Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - On nie jest gotowy...
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2008-12-13, 14:47   #5
Fresa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 26 228
Dot.: On nie jest gotowy...

Cytat:
Napisane przez raspberry00 Pokaż wiadomość
Witajcie. Jestem użytkowniczką forum od dawna ale założyłam nowe konto bo temat jest zbyt osobisty żeby wiązać go z moim znanym już przez niektórych profilem.

Postaram się napisać skróconą wersję ale tak, żeby wszystko co ważniejsze ująć...
W marcu byłyby 3 lata, jak jestem z moim TŻ. Ja mam 19 lat, on 21 (za kilka dni ma urodziny). Mieliśmy wzloty i upadki, on na początku naszego związku poszedł do wojska na ochotnika a ja czekałam 9 miesięcy wierząc, że to On, Mężczyzna mojego życia i warto czekać. Przeszliśmy to. Owszem, miewałam kryzysy, nie wiedziałam czy jest sens, bo jesteśmy młodzi i to i tak może się rozpaść. Ale znosiłam to po cichu, płacząc w domu kiedy on był w jednostce. Wyszedł na wakacjach 2007 i sielanka, która trwała przed wojskiem, powróciła. Było tak do października, kiedy on poszedł na studia do innego miasta. W sumie niby nic się nie działo, wszystko było ok. Później zaczęły się jakieś niedomówienia, kłamstwa że nie był na imprezie a był. Ale było ok, bo nie miałam żadnej kontroli nad nim i pozostawało mi tylko wierzyć. W styczniu była moja studniówka, jednak tydzień przed terminem miałam iść jako partnerka na studniówkę kolegi (i tylko kolegi). On strasznie to przeżywał, był zły, zabraniał mi, ale ja postanowiłam że nie będzie mi nic zabraniał i poszłam. Dwa dni po mojej studniówce okazało się, że wtedy poszedł do baru ze znajomymi i całował się z jakąś 16 latką. To był dla mnie okrutny cios, bo nigdy nie sądziłam że on mógłby mnie zdradzić, zawsze był taki kochany, czuły, idealny. A tu szok... Tłumaczył się, że był na mnie wściekły i był pewien że ja zrobię to samo, a ona sama go pocałowała.
Wybaczyłam bardzo szybko, w sumie sama chciałam wrócić bo tak bardzo kochałam. I to był chyba mój największy błąd. On nie zrobił NIC żeby odbudować zaufanie, żeby mnie przeprosić i w ogóle. Wiem, głupie, ale byłam zakochana.
Dwa tygodnie później były ferie, które spędzałam z nim w jego mieszkaniu studenckim. Wtedy wyszły jakieś dziwne akcje z jakąś KASIĄ, którą niby widział raz w życiu a miał do niej nr gg, kom i jako znajomą na N-K. Z tą Kasią pisał sobie na gg o tym co mi zrobił itd, tylko że wykasował archiwum. Zażądałam, żeby napisał do niej by wkleiła tą rozmowę. Owszem, zrobiła to, ale nim zdążyłam cokolwiek zobaczyć on wyrwał laptopa i nie chciał mi pokazać. Była to godzinna farsa, z moim płaczem, jego wrzaskami, dostałam histerii (wciąż cierpiąc przez to, co zrobił wcześniej). Owa Kasia pisała mu też czasem smsy, których również za cholerę nie chciał mi pokazać, chyba że sama mu wyrwałam telefon - i w sumie nic takiego tam nie było, zwykłe wiadomości. Na moją prośbę usunął ją ze znajomych, niby wykasował numery itd. Ale jakiś niepokój we mnie został.
Od lutego były różne sytuacje, czasem było dobrze a czasem źle, pełno niedomówień i niejasnych sytuacji kiedy teoretycznie mógłby mnie zdradzać czy okłamywać ale nie miałam dowodów ani pewności, a on zarzekał się że jest szczery. Nie chciał jechać ze mną na wakacje (chociaż dwa razy w ciągu ostatnich dwóch lat jechaliśmy nad morze), bo mówił że nie chce pieniędzy od rodziców brać bo musi zapłacić za obóz sportowy z uczelni. Od sierpnia zaczął się jakiś koszmar. Kiedy ja byłam na wyjeździe, on wykasował z N-K wszystkie nasze wspólne zdjęcia, zostawił tylko te na których jest sam. Zadzwoniłam z awanturą, a on mówił "bo mi się nie podobały, zrobimy sobie inne". Przywrócił je dopiero po kilku tygodniach. W międzyczasie mieliśmy jeszcze 10 dni kompletnego milczenia bo żadne nie chciało odezwać się pierwsze (chore, wiem). Napisał dopiero w moje urodziny. Prezentu, ani nawet kwiatka nie dostałam. Robiło się coraz gorzej - on wrócił na studia, ja zaczęłam swoje ale w innym mieście. On w ogóle prawie się nie odzywał - napisał 2-3 smsy dziennie, mimo że miał czas. Mówił, że nie ma o czym pisać i po co pisać tak bez sensu. Ale kiedy przyjeżdżał na weekendy, wszystko było ok, był kochany itd. Ja przez te jego kłamstwa, dawną zdradę i takie dziwne zachowanie wpadłam w lekką obsesję - sprawdzałam np. jego smsy. Wiem że to złe, ale nie mogłam się powstrzymać, czułam że on mnie zdradza, oszukuje, i szukałam potwierdzenia. To wszystko nasilało się, ja już byłam pewna że albo mnie nie kocha, albo znalazł kogoś nowego. Robiłam wyrzuty, że jest nieczuły, że zachowuje się jakby mnie zdradzał, że kiedyś był inny. On strasznie się wściekał przez to, ale sam był sobie winien. Kilka razy w ciągu ostatnich 10 miesięcy przewijał się też temat zaręczyn. Ja tego chciałam, on mówił że też ale 3-4 razy przekładał termin aż powiedział, że nie jest gotowy na taki krok, a ja powiedziałam OK, nie ma problemu, rozumiem. Do ślubu mi się nie spieszy, chciałam tylko żeby w jakiś sposób zdeklarował się, że mnie naprawdę kocha i chce być ze mną... Ale odpuściłam, bo nic na siłę.

Dziś, w końcu, napisał mi że chyba go to wszystko przerosło, że nie jest gotów na związek ze mną. Że widzi jak ja się w to angażuję, jak bardzo go kocham i ile robię, i że on też mnie kocha, ale boi się tego wszystkiego. Z jednej strony ulżyło mi bo powiedział nareszcie prawdę, ale mam teraz mętlik w głowie... Nie wiem co robić, on też nie wie. Mówi że nie chce tego kończyć, że kocha. I płacze. Nie mam pojęcia jak się zachować... Chcę pokazać, że mam swój honor i dumę, ale kocham go. Może on już w ogóle nie chce ze mną być a tak tylko przeciąga to...? Nie wiem...

Przepraszam że to takie długie, ale chciałam napisać wszystko co może być ważne dla oceny tej sytuacji...

EDIT:
zapomniałam o kilku rzeczach. On dla mnie nie jest pierwszym, wcześniej byłam z kimś ale był to toksyczny związek. Ja dla niego byłam pierwszą, i zawsze mnie to męczyło, bałam się że on będzie chciał spróbować seksu z inną, bo uzna że coś traci z życia czy coś... On twierdził, że nie, że mnie kocha i niczego nie potrzebuje. Ale niepokój zawsze był...
No cóż... ta studniówka była gwoździem do trumny waszego związku.
Jakoś dziwne to dla mnie, e miałaś swojego faceta a z jakimś obcym poszłaś na studniówkę?
Widać, że twojemu TŻetowi też to dało do myślenia, bo sorki, ale jak on ma traktować poważnie związek z osobą, która robiła za osobę do towarzystwa dla jakiegoś kolegi?
__________________



Fresa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując