Problem z tradycją czyli "wyjscie" panny młodej z domu...
Nie doszukalam sie podobnego watku wiec zakladam nowy.
Mam problem ktory spedza mi sen z powiek... A mianowicie, od 10 lat mieszkam na Slasku (tzn sama bez rodzicow) tu pracuje i ucze sie. Tu tez poznalam narzeczonego, zareczylismy sie i postanowilismy sie pobrac. Moi rodzice od dnia zareczyn wiedzieli ze slub i wesele bedzie (wtedy) prawdopodobnie na Slasku. Wiedzialam ze nie byli tym zachwyceni ale przekonaly mnie wzgledy ekonomiczne (choc nie tylko) gdyz rodzina narzeczonego jest wieksza i latwiej zorganizowac nam noclegi, przejazdy itp. tutaj. I teraz kiedy wiekszosc mamy juz zalatwione tzn sale, kapele, kosciol, fotografa... zaliczki poplacone... moja rodzina obraza sie na mnie... "bo to nieprzyzwoite, ze panna mloda bedzie wychodzic z wynajmowanego mieszkania i brac slub nie w swoim kosciele..."
Mial to byc najszczesliwszy dzien w moim zyciu... a gdy o tym wszystkim teraz mysle mam kluche w gardle i chce mi sie plakac...
Czasem mam ochote olac zaliczki i zrezygnowac z tego wesela o ktorym tak marzylam i na ktore sie tyle wyczekalam... Nie moge spac, nie moge sie na niczym skupic...
Nie wiem juz co robic..? Zadne argumenty nie docieraja a ja jestem miedzy mlotem a kowadlem...
|