sama juz nie wiem co myslec, odrazu przepraszam ze bedzie to dlugi post ale tego wymaga sytuacja... potrzebuje opini"z boku" nawet jesli nie bedzie zbyt mila...
od czego zaczac hmmmm
wszystko zaczelo sie ponad 3 lata temu. Poznalam A. zaczelismy sie psotykac bylismy ze soba przeszczesliwi. po kilku meisiacach moj wyjazd za granice, 7miesiecy rozlaki, tesknota, codzienne rozmowy na gg, powrot do polsi i wspolny wyjazd za granice. szczescie nas obu, wielka milosc, zwiazek idealny,nawet si enie klocilismy chyba ani razu. zamieszkalismy razem. zaczelo sie psoc po jakim roku mieszkania razem.
poznalam kogos kto namieszal miw glowie(pracowalismy razem) poczulam motylki w brzuchu ale cos mnei powstrzymywalo, z A bylam juz ponad 2 lata i wszystko niby cudowanie sie ukladalo,wiec czemu ktos obcy namieszal mi tak w glowie. oczywiscie majac zasady nigdy nie spotkalam sie z nim po pracy. nasz kontakt to bylo 3-4 dni w pracy na tydzien rozmowy na gg, telefon. zadnych spotkan i zdradzania bo tego bym nie potrafila.
zabraklo mis ily,chcialam zerwac z A ale kiedy na niego patrzylam.nie potrafilam.cos mnie blokowalo, w koncu byl wspanialym czlowiekiem,wiele nas laczylo, plany wspomnienia. zaparlam sie mowie sobie: zapomne o tym koledzem bedzie dobrze jak dawniej.kolega zmienil parce zebysmy nie byli razem skoro nie potrafilam odejsc od A.meczylo mnie strasznie nie potrafilam zapomniec,ale postanowienie to postanowienie i chcialam w nim wytrwac. ale cos zaczelo sie psoc.nie miedzy nami ale w mojej glowie. na imprezy zaczynalam chodzic sama i nie wiedzialam nic w tym zlego, ale zaczelam inaczej patrzec na facetow. wolalam bawic sie z innymi niz z moim TZ.a On to akceptowal chodz wiedzialam ze cierpi.swietnie zdawalam sobie sprawe ze ranie i siebie i A bo gdzie to mialo zaprowadzic? czasem mialam zuper nastroj wstawalam , buziak w policzek i cala heppy a czasem wolalabym zeby go obok nie bylo mimo ze nic nie zrobil i nie bylo w tym jego winy. wprost przeciwnie po kilku rozmowach zaczal starac sie jeszcze bardziej.
zorganizowana party dla ludzi ode mnei z pracy,bez osob towazyszacych. troszke alkocholu(ale nie bylam pijana,wypilam moze 2 drinki)
i na party zaczelamcalowac sie z kolega M. Nie czuje do nige nic kompletnie , to tylko kolega i wiem ze ja dla niego jestem tylko kolezanka. lubie z nim rozmawiac to tyle. i co najgorsze wcale nie mialam wyrzutow sumienia!! gardzilam soba, stwierdzilam ze jesli tak ma to wygladac to bez sensu ze tak nie moze byc,nie chce nigoko oszukiwac, i chyba moej zachowanie jest wynikiem braku milosci do TZ.to nie jest latwe ktos powie ze mysle tylko o sobie ale tak nie jest. wiem jak zranilam zerwaniem ale niepotrafie sie odnalesc...cos ie ze mna dzieje?
