Napisane przez east island
Mam dluga historie do opowiedzenia...
Juz od 5 lat mam ukochanego, ktory jest o 11 lat starszy, ma duzy biznes i zone. Mieszka sam w wychuchanym mieszkaniu, zawsze ma wyprasowane koszule, czyste spodenki i skarpetki, swieza salatke i mrozone jagody w lodowce.
Mieszka sam, bo zona to jego wspolniczka i pobrali sie tylko z powodow finansowych. wyjasnial mi, ze podatki mniejsze, firme rozwijac latwiej. Kupil dwa lata temu piekne mieszkanie zonie w odleglosci 10 min od swojego. Sa w najlepszych relacjach, ona sie nim opiekuje, on sie nia tez, ona mu gotuje,sprzata, pierze... A ja mnostwo razy prosilam dac mi mozliwosc wykazac sie, zaczac sie nim troszczyc. Pamietam tylko dwie kolacje u niego w domu, ktore gotowalam w ciagu tych 5 lat. On mi mowi, ze nie chce mnie obciazac, ze tak mu lepiej, ona ma klucze od domu. Ze ona jest gospodynia w jego domu, pomoga mu, bo czuje sie dluzna, ze tak duzo jej dal. I ze ja jestem od spraw sercowych, nie materialnych. Ale bedac u niego czuje sie okropnie widzac jej buty, torebki, czy kosmetyki w lazience. Choc nigdy sie nie spotkalysmy!
Piszac to sama sie smieje ze swojej glupoty. Moj ukochany potrafi sie konspirowac.
Jednak ja wierze mu, gdy mowi ze tylko mnie kocha. Ze to ja pozwalam mu marzyc i zycie mu wydaje sie piekniejsze obok mnie. Obsypuje mnie prezentami, mam mnostwo pierscionkow (ale nie zareczynowych), broszek, korali, bylam na wszystkich kontynentach swiata razem z nim... Ale czy to dowod milosci...
A juz 5 lat... Ostatnio chce konkretow - kiedy zamieszkamy razem, kiedy sie rozwiedzie, kiedy bedziemy miec dziecko. Na razie mowi, ze chce pomieszkac troche ze mna, zobaczyc czy sie uda. W 2008 roku pracowalam zagranica (przyjezdzal do mnie co miesiac!), chcialam nabrac dystansu do swego zycia, ale po roku pracy daleko od domu jeszcze bardziej go kocham. Gdy wrocilam w grudniu powiedzial ze od 1 stycznia 2009 roku juz mam sie przeniesc do niego. Ale wyszlo, ze ma duzo pracy, kryzys ekonomiczny, wiec mam sie wprowadzic od 1 lutego...
Zona o mnie wie, mowia ze soba o mnie, a on mi opowiada co ona sadzi o naszym zwiazku.
Calkiem chora sytuacja...
A nie zostawiam go tak od razu, bo kiedy bylo mi trudno, byl przy mnie, kiedy go zdradzilam, zrozumial mnie, i jest mi najblizsza osoba na swiecie... Kazdego dnia chce z nim zerwac, wymyslam rozne sposoby na zycie dalej, bez niego, ale zrobic kroku bez niego nie potrafie, nie chce.
|