Kobo Professional, Mono Eyeshadow (Pojedynczy matowy cień do powiek)

Tak w sumie poza pomadkami to jeszcze nie miałam nic z KOBO. Przy okazji wizyty w jakiejś niewielkiej Naturze znalazłam w koszyku wyprzedażowym wkłady cieni za śmieszne pieniądze - matowy 115 Orient Brown za 1,39zł i 205 Golden Rose za 3,69zł. Cienie-wkłady jak w Glamshopie do paletki, a paletki mam nawet z KOBO "czwórki", które właściwie wykorzystywałam do Glamshopu (ale już mam inne na nie, więc miałam pustą). Co prawda cienie w tej paletce z KOBO jeżdżą, ale no to tylko magnesik, nie klej, więc w miejscu nie będą ;P
115 jest fajnym matem, takim brązem, ale jakby z jakąś śliwką, w każdym razie ciemniejszy, złamany właśnie jakby czymś ciepło-fioletowym. Bardzo lubię takie odcienie. Całkiem fajnie się blenduje, choć na niezbyt szczególnie przypudrowanej powiece potrafi robić plamy. Wygląda dobrze przez cały dzień, nie zanika, daje się stopniować intensywność. Nieco się sypie, ale mniej niż te maty z Glamshopu.
205 jest perłą i to taką dość suchawą, ale przemawiał do mnie ten odcień - róż ze złotym shiftem. Niestety mam o wiele lepiej błyszczące lub po prostu mające "to coś" takie kosmetyki (czy to cień, róż czy nawet rozświetlacz), w porównaniu do nich wygląda słabo, Ale na powiece da się coś tam z niego wyciągnąć - jedynie palcem i mocno pocierając cień. Obawiam się, że będzie przez to mniej wydajny, bo naprawdę trzeba go sporo żeby coś uzyskać na powiece. Ale może dzięki tej suchości siedzi w miejscu cały dzień, nawet taki dość upalny, nie zbiera się w załamaniu.
Podsumowując: za cenę wyprzedażową jestem zadowolona. One chyba przeciętnie były wcześniej po 11-15zł (?), ale tego nie wiem. W cenie regularnej wolałabym cień z Glamshopu. Tutaj, choć nie mam takich odcieni z tejże konkurencji, to same kolory podobają mi się. Pewnie użyję, ale i też na pewno już nigdzie nie namierzę więcej takich zapasów. Chyba, że może jeszcze gdzieś w Naturach, jak w tej gdzie ja byłam, zostały takie niedobitki. Nie żałuję, ale jakiegoś szału nie ma. Z nowych cieni KOBO kuszą mnie tylko glittery holo.

Kocham kolorowe kosmetyki marki Kobo. Zawsze są świetne napigmentowane a do tego bardzo dobrze się nakłada je na mokro i na sucho. Po nałożeniu na bazę utrzymują się dość długo pomimo mojej opadającej powiecie. Jeżeli chodzi o cenę to poniżej 20 zł czyli jest ok. Jest wydajny mi starcza na bardzo długo. Jestem zwolennikiem tych cieni i polecam je

Posiadam ten cień w czarnym kolorze. Pigmentacja jest boska, idealna wręcz, cień się trzyma bardzo dobrze, ale niestety jakimkolwiek pędzlem bym nie nakładała i jakąkolwiek techniką, zawsze coś się osypie, a szkoda, bo gdyby nie to, byłby to produkt idealny. Niemniej do stosowania w makijażu techniką odwróconą jest bardzo okej.

Super cień, świetnie się blenduje więc dla początkujących będą bardzo pomocne.
Dobry wybór kolorów, osobiście najbardziej podoba mi się fiolet.
Cena przystępna, na promocji można go dorwać za grosze.
Jest bardzo wydajny i trwały.

Mam trzy odcienie Mono z Kobo. Pierwszy to 104, Pale Peach, brzoskwinka z domieszką różowych tonów, 143 czyli Rosy Brown, jasny brąz z różową poświatą – mój ulubiony kolor i 138 czyli Urban Grey, a więc grafitowy, który nabyłam do cieniowania zewnętrznych kącików oczu.

Najmniej zadowolona jestem z grafitowego, bo na moich oczach nie wygląda tak ciekawie, jak w opakowaniu. Nie podoba mi się też odcień 104, który w opakowaniu wypada na jaśniejszy niż na oczach. Kupiłam go jako uzupełnienie, a nie pełnowymiarowy produkt.

Moim faworytem jest natomiast 143. Ma piękny, nasycony kolor, nie roluje się, długo utrzymuje się na powiekach. Wymaga poprawek po około 6-8 godzinach, Nie obsypuje się i nie rozmazuje.

Mam jednak z tymi cieniami Kobo problem. Gdybym posiadała tylko odcień 143 byłabym zadowolona. Ale mam kilka, więc mogę je porównać. Uważam więc, że cienie Kobo są bardzo nierówne. W takim sensie, że niektóre odcienie, nie zachowują się tak dobrze, jak inne. Przykładem niech będzie kolor 104. Według mnie ma bardzo suchą, kredową i tępą konsystencję, a na dodatek pyli. W związku z tym, że jest dość twardy nie wydobywa się z opakowania bezproblemowo. Muszę kilka razy popracować pędzelkiem, żeby „rozbić” tę skorupę i cokolwiek na niego nabrać. Udaje mi się to w końcu, ale na powierzchni cienia pozostaje jeszcze spora warstwa rozmiękczonego produktu, z którą nie wiadomo, co zrobić. Co nie jest ani fajne ani przyjemne w użytkowaniu.

Miejsce, w którym się znajduję, gdy nakładam ten cień z reguły jest zabrudzone jego pyłkami. Cień nie przyczepia się bowiem dobrze do pędzla, tylko osypuje się gdzie popadnie. Gdy maluję nim oczy drobinki z pędzla przedostają się na rzęsy. Produkt nałożony na powieki natomiast, na szczęście zachowują się już w miarę zadawalająco. Nie mam specjalnie zastrzeżeń do jego trwałości. Odcienia 104 nie kupię więcej, bo nie powaliła mnie na kolana ani jego kolorystyka ani jakość. Nie doświadczyłam też przyjemności z jego użytkowania.

Kobo ma sporą gamę kolorystyczną swoich cieni Mono, być może kiedyś wypróbuje inne. Gdy będę miała szczęście trafię na zadowalający produkt. Ale to jest loteria.

Mam kilka odcieni z tej serii Kobo i polecam serdecznie. Dają niezły pigment, są trwałe nawet bez bazy. Nie rozmazują się i bardzo łatwo się je nakłada. A do tego są naprawdę cholernie wydajne. Ja stosując cień brązowy w takim malutkim słoiczku na powieki a także jako cień do uzupełnienia brwi zużyłam go dopiero po kilku miesiącach. Hit!

Cienie są bardzo suche, kredowe. Bardzo słabo się blendują. Przy rozcieraniu tworzą się plamy, których nie można rozetrzeć. Najlepiej nakładać je na mokrą bazę wciskając w powiekę. Dzięki mokrej bazie uzyskujemy bardzo dobrą pigmentację, ale jeśli będziemy chcieli dołożyć cień na zastygniętą już bazę to wszystko zaczyna się kruszyć i powstaje dziura.

Odcień wspomniany w tytule recenzji jest najgorszym cieniem, jaki kiedykolwiek zakupiłam. Pigmentacja jest minimalna, finisz bardzo pudrowy, a cień ściera się z powiek przy próbach budowania koloru poprzez nakładanie kilku warstw produktu. Nie da się z nim pracować na sucho, a na mokro- cóż, nie sprawdza się to najlepiej z matami.

Zakupiłam odcień, który w opakowaniu wyglądał jak różowy. Po nałożeniu go na powiekę okazał się być wstrętnym wpadającym w pomarańcz mazidłem. Dlaczego mazidłem? konsystencja nie jest do końca pudrowa, ale kremowa także. Cień nie osypuje się, ale cóż z tego, skoro trwałość jest słaba i większość produktu po kilku godzinach znajduje się w załamaniu powiek.

Posiadam cień w kolorze czarnym jest cudownie na pigmentowany, niewielka ilość tworzy cudne smokey eye.
Moim zdaniem najlepsze cienie w tym przedziale cenowym.
Cienie często na promocji w naturze
Niewielka ilość cienia wystarczy na pokrycie dużej powierzchni

Cienie z kobo sa perfekcyjne. Tanie, a jakoscia nie odbiegaja od bardzo drogich marek. Mam kilka kolorow w pojedynczych opakowaniach ale polecam kupowac pojedynczo do paletek magnetycznych. Wtedy wszystkie widzimy na raz i latwiej się pracuje w ten sposob :)

Posiadam go w odcieniu 116 dark chocolate. Jest to taki bardzo ciemny brąz. Idealny do mocniejszych makijaży typu smokey eyes. Można nim też łatwo rozetrzeć kreskę. Cień jest bardzo napigmentowany. Może się osypywać przy aplikacji, ale to normalne przy cieniach o mocnym pigmencie. Dlatego najlepiej najpierw wykonać makijaż oczu a dopiero później wykończyć twarz. Ewentualnie można zrobić baking pod oczami. Utrzymuje się na powiece przez długi czas, ale jeśli mamy problematyczne powieki, np. przetłuszczające się tak jak moje to dobra baza pod cienie jest podstawą, dlatego, że cień może znikać - blednąć w ciągu dnia lub odbijać się na powiece.