na opakowaniu a chcialam przyciemnic wlosy ale byc moze zbyt krotko trzymalam piankę na włosach okolo 25 minut. Na pewno wrócę do tej farby ale wezme ciemniejszy kolor. -

Ki diabeł mnie podkusił, żeby to kupić? A tak, mój zachwyt nad ocieniem Średni Blond. Byłam tak oczarowana tą farbą, że stwierdziłam - a, szaleję, walnę sobie ciemniejszy.
Po farbowaniu miałam piękny kolor - taki jasny złoty brąz z lekkim miedzianym połyskiem. Kolor strasznie mi się spodobał! Jednak z każdym kolejnym myciem... kolor blakł i teraz mam na głowie nie wiadomo co.
Niestety nie miałam szczęścia :C

Mój ulubieniec wśród farb
Plusy
+Wygodna aplikacja
+Świetnie pokrywa siwe włosy
+Cena
+Zapach
+Wygodna aplikacja
+Wydajne
+Nie wysusza włosów

Minusy
-Trzeba uważać,by nie zafarbowała rąk, troszkę ciężko schodzi

Ogólnie jestem nastawiona pozytywnie do tej pianki. W bardzo łatwy i przyjemny sposób można zafarbować włosy.
Instrukcja była jasna i prosta. Czas koloryzacji - ok. 30 minut też. Pianka nałożona na włosy nie spływa z nich i nawet "przyjemnie" pachnie. Wiadomo, że nie jest to jakiś super nie wiadomo jaki zapach, ale można dać radę przez te 30 minut.
Miałam jedno "ale " , a mianowicie po zmieszaniu ze sobą emulsji i żelu i po wstrząśnięciu w pojemniczku powstaje nam piana, której jest dosyć dużo i którą niestety trzeba zużyć w całości. Czy wspominałam, że jest jej dużo... no właśnie. Ja mam włosy krótkie i spokojnie połowa tej buteleczki wystarcza na pokrycie całej głowy. Uważam to za straszne marnotrawstwo kosmetyku, no ale cóż przebolałam to jakoś. Spowodowało to jednak to, że więcej nie kupię, zwłaszcza, że do tanich nie należy ( rzecz względna).
Przyjemnie było jednak ją zużyć.
Efekt koloryzacji również mi się podoba, przyciemniła włosy o jeden ton. Pokryła moje siwe włosy i przyciemniła je, tak, że mogłam mówić, że mam brązową czerń na włosach lub ciemny brązowy.