Herba Studio, Tisane, Balsam do ust - pomadka

Kiedyś moje usta nie były wymagające, w związku z czym nie przykładałam uwagi na to jaki balsam stosuje, gdyż wszystko było okej . Odkąd zaczęłam przygodę z izotekiem moje usta są niedosyć że strasznie suche to jeszcze popękane. Pomadkę tisane poleciła mi koleżanka i to był strzał w dziesiątkę. Jako jedyna dała radę nawilżyć moje suche usta i to na długi czas. Uważam że pomadka jest w miarę wydajna, ale nie jest z takich że starczy na 2 miesiące, przy solidnym stosowaniu starcza na miesiąc

Kupiłam pomadkę w aptece, po rekomendacji cioci, która miała wersję w słoiczku i używała wiele lat.

Pomadka w sztyfcie okazała się twarda, tępa konsystencja nie sprawiała przyjemności w nakładaniu.
Ale zdecydowanie działa - moje usta były wypielęgnowane i nie pojawiało się uczucie suchości od razu - jak to zwykle bywa w tańszych pomadkach.
Tu spełniła swoje zadanie.

Używałam z przyjemnością jakieś 2-3 tygodnie - po tym czasie mój węch sprawił mi okropnego figla :(
Ze znośnego zapachu miodu (bardziej zapach naturalnego wosku pszczelego), pomadka przeistoczyła się w istotny koszmar.
Zaczęła mi po prostu śmierdzieć, sprawdziłam datę i termin był ok, zużyłam ją ze łzami w oczach.

Te nieprzyjemne doświadczenie sprawiło, że nie chcę robić 2 podejścia.

Nie wyobrażam sobie kosmetyczki bez nich!

Gdy zaczęła się zima i temperatura spadła poniżej zera - moje usta stały się naprawdę przesuszone. Uczucie ściągnięcia i suchości serio nie dawało mi spokoju, więc zdecydowałam się przeszukać internet w poszukiwaniu skutecznej pomadki. Zgodnie z rekomendacjami Wizażu - mój wybór padł na Tisane w wykręcanej formie, bo chciałam mieć ją zawsze pod ręką. No i kupiłam!

Kosmetyk zamknięty jest w bialo-różowym, plastikowym opakowaniu, które jest naprawdę trwałe. Po kilku tygodniach użytkowania często zdarza mi się, że zamknięcie pomadki pęka - tutaj nic takiego się nie wydarzyło. Sama Tisane jest dość krótka, a długości nie dodaje jej zatemperowanie w szpic. Tego akurat nie lubię, bo sama używam pomadek smarując usta na płasko. Trochę się musiałam namęczyć, żeby rzeczony szpic się wyrównał i przestał wkurzać.

Kosmetyk pachnie mieszanką syntetycznej wanilii i bliżej nieokreślonych ziół - ale podoba mi się to. Przypomina trochę Carmex bez mentolu. Działanie też mi się zdecydowanie podoba. Po kilku dniach użytkowania usta przestały być wysuszone, a suche skórki zniknęły do zera. Przez kolejne tygodnie z Tisane było tylko lepiej, bo usta były mięciutkie i nawilżone pomimo tego, że smarowałam je dużo rzadziej niż na początku. Bajka! Jestem w stanie stwierdzić, że pomadka naprawdę poprawia stan ust, a nie tylko tuszuje problem na chwilę.

Czy mogłabym polecić Tisane swoim koleżankom? Jak najbardziej. Czy mam ochotę teraz wykupić wszystkie pomadki tej firmy na rynku? Totalnie! Bo obecnie nie wyobrażam sobie kosmetyczki bez nich!

Kultowa pomadka ochronna do ktorej chętnie wracam...

Pomadki ochronne Tisane to już klasyk. Generalnie to nie znam osoby, której by się nie sprawdzila. Używałam ją iks lat temu,a teraz do niej powróciłam, trochę o niej zapomniałam...w dobie drogerii, aptek z szerokim asortymentem ciągle kusi aby próbować coś nowego. Jednak zawsze uważam, że jak coś jest dobre to i tak się obroni i żadna konkurencja nie jest mu straszna...tak jest w przypadku Tisane...

Będąc w aptece pierwsze co rzucila mi się w oczy i przypomniała o swoim istnieniu. Oczywiście zakupiłam bo moje usta od jakis dwóch miesięcy pierzną na potęgę i olejki i maseczki, które dawaly radę przestały sobie wystarczająco radzić.

Pomadka zamknięta jest w biało- bordowym opakowaniu, bardzo prostym bo co tu wiecej potrzeba. Uprzednio zamknięta jest w kartoniku z plastikowym okienkiem i na tym opakowaniu znajdziemy informację o pomadce. Pomadka jest zbita ale pod wpływem ciepła zaczyna się topić i dobrze i łatwo rozprowadzać. Mi pachnie wanilią i jest to piękny, nie sztuczny zapach. Usta są po niej miękkie i nawilżone i nawet dosyć długo się utrzymuje tworząc ochronną powłoczkę. Przy regularnym stosowaniu usta się dobrze regenerują.

Podsumowując, tak jak znaczna większość Wizażanek polecam! Jeśli ktoś nie zna tego klasyku to czas to zmienić :) tania i dobra:))

To moja ulubiona pomadka do której zawsze wracam.
Super odżywia i chroni usta, zarówno zimą jak i latem. Nie jest za tłusta, nie lepią się usta, ładny lekko słodkawy zapach. Sprawdza mi się od lat, często sięgam po jakieś nowości z ciekawości ale zawsze do niej wracam.

Muszę przyznać bez bicia, że kompletnie nie znałam tej pomadki. Wielokrotnie przewijała się w katalogu KWC zbierając na prawdę świetne opinie. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze.

Bardzo lubię formułę balsamów do ust w sticku. Jest w mojej opinii dużo bardziej higieniczna niż ta w słoiczku.

Moje usta w zimę zawsze za wysuszone na wiór. Szukam namiętnie produktów, które pozwolą mi przetrwać ten czas.

Pomadka z Tisane sprawdziła mi się rewelacyjnie. To chyba zbawienna moc olejków w składzie. Fajnie nawilżyła moje usta i zażegnała problem suchych skórek . Koniec z popękanymi ustamim. Zapach jest bardzo przyjemny

Idealny produkt do torebki

Jest to jedna z najlepszych pomadek nawilżających. Zmagam się na co dzień z bardzo suchymi ustami, a ta pomadka jedna z niewielu pomogła mi usunąć suche skórki i przywrócić komfort nawilżenia ust. Nałożony w dużej ilości na usta tworzy piękny delikatny błysk.
Skład naturalny więc to duży plus.
Opakowanie też przyjemne i komfortowe.
Po prostu uwielbiam!!

Natłuszcza, ochrania, wnika w usta. Nie jest jak niektóre pomadki, co zaraz się ścierają i nie wnikają. Jest dobra na mróz i przed snem i pod pomadkę. Mój Hit.

Produkt kupiłam, ponieważ wersja w słoiczku absolutnie skradła moje serce, a chciałam coś wygodniejszego/bardziej higienicznego do używania np. w pracy. No i nie powiem, jest to dobry produkt (ulubieniec w sztyfcie), ale jeśli chodzi o działanie i efekty, to jednak jego "brat" w słoiczku absolutnie wygrywa.

Balsam dobrze nawilża i odżywia usta, dodatkowo chroniąc je przed pękaniem (choć wersja w słoiczku robi to jeszcze lepiej). Ma delikatny i przyjemny zapach/smak. Opakowanie działa bez zarzutu. Produkt jest wydajny, na spokojnie starczy na parę miesięcy. Cena bardzo dobra, dostępność również, bo balsam można kupić nawet w aptece.

Idealny wybór jeśli chodzi o pomadki w sztyfcie

Kultowa już pomadka ochronna do ust w formie sztyftu o nieco mniejszym działaniu od kultowego już balsamu do ust w słoiczku.

Tisane marka znana mi od lat kupuję naprzemiennie balsam w słoiczku nr 1 w pielęgnacji skóry warg w okresie jesienno-zimowym oraz pomadkę w formie sztyftu do torebki. Opakowanie wykonane z wysokiej jakości plastiku, nie pękła pomimo upadku, samo nie otworzy się w torebce. Sztyft w kolorze miodowym jest gęsty, dobrze zbity, nie łamie się i nie topnieje pod wpływem wysokich temperatur, a gładko sunie po ustach. Nawilża skórę na długi czas, lekko nabłyszcza, sprawdza się w każdych warunkach pogodowych, nadaje się do nałożenia pod matową pomadkę, a one dość często i dość mocno potrafią przesuszyć usta. Ziołowo - miodowy zapach jest bardzo delikatny i przyjemny, osobiście bardzo mi odpowiada. Używam przez cały rok obie wersje słoiczek w domu, a sztyft doraźnie zawsze mam w torebce. Wydajność zależy od intensywności stosowania, u mnie wystarcza na miesiąc - półtorej stosowania jeśli używam tylko tej pomadki, dłużej gdy korzystam z innych wariantów. Cena i dostępność na plus, najczęściej kupuję w aptece. Pomadka dodatkowo zabezpieczona kartonikiem z wszystkimi czytelnymi informacjami dotyczącymi produktu. Na opakowaniu pomadki znajduje się data ważności oraz numer partii. Szczerze polecam, sama zużyłam przez lata niezliczoną ilość pomadek ochronnych, a Tisane ciągle wraca ❤️????????

Pomadka znajduje się w wygodnym opakowaniu w formie sztyftu. Dzięki temu nakładanie jej na usta jest komfortowe oraz higieniczne. Ma dość tłustą konsystencję. Dobrze rozprowadza się na ustach. Zostawia na nich wyczuwalną warstwę. Chroni i regeneruje naskórek. Jest bardzo wydajna. Idealna na każdą porę roku.

Uwielbiam masełko do ust Tisane,zużyłam sporą ilość opakowań,ale na sztyft trafiłam stosunkowo niedawno.
Zdecydowanie wersja sztyftowa jest wygodniejsza pod względem higienicznym,kiedy potrzebujemy pomadki aby wrzucić ją do torebki czy na szybko w pracy,nie musimy bowiem mazać palcami w słoiczku. I choć sztyft działa bez zarzutu,mam wrażenie,że po klasycznym słoiczku moje usta są lepiej nawilżone,może to efekt tego,że po prostu nakładam go więcej. Mam też wrażenie,że masełko w słoiczku pachnie lepiej niż sztyft,wyczuwam w nim więcej propolisu i tej charakterystycznej miodowej nuty,która trochę uleciała w recenzowanym produkcie.
Sztyft faktycznie natłuszcza,ale mimo wszystko moim kolejnym wyborem będzie powrót do klasyka w słoiczku.