Ech naczytalam sie, ale to niestety prawda co piszecie. Chialam z nim pogadac, ale wyszedl,

POszedl sobie na basen, i nawet slowa nie powiedzial, nie pocalowal, nie zapytal "co tam".
Postanowilam odejść, nie moge tak, to jest kompletny brak szacunku do mnie. Patrze teraz na slonecznik, ktory rozsypal rano i nie sprzatnal...Nic go nie obchodzi bo mysli ze to ja zrobie, ale nie zrobie tego...NIe bede sprzataczka, mam dosyc.....
Jest mi cholernie smutno, za takie traktowanie. Przypomniało mi sie jak raz w perfumerii pokazalam mu perfumy a on powiedzial ze fuuuuuj, a za chwile jego jakas daleka kuzynka, przypadkowo spotkana, pokazala mi te same perfume a ja jemu a on powiedzial ze sa suuuper, wspaniale...
Normalnie chore to jest i JA TEZ!!! ZE wytrzymuje, ze sie dalam..
Niestety bede musiala poczekac, bo przykro mi to mowic ale nei mam w tym miescie znajomych i nie mialabym dokad pojsc...Musze poczekac do konca miesiaca....
Skoro tak sie zachowuje to nie ma szans...
Takiego mam dola psychicznego, jutro mam zalke a nawet nie zaczelam sie uczyc...MASAKRA
