|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Zakręt
Cytat:
Napisane przez GdyZapadaZmrok
Od początku... W tym, świetnie zapowiadającym się zresztą, nowym roku 2009 skończe 24 lata. Przed chwilą zerwał ze mną mój partner (można by rzec życiowy-o ironio) po ładnych paru latach, pełnych wzlotów i upadków. Nie pierwszy raz stwierdził, że moja osobowość go przytłacza... ogólnie historia jest długa i nudna, jak prawie każda historia o miłości, której tak naprawdę nie było...
Najbardziej boli mnie niekonsekwencja, zarówno jego jak i moja. On zrywał, niby-zrywał już pare razy totalnie rujnując mnie psychicznie a ja mimo, że wiedziałam, że źle robie to po jakimś czasie wybaczałam mu by w nagrodę otrzymać kilka miesięcy spokoju. Jestem DDA i powielam błędy mojej mamy, których tak zarzekałam się nie popełniać. Może tłumaczy mnie jedno, mój ojciec pił, robił awantury, mieszał moją rodzinę z błotem...a mój Tż to w sumie dobry człowiek (choć bywa zaborczy, zazdrosny i okrutny).
|
To o czym piszesz w stosunkach z partnerem to bardzo częste w związkach DDA. My się boimy być same jednocześnie bojąc się zaangażować, bo przecież to właśnie od najbliższych dostawałyśmy najbardziej w kość, to najbliżsi najbardziej nas ranili.
A z drugiej strony ta straszna, potrzeba akceptacji, bezwarunkowej miłości.
To tworzy w nas samych chaos, a w związku z drugim człowiekiem tworzy go podwójnie.
Popatrz co napisałaś na końcu: to twój partner był dobrym człowiekiem czy jednak zaborczym, zazdrosnym i okrutnym??
Jak dobrze znam te myśli, słowa "tylko żeby nie być jak moja matka".
To jest pułapka. Tak samo jak myśli typu "mój ojciec jest taki bo mnie nie kocha".
To tylko zapełnia emocjonalną dziurę. A ty potem i tak wskoczysz w buty mamy, bo przecież partnera kochasz potem pewnie kochałabyś swoje dzieci, a zgotowałabyś im podobny los.
Żeby to zmienić, żeby wyskoczyć z tego szalejącego "pociągu" schematów, powtórek z rozrywki musisz zrozumieć mechanizm uzależnienia, współuzależnienia. Da ci to świadomość samej siebie.
Cytat:
|
W tamtym roku wynajęliśmy wspólne mieszkanie, lecz tż nie spędził w nim ani jednej nocy tłumacząc sie pracą (mieszkanie pochłaniało znaczne fundusze a bez samochódu nie miałby jak dojeżdzać do pracy). Z mieszkania wiec zrezygnowaliśmy żeby mimo mojej niecheci (kocham swoją rodzinę, ale...) zamieszkać u mnie w domu. Tż sam na to wpadł, wymyślił remont całą aranżacje pokoi itd. Oczywiście zapytałam co na to moja rodzina, czy nie będzie im przeszkadzać. W domu chętnie się zgodzili wręcz ucieszyli (możliwe, że poprostu zatęsknili za moją obecnością). W walentynki miały być zaręczyny. Niestety w między czasie dowiedziałam się, że Tż się nie wprowadzi (choć miał to zrobić w styczniu by będąc już na mniejscu rozpocząc remont). Cios-poczułam się oszukana. Jednak przemyślałam sprawę, uznałam że mogę jeszcze troche poczekać. Dziś dowiedziałam się, że zaręczyn też nie będzie bo nie ma na to pieniędzy. Mój Tż pracuje, ja niestety bezowocnie poszukuję pracy (ale to inny wątek). Nie zrobiłam awantury, nie poryczałam się. Poprostu zrobiło mi się smutno i mu o tym powiedziałam.
|
przeczytaj to jeszcze raz albo choćby i 500 razy.
Patrz jak twój partner ucieka, a ty się na wszystko godzisz. I to w imię miłości czyli czegoś co powinno uskrzydlać, dawać poczucie bezpieczeństwa.
(poszukaj sobie w formie ebooka "Toksyczną miłość" Pia Mellody-> myślę że zobaczysz tam siebie i swój związek, a jak nie to najwyżej stracisz 2-3h na czytanie)
Cytat:
|
Może powinnam siedzieć cicho i dziękować Bogu za to, że zechciał ze mną być? Fakt, miał mi opłacić ten semestr na studiach (ponieważ w domu wyszły niespodziewane wydatki) i wiem, że wykazał tu dużo dobrej woli. Nigdy nie szczędził na mnie pieniędzy, gorzej było z czasem bądź deklaracjami (a nie zawsze tak było).
|
a tak właściwie to co byś wolała dostać od partnera: pieniądze czy deklaracje, wsparcie, zaangażowanie, a co za tym idzie może nawet pomysł na zdobycie pieniędzy??
Cytat:
|
Zresztą po tych 6 latach traktowałam go jak moją rodzinę, nie dążyłam do formalizacji związku bo nie było mi to potrzebne. Wiem, że najbardziej liczy się to co w sercu a nie to co na papierze. Ciągle zachodzę w głowę jak można tak zdeptać czyjąś miłość, jak można zostawić kogoś w tak trudnym położeniu. "Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz" uczucia naprawdę są tak proste, dylematy nie istnieją a decyzję podejmuje się bez drgnięcia powieką nawet jeśli komuś rujnuje się tym samym świat? A co jeśli mu się odmieni? Wiem, że powinnam zakończyć ten etap...ale...kocham go...
|
ty sobie szybciutko ściągnij tego ebooka- tam masz odpowiedz na swoje pytanie, dodam tylko, że odpowiedz wcale nie brzmi "olać go" 
Cytat:
Jestem już załamana, wcześniej studiowałam dziennie i nie wiedziałam, że jest aż tak ciężko. Mieszkam na wsi do najbliższego miasteczka mam 25 km a do "miasta" ponad 40. Znam języki, obsługuje biegle komputer, programy graficzne, mam zainteresowania... ubiegam się chociażby o staż. Dziś byłam w Urzędzie Pracy-znowu nic. Na własną rękę też szukam, tylko jak szukać jak w internecie nie ukazują się (z ręką na sercu) zadne oferty w mojej okolicy. Znajomości nie mam, moi rodzice mają wykształcenie zawodowe, żadnych "wpływowych" przyjaciół, zresztą na ojca i tak nie mam co liczyć. Szukając pracy zawsze odpadam na ostatnich milimetrach przed metą, idę na rozmowę jedną, drugą-niby robie pozytywne wrażenie...a pracę i tak dostaje ktoś inny. Ostatnio dostałam pracę jako recepcjonistka w hotelu. Niestety pech chciał, że uprzejma pani zadzwoniła tydzień po mojej przeprowadzce z miasta na wieś (a w tej zmianowej pracy nie było mowy o dojazdach)
Co za tym idzie, nie wiem za co opłace w lutym studia...
|
poszukaj przez internet firm w których chciałabyś pracować i są w twojej okolicy. Napisz CV, zanieś do ich biura kadr, ect. i trzymaj kciuki.
Czasami firmy potrzebują kogoś na zastępstwo, może się srawdzisz i zostaniesz u nich
Cytat:
|
Cóż kiedy ja nie potrafię, ciągle uciekam lub gonie za nierealnym. Cały czas mam wrażenie, że nie odkryłam własnej drogi... Przyćmiły mnie pozory szczęścia i stabilizacji, zrezygnowałam ze swoich planów (kiedyś chciałam studiować psychologię) a wkuwam jakieś dyrdymały z zarządzania...
|
a czego ty tak właściwie chcesz?? nie twoja mama dla ciebie, nie żeby twoim rodzicom było wygodnie, nie żeby to twojemu byłemu partnerowi nie przeszkadzało tylko TY!!
Jesteś tam jeszcze gdzieś w sobie pod gruzami dzieciństwa, strachu, potrzebami rodziny, TŻta??
Cytat:
Pomyślałam: znajdę w okolicy jakiś wolontariat....no tak znalazłam 60 km dalej.
Wiem, że to ja ponoszę winę za wszystkie swoje biedy. Mam świadomość tego, że sama zgotowałam sobie taki los głupimi błędami, durnymi ideami i przekonaniem, że jeszcze mam czas na wszystko. Otóż nie mam, mam 24 lata i czuje się tak jakbym obudziła się z długiej śpiączki...wszyscy są w przodzie a ja nie mam komu podać ręki. I tutaj nawet nie chodzi o pozycje społeczną, bardziej o mentalność, postawę wobec życia, nieprzystosowanie.
|
bo widzisz wyrastając w domu z alkoholikiem nabywasz taką cudowną właściwość bycia koalkoholikiem vel. współuzależnionym. Lgniesz do kogoś kto daje ci choć pozory stabilizcji, kto nie zaspakaja żadnych twoich potrzeb poza nie-byciem alkoholikiem i rezygnujesz ze wszystkiego, by pewnego dnia jak wszystko się wali obudzić się z ręką w nocniku.
Czego przykładem są te słowa:
Cytat:
Napisane przez GdyZapadaZmrok
Tak sobie myślę, że może to czas przebudzenia z letargu. Ale nie wiem czy mam w sobie tyle siły by podnieść kolejny kamień na mojej drodze...tym bardziej, że presja jest ogromna... Ludzie wokół mnie nie mają takich dylematów a w rodzinie wsparcia nie mam. Kto nie przeżył załamania a nie ma w sobie odpowiedniej dawki empatii nie jest najlepszym wsparciem, niestety.
Nie chcę wprowadzać grobowej atmosfery na wizażu ale już od tak dawna to wszystko we mnie siedzi, zjada mnie od środka...
Jedynie co mnie niejako pociesza, to fakt że przetrwałam już niejedną burzę a satysfakcja wyjścia z takiego dołka emocjonalnego jest ogromna. Tylko najpierw trzeba z niego wyjść....a tu już zaczynają się schody.
|
Cytat:
|
W jednej chwili mogłabym dać za wygraną, być może jestem tylko jedną z tych określanych mianem słabszego ogniwa. A może tacy jak ja zachowują równowagę w przyrodzie, wkońcu nie każdy może być szczęśliwy, kochany, spełniony...
|
w życiu nie ma nic z nieba jak po coś nie sięgniesz to tego nie dostaniesz
Cytat:
|
Czy ktoś z Was też stoi na zakręcie?
|
Tak, ja.
Mam 24 lata, po 6 latach rzucił mnie chłopak, kończę właśnie studia, które wybrała mi na życie mama, a których nie znoszę, a w perspektywie miałam wrócić do domu i do końca życia zajmować się bratem alkoholikiem i narkomanem.
Tak jestem DDA
A teraz ku pokrzepieniu serc.
We wrześniu zaczęłam terapię. Są tygodnie, że z żalu i rozpaczy nie chce mi się z łóżka wstać, że wciąż powtarzam, że to nie sprawiedliwe, że jak to się mogło stać.
Ale jest lepiej. Już coraz więcej mnie we mnie. Już coraz mniej się obwiniam za wszystko co się stało w moim życiu (młodości) i coraz częściej myślę o sobie jak o kimś kogo warto pokochać (i nie mówię tu o miłości TŻta ale o mojej własnej)
Widzę też, że teraz to ja odpowiadam za siebie i że teraz to ja muszę zadbać by skończyć (zaocznie) studia o których marzę, zostać w miejscowości w której chcę żyć, znaleźć wymarzoną pracę i przede wszystkim nauczyć się żyć sama ze sobą.
Długość mojego posta jest przytłaczająca!
Zapraszam do wątku dla DDA
Edytowane przez Mallutka
Czas edycji: 2009-01-06 o 10:13
|