2005-12-12, 13:37
|
#10
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2003-05
Wiadomości: 2 760
|
Dot.: Łakocie w szklanych buteleczkach czyli zapachy koszmary dla odchudzajacych się
Dla mnie "najgorszy" jest Pink Sugar. Wiśnie z bitą śmietaną, nie przesłodzone (nie w typie Escady Collection ani LL), naprawdę można zacząć się łamać w postanowieniach, nawet jeżeli naszymi ulubionymi słodyczami są śledzie w śmietanie.
OI też kuuuusi, choć inaczej, czekoladowo właśnie, mnie zaraz przed oczami staje witryna Juliette Binoche ze stosownego filmu + poznańska kawiarenka "Czekolada", gdzie wychylić można chyba najlepszą filiżankę tego "napoju" (cudzysłów, bo oni chyba rozpuszczoną tabliczkę wlewają! ).
Przez pewien czas doświadczałam nagłych napadów apetytu podczas używania serii "Miss Milkie" Pupy (biała czekolada), ale mi przeszło, teraz wyczuwam tam same detergenty i aromaty identyczne z naturalnymi. :/
Natomiast w ogóle nie ruszają mnie ostentacyjnie piernikowa "Belle de Piernik" oraz ostentacyjnie ciasteczkowo-maślano-herbatnikowa Hanae Mori "motylek", może dlatego, że fanką herbatników ani pierniczków nie byłam nigdy. Ani "Mira Bai" ani "Casmir" nie pachną na mnie dostatecznie "jadalnie", żeby nabrać apetytu. "Tumulte" - tak, marmolada z róży. Rzeczywiście może pogrążyć. Ale to u mnie trochę jak z Hanae Mori: wąchając cukierniane opary (rzeczywiste) myślę sobie: "no niech by ktoś takie perfumy wymyślił!...", a potem okazuje się, że wcale nie chcę tak pachnieć. Człowiek (kobieta ) jest apetyczna w innym aromacie niż ciastko.
|
|
|