Muszę z przykrością stwierdzić, że do niedawna cieszyłam się bardzo zgrabną sylwetką. Jednak odkąd zaczęłam studiować, to przerzuciłam się na siedzący tryb życia i zaczęłam obżerać się grzesznymi przekąskami (czyt. czipsy, czekolada, ciasteczka). A to co się dzieje w trakcie sesji, to już przechodzi wszelkie granice

zarywam nocki, żrę jak opętana (oczywiście słodycze i słone, chrupiące wytwory szatana...czipsy znaczy się) i mało się ruszam. Co prawda biegam regularnie, ale co z tego! Nogi mam zgrabne - to fakt, ale opona na brzuchu niebezpiecznie się powiększyła i przypominam maskotkę Michelin
Mam 158 wzrostu. Do tej pory ważyłam około 50kilo (czasem waga wskazywała wartość sugerującą niedowagę, ale nie było po mnie tego widać). Teraz ważę więcej, duuuużo więcej. Nie chcę mówić ile, bo się wstydzę

mogę najwyżej odpowiedzieć enigmatycznie, że powinnam zrzucić około 10 kilo
Nawet nie zauważyłam, kiedy tak przytyłam. Co gorsza, ważę się bardzo rzadko i byłam święcie przekonana, że dalej ważę te plus/minus 50 kilo
Moje postanowienia:
1) wcześniej chodzić spać i nie zarywać nocy
2) wstawać wcześniej i jeździć na wykłady (po zarwanych nocach często zarywałam też zajęcia)
3) STOP dla w/w grzechów jedzeniowych
4) odżywiać się według
tego schematu.
Pozdrawiam towarzyszki niedoli i życzę owocnej pracy nad sobą
